W środę 13 marca już o szóstej rano byłem na nogach. Chciałem z kolegami załatwić nagłośnienie, choćby megafon na baterie, na wiec zaplanowany tego dnia pod pomnikiem Mickiewicza na krakowskim Rynku Głównym. Zależało nam na tym bardzo, bo podczas dwóch poniedziałkowych wieców na rynku mówcy nie byli w stanie przekrzyczeć zebranego tłumu. Poszliśmy więc z prośbą do paulinów z klasztoru Na Skałce. Na próżno, zakonnicy albo takiego sprzętu nie mieli, albo obawiali się wypożyczyć. Dzień wcześniej koledzy wybrali się nawet do komitetu wojewódzkiego PZPR z bezczelnym żądaniem nagłośnienia wiecu. Ale jeden z sekretarzy ich wyprosił, zapisawszy najpierw nazwiska. Potem szukała ich bezpieka.
Już rano zobaczyłem, że na wiec nie ma szans. Kordony milicyjne zablokowały ulice prowadzące do Rynku. Długi czas krążyłem wokół. Nagle słyszę odgłosy studenckiego pochodu. Wołają „Chodźcie z nami!” i śpiewają „Warszawiankę”. Koło Collegium Maius widzę armatkę wodną i szpalery milicjantów w okularach przeciwgazowych i z pałami. Rozkaz do ataku. Milicjanci gnają studentów po Plantach, waląc pałami. Pamiętając słowa rektora, że na terenie uniwersytetu nic nam nie grozi, staram się dostać do Collegium Novum. To samo robią inni. Na placyk przed Novum wjeżdża armatka wodna. Siła wody zwala z nóg. Cały plac spowity dymem, eksplodują granaty z gazem łzawiącym, wszyscy płaczą.
Jest godzina 12.10. Rusza na nas szpaler milicjantów z pałkami, gazik stojący przy Plantach miota petardy z gazem. Chowamy się do budynków uniwersyteckich. Gdy atak słabnie, wychodzimy. Wtedy znów atakują. Milicjanci są brutalni, ze szczególnym upodobaniem biją i kopią dziewczęta. Widzę, jak jedną z nich ciągną za włosy do milicyjnej budy. Wreszcie wpadają do środka Collegium Novum, wyważają drzwi w Collegium Witkowskiego. Biją i kopią, tratują po drodze tych, którzy upadli. Nie oszczędzają też profesorów. Z ręcznych rakietnic rozbijają okna. Granaty z gazem wpadają do sal wykładowych. Po tym ataku milicjanci wycofują się, zabierając do bud kilkanaście osób. W holu Collegium Novum spotykam docenta Marka Sobolewskiego, który wzywa wszystkich do auli, gdzie ma być uchwalona nowa rezolucja.
A wieczorem w Żaczku i innych akademikach zaczyna się produkcja pałek, łomów, butelek z koktajlem Mołotowa.