Nieświęty alians

Interes ubity przez papieża Piusa XI z faszystowskim dyktatorem przyniósł zyski tylko Mussoliniemu. Bo w katolickim kraju autorytet papieża ugruntował system faszystowski, nawet jeśli Pius XI jeszcze przed śmiercią zrozumiał swój błąd.

Publikacja: 26.10.2023 21:00

Rozmowa między Piusem XI a Benito Mussolinim. Ilustracja Vittoria Pisaniego na stronie tytułowej „La

Rozmowa między Piusem XI a Benito Mussolinim. Ilustracja Vittoria Pisaniego na stronie tytułowej „La Tribuna illustrata” z 1932 r.

Foto: Bianchetti/Leemage/AFP

W Rzymie siąpiło, gdy 11 lutego 1929 r. kardynał sekretarz stanu Pietro Gasparri, w Watykanie pierwsza osoba po papieżu Piusie XI, podał rękę Mussoliniemu na progu papieskiej rezydencji na Lateranie. To tam, nie w watykańskiej bazylice św. Piotra, znajdował się papieski tron, odkąd rzymski cesarz Konstantyn w IV w. podarował Pałac Laterański biskupowi Rzymu. Duce wkroczył do historycznego gmachu, mijając niekończący się ciąg sal. Uradowany Gasparri, przysadzista postać z okrągłym kapeluszem kardynalskim na głowie, wymachiwał rękami i wyjaśniał, skąd pochodzą egzotyczne eksponaty. Wymieniał nazwy „dziwnych lądów, od Nowej Gwinei i Fidżi po Indie i Nikaraguę, jakby pragnął podkreślić, że władza papieża sięga najodleglejszych zakątków globu”, zanotował towarzyszący Mussoliniemu urzędnik włoskiego MSZ. Wreszcie gospodarz i jego gość dotarli do ogromnej Sali Papieży. Tam, przy stole nakrytym bordowym obrusem, Gasparri i Mussolini zasiedli na czarnych rzeźbionych krzesłach i złotym piórem podpisali epokową ugodę między Stolicą Apostolską a państwem włoskim. Do historii weszła pod nazwą „traktatów laterańskich”. Negocjowano nad nimi 30 miesięcy i potrzebowano aż 20 projektów wstępnych.

Postanowienia traktatów laterańskich

11 lutego 1929 r. obydwie strony, Stolica Apostolska i państwo włoskie, sądziły, że ubijają świetny interes. Papież stawał się władcą najmniejszego państwa na świecie. „Tak małego, że wystarczającego papieżom tylko na to, by mogli pochować swoje zwłoki”, rechotał Mussolini, antyklerykał do szpiku kości. Od tej pory rząd włoski nie miał prawa wtrącać się w sprawy „Stato della Città del Vaticano”, jak brzmiała nazwa nowego państwa. Dotychczas watykańskie pałace i ogrody oraz bazylika św. Piotra pozostawały pod kontrolą papieży, ale Królestwo Włoskie uważało je za część swojego kraju. Także plac św. Piotra uznano za część nowego państwa watykańskiego.

Czytaj więcej

Risorgimento – Italia odrodzona

Ambasadorowie przy Watykanie otrzymywali immunitet, a wszyscy kardynałowie obywatelstwo watykańskie. Ponadto Duce nadawał katolicyzmowi w Italii rangę religii państwowej. Ślubów kościelnych nie trzeba było już powtarzać w urzędach stanu cywilnego. I nie tylko dziatwa w podstawówkach, lecz także wyrostki w szkołach średnich musieli uczęszczać na lekcje religii. Zjednoczone Królestwo przelało Stolicy Apostolskiej sumę 750 mln lirów i obligacje włoskie warte miliard lirów (ponad miliard dzisiejszych dolarów). Nic dziwnego, że przy składaniu podpisu Gasparriemu uśmiech nie schodził z twarzy.

W zamian papież uznał państwo włoskie ze stolicą w Rzymie, przed czym jego poprzednicy bronili się rękami i nogami. Powód? Przed 60 laty wojska króla włoskiego, który krwią i żelazem jednoczył kraj, położyły kres 1000-letniemu Państwu Kościelnemu. Wcielono je w granice Włoch. Za to zuchwalstwo ówczesny papież Pius IX ekskomunikował króla i rząd. W odpowiedzi dzień zdobycia Rzymu rząd włoski wyniósł do rangi święta narodowego. Aż przez pół wieku tego dnia patrioci włoscy świętowali, podczas gdy w Watykanie odprawiano msze żałobne. Ale w 1929 r. ugoda była zupełna. Rzeczone miliony lirów stanowiły rekompensatę za straty terytorialne Stolicy Apostolskiej. Bo dawne Państwo Kościelne zajmowało ćwierć Półwyspu Apenińskiego, podczas gdy przyznany w traktatach obszar Watykanu nie przekraczał wielkością sześciu boisk piłkarskich.

