Faszystowska piramida władzy
Nad wprowadzaniem socjalnej utopii czuwał wódz, który wcale nie potrzebował oficjalnych tytułów państwowych. Drabina organizacyjna państwa faszystowskiego przypominała hierarchię duchowieństwa Kościoła katolickiego. Mussolini był „jedynie” premierem sprawującym rządy w imieniu króla Wiktora Emanuela III. Dyktatorowi stanowiska nie są potrzebne. Stalin pełnił formalnie obieralne, kadencyjne funkcje sekretarza generalnego KPZR i przez pewien okres premiera ZSRR, choć nikt nie kwestionował jego władzy absolutnej. Hitler natomiast odrzucił tytuł prezydenta, ogłaszając się wodzem narodu. Cień dyktatora zaglądał do każdej dziedziny życia, do wszystkich zakładów pracy i do każdej rodziny. Zarówno Hitler, Mussolini, jak i Stalin rozpoczynali swoje rządy w oparciu o koalicje i sojusze. Aby przejąć pełnię władzy w państwie, wystarczyło sprawować kontrolę nad siłami zbrojnymi, aparatem propagandowym, systemem sprawiedliwości i oświatą. Reszta przestrzeni publicznej musiała ulec. Każda dyktatura populistyczna opierała się na swoich rytuałach. Niezależnie od tego, czy była to rocznica marszu na Rzym, puczu monachijskiego czy rewolucji październikowej, zawsze spoiwem totalitaryzmu był kult jego męczenników. Był też jeszcze jeden wspólny mianownik każdej z tych autokracji: wszystkie musiały wcześniej czy później rozsypać się z hukiem, a ich twórców ostatecznie spotykała zasłużona kara.
Mussolini Superstar
Benito Mussolini przez pierwsze 13 lat swoich rządów miał na Zachodzie całe rzesze wielbicieli, do których zaliczali się także przedstawiciele postępowych elit. Jego fanami byli m.in. Winston Churchill, Thomas Edison, Mahatma Gandhi i Sigmund Freud.
Faszyzm to najpełniejsza definicja kultu państwa i powierzenia państwu wszelkiej swojej wolności. Rodzina, religia, światopogląd, moralność, a przede wszystkim wolność osobista mają dla faszysty znaczenie drugorzędne. Państwo aspiruje do roli przewodnika każdej jednostki w jego obrębie. Kieruje zarówno czynami, jak i myślami człowieka. Jednostka powinna żyć w głębokim przeświadczeniu, że dobro ojczyzny zdefiniowane przez aparat władzy to sprawa najświętsza i pod każdym względem nadrzędna wobec wszystkiego innego, co może wydarzyć się w życiu. Wrogiem faszysty jest bezpaństwowiec, kosmopolita, wolnościowiec, jednostka nieczująca więzi ze ślepo oddaną władzy większością, indywidualista i obywatel świata. Symbole państwa są dla faszysty ważniejsze od znaków rodowych, pamiątek rodzinnych czy nawet świętości religijnych. Wszelki mistycyzm religijny ma tylko wtedy sens, kiedy afirmuje nadrzędność państwa wobec wszystkiego innego. Religia ma tylko wtedy sens, kiedy potwierdza niebiańskie namaszczenie władzy. Jest zatem faszyzm zjawiskiem znacznie starszym od ruchu politycznego stworzonego przez włoskich nacjonalistów po I wojnie światowej. Tak naprawdę ten kult państwa, nadanie zwierzchnictwa nad ludem wybranym jednostkom z domniemanej woli samego Boga, jest zjawiskiem prastarym. Ale dopiero faszyści włoscy stworzyli najbardziej wyczerpującą i skrajną definicję współczesnego etatyzmu.
Czy faszyści byli antysemitami?
Adolf Hitler wmieszał do tego fundamentalny dla jego środowiska pierwiastek rasistowski. Uznał, że każdy przedstawiciel innej nacji niż niemiecka stanowi dla ruchu narodowego potencjalny zalążek destrukcji całego państwa. Stąd na jego liście wrogów naczelne miejsce zajął Żyd, którego postrzegał jako destrukcyjnego bezpaństwowca, skazanego na tułaczkę frustrata, który w żalu i tęsknocie za utraconą ojczyzną niszczy narody, które go przygarniają. Ostentacyjny brak asymilacji ortodoksyjnych środowisk religijnych wchodzących w skład diaspory żydowskiej wskazywał jako przykład nieuszanowania praw gospodarzy goszczących na swojej ziemi uciekinierów. Dla Hitlera „Żyd wieczny tułacz” był antytezą „Niemca odwiecznego patrioty”.
Nieświęty alians
Interes ubity przez papieża Piusa XI z faszystowskim dyktatorem przyniósł zyski tylko Mussoliniemu. Bo w katolickim kraju autorytet papieża ugruntował system faszystowski, nawet jeśli Pius XI jeszcze przed śmiercią zrozumiał swój błąd.
Benito Mussolini nie przejawiał takich obsesji. Przynajmniej do połowy lat 30. XX wieku, póki nie zaraził się antysemityzmem i rasistowskimi bredniami od Hitlera. Warto pamiętać, że w budowę włoskiego faszyzmu byli zaangażowani również włoscy Żydzi. Szczególne zasługi dla partii faszystowskiej (Partito Nazionale Fascista) miał jej współzałożyciel prof. Giorgio Del Vecchio, prominentny prawnik i filozof wyznania mojżeszowego. Przez pierwsze 13 lat istnienia rządu faszystowskiego ministrem finansów i ulubieńcem Duce był inny włoski Żyd – Guido Jung. Projekt konstytucji opartej na faszystowskiej ideologii opracował żydowski prawnik Gino Avia. Wśród wielu żydowskich towarzyszy w szeregach Czarnych Koszul wyróżniali się Giorgio Anselmi i Isaiah Levi, najbliżsi doradcy Duce, szef partii faszystowskiej w Trieście Giacomo Cepilli oraz pierwszy sekretarz PNF Augusto Turati. W 1925 r. rabini we włoskich synagogach odprawiali dziękczynną modlitwę za uratowanie życia Duce w czasie zamachu. Rabin Florencji pojawił się w bożnicy w pełnym faszystowskim umundurowaniu, a część wiernych pozdrowiła go salutem rzymskim. W 1935 r. minister Ettore Ovazza ufundował „La Nostra Bandiera” („Nasz Sztandar”), gazetę faszystowskich Żydów. Wśród oficjalnych „męczenników” włoskiego ruchu, którzy zginęli w marszu na Rzym, byli liczni Żydzi, m.in. Bruno Mondolfo, Duilio Sinigagli i Gino Bolaffi. Znamienne, że chociaż w 1938 r. pod wpływem Niemców wezbrała we Włoszech fala antysemityzmu, to 26 czerwca tego roku przywódcy społeczności żydowskiej wydali oświadczenie, że włoscy Żydzi pozostaną lojalni wobec Włoch i Mussoliniego niezależnie od tego, jak będą postrzegani.