Freikorps – wagnerowcy czasu międzywojnia

Powstałe tuż po I wojnie światowej Freikorpsy, choć formalnie nie stanowiły części aparatu państwowego pokonanych Niemiec, były przez rząd niemiecki chętnie wykorzystywane wszędzie tam, gdzie państwo nie bardzo mogło lub chciało zaangażować się oficjalnie. W tym sensie sposób ich działania i finansowanie niczym nie różnią się od tego, co mogliśmy w ostatnich latach obserwować w przypadku Grupy Wagnera.

Publikacja: 07.11.2024 21:00

Żołnierze jednostki Freikorpsu w Berlinie, 1919 r.

Żołnierze jednostki Freikorpsu w Berlinie, 1919 r.

Foto: wikipedia

I wojna światowa pozostawiła po sobie setki tysięcy sfrustrowanych żołnierzy niemieckich, którzy nie bardzo mogli się odnaleźć w powojennej rzeczywistości. Żołnierzy, którzy często – zanim trafili na front – nie zdążyli zakosztować normalnego cywilnego życia. Wracających z frontu czekała ponura rzeczywistość pogrążonego w kryzysie gospodarczym kraju wstrząsanego rewolucyjnymi zamieszkami, które traktowane były przez większość z nich jako przejaw zdrady narodowej, mityczny nóż wbity w plecy walczącej na frontach niemieckiej armii. Nic zatem dziwnego, że te żołnierskie masy dość szybko dały się zagospodarować nie mniej sfrustrowanym niemieckim oficerom. Tak powstały niemające wcześniej swego odpowiednika w nowożytnej historii wojskowości prywatne armie – tzw. Freikorps (niem. wolne korpusy). Gwoli prawdy: nie do końca były one zjawiskiem nowym. Ich protoplastą były bowiem jednostki utworzone jeszcze w czasach napoleońskich, czyli złożony w większości ze studentów ochotniczy korpus Lützowa. Jego historia była jednak krótka. Do walki wyruszył bowiem w marcu 1813 r., a już w czerwcu tego samego roku został rozbity, jego niedobitki zaś wcielono do regularnej armii.

Czytaj więcej

Ile kosztował Niemców podbój Polski?

Jednostki do pacyfikowania zamieszek i strajków

Powstałe po I wojnie świtowej formacje ochotnicze funkcjonowały bez większych przeszkód (choć z przerwami) przez ponad cztery lata, od 1918 do 1922 r. W tym czasie wsławiły się m.in. bezwzględnym pacyfikowaniem wszelkich ruchów rewolucyjnych w Niemczech. Brały także udział w tłumieniu wszystkich trzech powstań śląskich oraz zostały wykorzystane do walk o przyłączenie do Niemiec Zagłębia Saary i krajów nadbałtyckich.

Formalnie jako organizacja paramilitarna Freikorpsy nie były częścią sił zbrojnych Niemiec. Ale to właśnie niemiecki rząd w przeważającej części finansował te jednostki. Środki na ten cel nie były jednak w jakikolwiek sposób wydzielone, lecz pochodziły z różnych budżetów. Równocześnie „swoje” Freikorpsy mieli także np. bogaci magnaci przemysłowi i latyfundyści. Zarówno niemiecki rząd, jak i „prywatni właściciele” wykorzystywali Freikorpsy w tym samym celu: do tłumienia, najczęściej dość krwawego, wszelkich wystąpień rewolucyjnych i strajków. Rząd niemiecki korzystał z nich także w tych miejscach, w których niespecjalnie mógł się w tym czasie posłużyć wojskami regularnymi.

W tym właśnie sensie działania i sposób funkcjonowania Freikorpsów niewiele różniły się od tego, na jakich zasadach funkcjonują dziś rosyjskie oddziały najemnicze pokroju Grupy Wagnera. Podobieństwa można dostrzec zarówno w sposobie finansowania, stawianymi przed nimi celami, rzeczywistej podległości interesom państwa, jak i w lojalności jedynie wobec dowódców (będzie o tym dalej mowa) czy też ostatecznych losach tych formacji.

Czytaj więcej

Trupia czaszka na rodzinnym zdjęciu

Żołnierze Freikorpsów często opisywani są jako fanatyczni nacjonaliści, a Freikorpsy jako miejsce, w którym wykuwały się przyszłe kadry dla hitlerowskich Niemiec. Częściowo jest to prawda. Osieroceni po rozwiązaniu tych formacji żołnierze faktycznie zasilili w części powstałą później SA (Die Sturmabteilungen der NSDAP, czyli oddziały szturmowe NSDAP). Mówienie jednak o tym, że wstępowali oni do SA na masową skalę, byłoby dalekie od prawdy.

Tuż po zakończeniu I wojny światowej Freikorpsy zasilane były nie tylko przez osoby o nacjonalistycznym nastawieniu. Wręcz przeciwnie: pod względem politycznym były to grupy bardzo zróżnicowane, choć niewątpliwie cechą wspólną wszystkich żołnierzy Freikorpsów była niechęć do komunizmu i panującego po wojnie chaosu państwowego.

Od wysokiego żołdu do radykalizacji poglądów

Tym jednak, co przyciągało do Freikorpsów, początkowo nie była polityka, lecz czynnik czysto finansowy. Wystarczy powiedzieć, że w 1918 r. szeregowiec w regularnej armii otrzymywał zaledwie około 30 marek żołdu miesięcznie, podczas gdy ten sam szeregowiec w służbie Freikorpsów mógł otrzymać żołd na poziomie 30 marek miesięcznie plus dodatkowe 5 marek dziennie oraz różne dodatki (dla żonatych, na dzieci, za dodatkowe umiejętności etc.), a także specjalny dodatek za każdy dzień uczestniczenia w walkach. Powodowało to, że szeregowy żołnierz Freikorpsu mógł liczyć na około 180 zamiast 30 marek miesięcznie. W przypadku podoficerów i oficerów zarobki w Freikorpsach były oczywiście jeszcze wyższe i często przekraczały 300 marek miesięcznie. Dla porównania – w tym czasie wysokiej klasy wykwalifikowany robotnik mógł liczyć na nie więcej niż 160–165 marek miesięcznie.

Warto zauważyć, że tu również można wskazać na podobieństwa tej sytuacji do tego, z czym mamy do czynienia w przypadku rosyjskiej Grupy Wagnera, której ochotnicy byli zdecydowanie lepiej opłacani niż żołnierze regularnej rosyjskiej armii (i to nawet ci biorący udział w agresji na Ukrainę).

W przypadku Freikorpsów, co trzeba w tym miejscu przyznać, stopniowo czynnik finansowy zaczął schodzić na dalszy plan, a członkowie tych jednostek coraz bardziej się radykalizowali. Wynikało to jednak głównie z tego, że zaczęli ich zasilać ochotnicy wywodzący się z radykalnej prawicy, którzy niekoniecznie legitymowali się doświadczeniem frontowym z I wojny światowej.

Czytaj więcej

Powstańcy znów walczą z Freikorpsem

W sumie w całym okresie ich funkcjonowania powstało około 200 jednostek zaliczanych do Freikorpsów, w których pod bronią pozostawało blisko 400 tys. żołnierzy. Większość z nich nawiązywała do tradycji armii niemieckiej, przejmując nazwy i barwy jej jednostek. Nie brakowało jednak także formacji nowo sformowanych, występujących pod nowymi nazwami. Mimo to większość Freikorpsów znana była pod nazwami pochodzącymi od nazwisk ich dowódców, niezależnie od tego, jaką nazwę oficjalnie nosiły.

Skład i uzbrojenie Freikorpsów

Warto też podkreślić, że chociaż większość jednostek nie była duża, to zdarzały się jednak takie Freikorpsy, które miały siłę brygady czy dywizji, jak w przypadku Dywizji Strzelców Konnych Gwardii, która powstała z kilku połączonych Freikorpsów na zlecenie ówczesnego ministra obrony Republiki Weimarskiej – Gustava Noskego. Dla porównania dodajmy, że utworzona po I wojnie niemiecka Reichswehra została zredukowana postanowieniami traktatu wersalskiego do 100 tys. żołnierzy.