Czytaj więcej

Faszyzm – kult państwa

Spiritus movens ugody po kościelnej stronie Pius XI (o świeckim nazwisku Achille Ratti) dobiegał już osiemdziesiątki. Ten choleryk o niewyparzonym języku, nim zasiadł na tronie Piotrowym, jako biblista z profesji i mól książkowy z zamiłowania, zarządzał Biblioteką Watykańską. W 1918 r. jako politycznego żółtodzioba i intelektualistę wysłano go w randze nuncjusza do Polski. Bohatersko pozostał w Warszawie jako jedyny dyplomata, gdy do miasta zbliżała się bolszewicka nawałnica. „Wracaj natychmiast do Rzymu!”, zbeształ go papież Benedykt XV, „potrzebuję dobrych dyplomatów, nie męczenników”.

Mól książkowy wyciągnął wnioski. Kiedy po Benedykcie XV przejął tron św. Piotra, wszczął negocjacje z samym Leninem. Marzyła mu się, jak zresztą wielu jego poprzednikom, wielka akcja misyjna w Rosji. Z kolei umową z 1929 r. zakończył pół wieku zimnej wojny z Włochami. W geście pojednania zatrzaśnięta przez 50 lat na głucho brama Pałacu Laterańskiego została otwarta. Watykan uzyskał prawo bicia własnej monety, wydawania znaczków pocztowych i posiadania tablic rejestracyjnych „SCV” (Stato della Città del Vaticano), co złośliwi z pogardą tłumaczyli jako „se Cristo vedesse” (gdyby Chrystus to widział...). Mieszkańcy minipaństwa, nie tylko kardynałowie, otrzymali odrębne od włoskiego obywatelstwo, a pierwszy nowo narodzony jego obywatel, syn świeckiego urzędnika, podwójne imię: Pius-Benito.

Euforia Włochów po podpisaniu traktatów

Włosi z ulgą, a nawet euforią przyjęli zakończenie sporu. W dniu podpisania traktatów w całym kraju wyruszyli na pochody z pochodniami. Rozbłysły one nawet na szczytach alpejskich. Rozkołysały się kościelne dzwony. W Rzymie – pomimo ulewy – tłumy duchownych i rzymian wznosiły pod Pałacem Laterańskim modły i wiwaty: „Viva papa!, viva Mussolini!”. Gdy towarzyszący Gasparriemu prałat Giuseppe Pizzardo wychodził z pałacu, w przypływie euforii... pozdrowił tłum rzymskim salutem.

Wieczorem rozkołysały się w miastach i wioskach kościelne dzwony. Włosi, ozdobiwszy domy flagami narodowymi i watykańskimi, tłumnie wypełniali kościoły. Od Sycylii po Mediolan na mszach dziękczynnych wyśpiewywali „Te Deum”. W ogarniętej wielką śnieżycą Bolonii do katedry na mszę abp. Chieti wmaszerowały oddziały faszystów ze sztandarami. W Rzymie papież po mszy w bazylice św. Piotra wyjaśnił, jak doszło do historycznej ugody. „Niezbędny był opatrznościowy mąż, którego zesłał nam Stwórca, a który nie bratał się z liberałami”. By upamiętnić dzień 11 lutego, Watykan ustanowił go narodowym świętem – obowiązuje do dziś.

Wspólnota interesu Piusa XI i Mussoliniego polegała na ich wspólnocie wartości. Obydwaj czuli pogardę dla demokracji. W świecie pełnym „syjonistów, masonów, bolszewików i socjalistów” Mussolini, odurzony narkotykiem władzy, śnił o faszystowskim imperium, papież zaś o państwie wyznaniowym. Jeszcze przed zawarciem traktatów laterańskich powstał klerykalno-faszystowski miks. Za liczne przywileje dla katolicyzmu w Italii – np. finansowanie kleru, religia w szkołach, państwowe zakazy dla kobiet noszenia krótkich spódnic, dekoltów, sukni bez pleców, czytania frywolnych książek i oglądania hollywoodzkich filmów – Mussolini zażądał wysokiej ceny: Pius XI swoim autorytetem musiał wzmocnić faszystowski reżim, stać się dla niego gwarantem społecznego poparcia w imieniu włoskich katolików. Papież nałożył pęta na katolicką partię i masowy ruch laikatu (Akcja Katolicka), by nie rzucały kłód pod nogi dyktatorowi w urządzaniu Italii na modłę faszystowską – z jedną partią.

