Aktualizacja: 11.07.2018 14:40 Publikacja: 11.07.2018 00:01
Ofiary napadu 11 kwietnia 1943 r. na majątek Chobułtowa (woj. wołyńskie, pow. Włodzimierz)
Foto: Archiwum
W związku z przypadającą dziś rocznicą tzw. krwawej niedziel, będącej punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej, przypominamy tekst, jaki ukazał się w "Rzeczpospolitej" w 2008 roku.
Tworzenie się ukraińskiej świadomości narodowej w połączeniu z aspiracjami niepodległościowymi narastało od końca XIX w. najsilniej na ziemiach Rzeczypospolitej pod zaborem austriackim.
W panteonie chrześcijańskich świętych jest wiele osób, które można podziwiać jako wzór wielkiej odwagi, wiary i człowieczeństwa. Paradoksalnie z tego grona najbardziej znany jest święty, o którego życiu prawie nikt nic nie wie. Wspominamy go 6 grudnia, choć rzadko w kontekście religijnym. Znają go bowiem nie tylko chrześcijanie, ale dzięki komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia także wyznawcy innych religii oraz ateiści. W Polsce wie o nim każde dziecko, choć jeszcze dwa wieki temu nie miał nic wspólnego ze świętami.
Coś, co dziś nazywamy mediami, a wcześniej należałoby nazwać świadomym i celowym poszerzaniem zasięgu komunikacji, wkroczyło w sferę wojny w momencie, kiedy narodziła się kategoria narracji.
Akty nieposłuszeństwa armii zdarzały się od najdawniejszych czasów. W historię buntów wpisały się także siły zbrojne carstwa moskiewskiego. Za mieszanie się do polityki strzelcy zapłacili straszliwą cenę.
85 lat temu Armia Czerwona zaatakowała Finlandię. Był to kolejny krok w realizacji tajnego protokołu dodatkowego do paktu Ribbentrop-Mołotow, który skazywał sześć suwerennych państw na utratę niepodległości.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Drewniana noga, czarna opaska na wybitym oku, żelazny hak zamiast dłoni, nóż w zębach, laski dynamitu wplecione w brodę, w jednej ręce pistolet, w drugiej kordelas i do abordażu!...
Powstałe tuż po I wojnie światowej Freikorpsy, choć formalnie nie stanowiły części aparatu państwowego pokonanych Niemiec, były przez rząd niemiecki chętnie wykorzystywane wszędzie tam, gdzie państwo nie bardzo mogło lub chciało zaangażować się oficjalnie. W tym sensie sposób ich działania i finansowanie niczym nie różnią się od tego, co mogliśmy w ostatnich latach obserwować w przypadku Grupy Wagnera.
U źródeł katastrofy kaliskiej nie ma spontanicznego szaleństwa; była to na zimno skalkulowana i metodycznie przeprowadzona zbrodnia.
Kiedy zakończyła się I wojna światowa, Dwight Eisenhower był przekonany, że jego kariera wojskowa nie ma już dalszego sensu i że nigdy nie powtórzy się okazja, żeby zabłysnąć talentem dowódczym. Nie wiedział, że 23 lata później losy świata będą zależały od jego decyzji.
Słowa Donalda Trumpa wywołały wzburzenie w Europie. Część mediów i polityków odebrała je jako zapowiedź wycofania się USA pod rządami Trumpa z NATO. Czy to słuszne obawy? A może powinniśmy spojrzeć na sprawy z innej perspektywy?
Był 24 grudnia 1914 roku. W brytyjskich okopach w pobliżu Ypres siedzieli zmęczeni i przemarznięci żołnierze. Po drugiej stronie byli tacy sami jak oni wyczerpani wąsacze z zepsutymi bolącymi zębami.
Wśród tych, którzy osobiście odpowiadają za spustoszenie Europy w pierwszej połowie XX w., miejsce na podium należy się generałowi Erichowi Ludendorffowi. Bez tego piewcy wojny totalnej mogłoby nie być ani niemieckiego nazizmu, ani sowieckiego komunizmu.
Odkąd kolonializm i maszyny parowe wyszły z użycia, z archaicznych reliktów XIX w. do dziś w najlepszym stanie przetrwał socjalizm. Jednak sto lat temu przyszłość zachodniego marksizmu również była niepewna – stosownie do rozczarowania Europy tradycyjną lewicą.
Bolszewicy zakładali, że Finlandia stanie się częścią komunistycznej Rosji. Jednak dowódca fińskiej Białej Gwardii pokrzyżował im plany.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas