Kamienice Kalisza sugerują ciągłość mieszczańskiego dostatku. Jednak to wszystko iluzja. Nie widać z perspektywy Głównego Rynku z eleganckim ratuszem, że stulecie temu wszystko to było wypaloną ruiną, jak Warszawa ćwierćwiecze później.
Gubernia na pograniczu
Wycięty z Wielkopolski po traktacie wiedeńskim Kalisz stał się zachodnią rubieżą imperium carów – Rosja kończyła się 5 kilometrów za Wrocławskim Przedmieściem. Miasto zyskało w Królestwie Polskim kilka pokaźnych gmachów i status miasta gubernialnego, lecz główną atrakcją była granica, zwłaszcza z początkiem nowego stulecia.
Decydującym impulsem była Kolej Warszawsko-Kaliska doprowadzona szerokim torem w 1902 r. – szczególnie gdy szyny normalnotorowe włączyły miasto w sieć pruskich kolei. Nowe Skalmierzyce (wtedy Neu Skalmirschütz na granicy z Prusami) otworzyły Kaliszowi gospodarczy róg obfitości, który wzmocnił miasto inwestycjami przemysłowymi i handlem, a przed końcem 1913 r. podwoił liczbę mieszkańców. Teraz populacja 70 tys. nie brzmi imponująco, lecz 100 lat temu miała pokaźniejsze znaczenie.
Bliskość granicy z atutu stała się matnią, gdy latem 1914 r. imperia skoczyły sobie do gardeł. Połączenia kolejowe zostały przerwane już 31 lipca, tuż za ostatnim pociągiem z Niemiec pełnym uciekinierów z rosyjskim paszportem. Potencjalnie Kalisz trafił na linię ognia, gdyż od czasu budowy kolei w mieście stacjonował rosyjski pułk kawalerii, naprzeciw zaś, tylko 10 km od rosyjskiej granicy, w Ostrowie Wielkopolskim stały trzy bataliony 155. Pułku Piechoty.
Czytaj więcej
Mnie tu może wiele rzeczy wkur..., ale to wszystko przestaje się liczyć, gdy sobie pomyślę, że to jest jedyne miejsce na ziemi, na którym uczciwie mogę napisać cztery proste litery: MOJE.