Sprawa damskiej garderoby urosła do rangi kitu spajającego sojusz. Watykan wielokrotnie domagał się od Mussoliniego zakazu dla dziewcząt uczestniczenia w zawodach gimnastycznych oraz występów półnagich tancerek w burlesce. Prasa katolicka pod niebiosa chwaliła interwencję państwa, podkreślając wzorową współpracę między faszystowskim reżimem a Watykanem, co miało uzdrowić tkankę włoskiego społeczeństwa. Jednak co wyrzucono świętymi drzwiami, wracało trywialnie oknem. Na przykład właściciele kin, by zwabić publiczność, wypuszczali podczas przerw na scenę roznegliżowane tancerki.

Wspólna wrogość wobec komunizmu

Alians papieża z dyktatorem, notorycznym kobieciarzem, bardziej niż zwalczanie podwiązek i gorsetu spajała wrogość do komunizmu, porażającego widma zarazy bolszewickiej rozlewającej się po Europie. Choć nie tylko. Pius XI dopatrzył się w Duce obrońcy Italii przed protestantami, masonami i Żydami. Kontrolowane przez Watykan pismo „La Civiltà Cattolica” podbijało antysemicki bębenek. Jego postulat celował w pozbawienie Żydów we Włoszech praw obywatelskich. Pius XI nie stronił od antyjudaistycznych wypowiedzi, do których ochoczo nawiązywała propaganda faszystowska. Papież rozwiązał też organizację Przyjaciele Izraela, której szczytnym celem było nawracanie Żydów. Należało do niej 20 kardynałów i 80 biskupów. Ale organizacja posunęła się za daleko, krytykując ludowe wierzenia o piciu krwi chrześcijańskich dzieci w święto Paschy.

Na szczeblu diecezji sojusz umacniali księża. Każdy oddział faszystowski miał swojego kapelana. W sumie ich liczba opiewała na 2,5 tysiąca. Katolicką mszę wpleciono w faszystowskie ceremonie: parady i wiece. O jednolity front we własnych szeregach zatroszczyli się biskupi, przywołując duchownych o antyfaszystowskich poglądach do porządku. Po ataku Mussoliniego na Abisynię kler gorąco zagrzewał naród do popierania dzielnej armii w wojnie z „dzikusami”. Mediolański kardynał Schuster z tej okazji wygłosił pełną pasji homilię. Jak mawiano w Watykanie, „kardynałowi brakowało jedynie czarnej koszuli, bo linii partyjnej trzymał się jak najgorliwszy towarzysz”.

W 10. rocznicę tzw. marszu na Rzym ekscelencja Schuster pomodlił się za dusze poległych faszystów. Pius XI z kolei, gdy w 1935 r. powołał 20 nowych kardynałów, w tym 14 Włochów, wzmocnił wpływy faszystowskiego reżimu. Przynajmniej tak to interpretowano w bratniej III Rzeszy. Niemniej istotne okazało się też to, kto purpury nie otrzymał. Czarną owcą był abp Westminster, Arthur Hinsley. Dlaczego? „To biedny bezradny starzec” – miał powiedzieć angielski biskup o Piusie XI, który usprawiedliwiał wojnę Mussoliniego w Abisynii.

Kościół przeciw rasizmowi

A jednak alians rozsypał się jak domek z kart. Mussolini, butny antyklerykał z rozbuchanym ego, nie przeskoczył własnego cienia. Notorycznie uderzał w Akcję Katolicką jak w bęben. Ta zaś, oczko w głowie Piusa XI, miała stać się zaczynem ponownej chrystianizacji Italii. Tymczasem bojówkarze faszystowscy napadali na biura Akcji Katolickiej, depcząc buciorami papieskie portrety. Finalnie biura zamykano na cztery spusty.

Jeszcze bardziej Piusa XI i Duce poróżniła „kwestia żydowska”. Dyktator, ulegając zwierzęcemu rasizmowi, za namową swojego pośrednika w kontaktach z papieżem, jezuity Venturiego, który karmił go wizjami żydowskiego spisku, wykopywał przepaść w stosunkach z Piusem XI. Papież reprezentował klasyczny antyjudaizm teologiczny, oparty na winie Żydów za zamordowanie Chrystusa na krzyżu. A to nie miało nic wspólnego z rasową teorią antysemityzmu. Pius XI bladł wręcz, gdy czytał założone przez Mussoliniego pismo „La difesa della razza”, propagandową tubę włoskich faszystów. Kiedy dyktator wbrew traktatom i konkordatowi siłą rozwiązał katolickie młodzieżówki oraz unieważnił małżeństwa między katolikami a żydowskimi konwertytami, Pius XI poszedł po rozum do głowy. Zrozumiał, jaki popełnił błąd. Duce już reagował wściekłością: „Te watykańskie mumie straciły rozum” – pieklił się.