Same Freikorpsy formowane były początkowo na bazie demobilizowanych jednostek frontowych. Dobrym tego przykładem jest jednostka sformowana przez generała Georga von Maerckera, dowodzącego pod koniec I wojny światowej 214. Dywizją Piechoty. Po jej rozwiązaniu poprosił swoich przełożonych o zgodę na sformowanie Freikorpsu. Po jej uzyskaniu (na marginesie: nie było z taką zgodą żadnych problemów – na zlecenie Sztabu Generalnego tworzeniem Freikorpsów zajmowali się także inni generałowie) von Maercker utworzył jednostkę liczącą początkowo trzy kompanie (można zakładać, że około 300 ludzi), która szybko rozrosła się do 3000 żołnierzy.

Mimo że Freikorpsy powstawały za cichym przyzwoleniem dowództwa niemieckiej armii, to faktycznie żołnierze tych formacji byli lojalni tylko wobec swoich dowódców, których najczęściej znali jeszcze z czasów wojny. Większość zdemobilizowanych żołnierzy zaciągała się bowiem do formacji tworzonych przez ich byłych oficerów, nierzadko tych z generalskimi szlifami. O tym, kto może liczyć na lojalność żołnierzy tych formacji, przekonał się zresztą dość szybko niemiecki rząd. A ściślej korzystający w czasie tłumienia rewolucyjnych wystąpień z usług Dywizji Strzelców Konnych Gwardii minister Noske. Gdy w 1920 r. zażądał rozwiązania Freikorpsów, w tym wspomnianej dywizji, dowodzący dywizją i korzystający z poparcia Reichswehry generał Walther von Lüttwitz wkroczył do Berlina i dokonał zamachu stanu (wykorzystał do tego słynną Brygadę Marynarki Ehrhardt).

Mimo że formalnie Freikorpsy były organizacjami paramilitarnymi, faktycznie nie różniły się niczym od wojsk regularnych (podobnie jak w ostatnim czasie miało to miejsce w przypadku tzw. prywatnej firmy najemniczej, a w praktyce paramilitarnej grupy ochotniczej opłacanej przez władze Kremla, czyli Grupy Wagnera). W początkowym okresie zachowały one nie tylko umundurowanie dawnej Landwehry, ale także jej wyposażenie. Dysponowały przy tym bronią strzelecką, karabinami maszynowymi, a także własną artylerią oraz nielicznymi ocalałymi z wojny czołgami oraz samochodami pancernymi. Broń ta pochodziła głównie z magazynów policyjnych i wojskowych. O takie uzbrojenie, zwłaszcza tuż po zakończeniu wojny i demobilizacji walczących na froncie jednostek, wcale nie było trudno.

I wojna światowa pozostawiła po sobie setki tysięcy sfrustrowanych żołnierzy niemieckich, którzy nie bardzo mogli się odnaleźć w powojennej rzeczywistości. Żołnierzy, którzy często – zanim trafili na front – nie zdążyli zakosztować normalnego cywilnego życia. Wracających z frontu czekała ponura rzeczywistość pogrążonego w kryzysie gospodarczym kraju wstrząsanego rewolucyjnymi zamieszkami, które traktowane były przez większość z nich jako przejaw zdrady narodowej, mityczny nóż wbity w plecy walczącej na frontach niemieckiej armii. Nic zatem dziwnego, że te żołnierskie masy dość szybko dały się zagospodarować nie mniej sfrustrowanym niemieckim oficerom. Tak powstały niemające wcześniej swego odpowiednika w nowożytnej historii wojskowości prywatne armie – tzw. Freikorps (niem. wolne korpusy). Gwoli prawdy: nie do końca były one zjawiskiem nowym. Ich protoplastą były bowiem jednostki utworzone jeszcze w czasach napoleońskich, czyli złożony w większości ze studentów ochotniczy korpus Lützowa. Jego historia była jednak krótka. Do walki wyruszył bowiem w marcu 1813 r., a już w czerwcu tego samego roku został rozbity, jego niedobitki zaś wcielono do regularnej armii.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Ameryce naprawdę zagrażał komunizm
Historia świata
Przewodnik średniowiecznego obieżyświata: zwiedzanie Jerozolimy
Historia świata
Tysiąc kilometrów adrenaliny na Karakorum Highway
Historia świata
Chiński smok w złotych kajdanach partii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia świata
Rozwój sieci neuronowych jako narzędzia sztucznej inteligencji, cz. II