Szok, nerwowa narada w pokoju z guzikiem atomowym i telefony od Ronalda Reagana, który pytał, czy powinien pilnie wrócić z Camp David helikopterem do Waszyngtonu – tak wyglądały pierwsze chwile w Białym Domu po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Ekipa prezydenta działała chaotycznie, a jej członkowie zdawali się całkowicie zdezorientowani sytuacją.
– Nie przewidzieliśmy, że interwencja przybierze taki charakter, zupełnie odmienny od sowieckiego modelu postępowania w Czechosłowacji i na Węgrzech – przyznał po latach ówczesny sekretarz stanu gen. Alexander Haig.
A przecież nad planami stanu wojennego pracował w Warszawie pułkownik Ryszard Kukliński, który od połowy 1980 r. w detalach informował o nich amerykańską Centralną Agencję Wywiadowczą. W listopadzie 1981 r. brawurowo uciekł z Polski i odbywał w USA sesje z agentem CIA. Dlaczego ekipa Reagana zachowywała się więc tak, jakby nie liczyła się z możliwością przewrotu wojskowego w Polsce? To jedna z największych zagadek grudnia 1981 r.
[wyimek]Historyk Douglas J. MacEachin twierdzi, że analitycy CIA w sprawie Kuklińskiego popełnili wiele błędów[/wyimek]
Według ustaleń “Rz” wiele wskazuje, że informacje, które z narażeniem życia zdobywał w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego pułkownik Kukliński, zostały zmarnowane przez CIA.