W istocie ustawy rasowe z 1938 r. okazały się przełomem w relacjach Watykanu z Mussolinim. Ustawy nie uznawały małżeństw przechrzczonych Żydów z katolikami, co naruszało konkordat włosko-watykański zawarty w uzupełnieniu do traktatów laterańskich. Na papieską interpelację Mussolini odpowiedział, że spełnia jedynie postulaty wysuwane przez Kościół w ubiegłych latach. W tym czasie 81-letni Pius XI, dotknięty już chorobą serca i cukrzycą, zobligował Johna LaFarge’a, jezuitę z USA, by w największym sekrecie, nawet za plecami kurii rzymskiej, napisał encyklikę piętnującą rasizm. Spodziewano się nawet, że papież zerwie stosunki z Italią Mussoliniego. Na dzień ogłoszenia encykliki wyznaczono 11 lutego 1939 r. – w 10. rocznicę traktatów laterańskich. Ale dzień wcześniej papież zmarł na zawał. Jego następca, Pius XII, tekst schował głęboko do szuflady. Nie podzielał stanowiska poprzednika. Na przykład w małżeństwach mieszanych, Żydów z katolikami, widział zagrożenie dla przyszłości Italii. Manuskrypt encykliki światło dzienne ujrzał dopiero po śmierci Piusa XII (9 października 1958 r.).

Podpisanie traktatów laterańskich, czyli porozumienia zawartego 11 lutego 1929 r. pomiędzy Stolicą A

Podpisanie traktatów laterańskich, czyli porozumienia zawartego 11 lutego 1929 r. pomiędzy Stolicą Apostolską a rządem włoskim

Farabola / Alamy Stock Photo/BE&W

Ale nawet Pius XI zamierzał jedynie wezwać Mussoliniego do prowadzenia bardziej pokojowej polityki, użalając się nad jego samobójczymi zbrojeniami. Mimo to w 1972 r. pojawiły się w prasie włoskiej i francuskiej pogłoski o otruciu papieża na zlecenie dyktatora, który w ten sposób chciał zapobiec zerwaniu aliansu z Mussolinim przez papieża. Spekulację podsycała dziwna okoliczność: w nocy poprzedzającą śmierć Piusa XI opiekował się nim lekarz Francesco Petacci, ojciec kochanki Mussoliniego, Clary.

Jedno nie ulega wątpliwości: bez wsparcia Watykanu włoski faszyzm nie rozwinąłby skrzydeł. Zwabieni kuszącą perspektywą traktatów laterańskich Pius XI i rzymska kuria dali się Mussoliniemu wykiwać.

W Rzymie siąpiło, gdy 11 lutego 1929 r. kardynał sekretarz stanu Pietro Gasparri, w Watykanie pierwsza osoba po papieżu Piusie XI, podał rękę Mussoliniemu na progu papieskiej rezydencji na Lateranie. To tam, nie w watykańskiej bazylice św. Piotra, znajdował się papieski tron, odkąd rzymski cesarz Konstantyn w IV w. podarował Pałac Laterański biskupowi Rzymu. Duce wkroczył do historycznego gmachu, mijając niekończący się ciąg sal. Uradowany Gasparri, przysadzista postać z okrągłym kapeluszem kardynalskim na głowie, wymachiwał rękami i wyjaśniał, skąd pochodzą egzotyczne eksponaty. Wymieniał nazwy „dziwnych lądów, od Nowej Gwinei i Fidżi po Indie i Nikaraguę, jakby pragnął podkreślić, że władza papieża sięga najodleglejszych zakątków globu”, zanotował towarzyszący Mussoliniemu urzędnik włoskiego MSZ. Wreszcie gospodarz i jego gość dotarli do ogromnej Sali Papieży. Tam, przy stole nakrytym bordowym obrusem, Gasparri i Mussolini zasiedli na czarnych rzeźbionych krzesłach i złotym piórem podpisali epokową ugodę między Stolicą Apostolską a państwem włoskim. Do historii weszła pod nazwą „traktatów laterańskich”. Negocjowano nad nimi 30 miesięcy i potrzebowano aż 20 projektów wstępnych.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił