Sam mam bardzo ambiwalentne stanowisko w tej sprawie. Z jednej strony, argumenty, jakimi posłużył się dla uzasadnienia owej drugiej w dziejach naszego państwa wyprawy kijowskiej sam Józef Piłsudski, wydają się logiczne i spójne, z drugiej – liczba popełnionych błędów budzi grozę.
O ofensywie ukraińskiej Piłsudskiego z 1920 r. można pisać bez końca, przedstawiać różne stanowiska i opinie, a i tak tematu się nie wyczerpie, emocji nie wygasi, kontrowersji nie rozwieje. Sam mam bardzo ambiwalentne stanowisko w tej sprawie. Z jednej strony, argumenty, jakimi posłużył się dla uzasadnienia owej drugiej w dziejach naszego państwa wyprawy kijowskiej sam Józef Piłsudski, wydają się logiczne i spójne, z drugiej – liczba popełnionych błędów budzi grozę.
Polska ofensywa rozpoczęła się 25 kwietnia 1920 r. i można powiedzieć, że zakończyła się sukcesem po zaledwie dwóch tygodniach, kiedy 7 maja wojsko polskie wkroczyło do Kijowa. Oto po 123 latach zaborów dopiero co odrodzone państwo polskie pokazało siłę, która w kilku europejskich stolicach wywołała niepokój. 4 maja marszałek Sejmu Ustawodawczego Wojciech Trąmpczyński, człowiek wielce zasłużony dla powrotu Wielkopolski do macierzy, wygłosił patetyczne przemówienie, w którym, mówiąc o Piłsudskim, odwołał się nawet do przepowiedni Adama Mickiewicza: „Gdy orły nasze lotem błyskawicy spoczną na dawnej Chrobrego granicy”. Sejm przyjął zaś przez aklamację uchwałę skierowaną do Wodza Naczelnego: „Wieść o świetnym zwycięstwie, jakie odnosi żołnierz polski pod Twoim, Naczelniku, dowództwem, napawa radosną dumą cały naród polski. Za ten krwawy i bohaterski trud, który zbliża nas do upragnionego pokoju i kładzie nowe podwaliny pod potęgę państwa polskiego – Sejm w imieniu wdzięcznej Ojczyzny śle Tobie, Wodzu Naczelny, i bohaterskiej armii serdeczną podziękę”. Pełne patosu słowa wskazywały, że władze cywilne w kraju nie do końca zdawały sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest ta kampania i jakie mogą być jej konsekwencje. Choć trudno odmówić Józefowi Piłsudskiemu słuszności w ogólnej ocenie celów i strategii, to podkreślić należy, że była to operacja spontaniczna, o wysokim stopniu ryzyka, złym rozeznaniu rozpoznawczym i złej ocenie nastrojów społeczeństwa ukraińskiego. Zdziwienie budzi wybór na sojusznika Semena Petlury, bankruta politycznego, który rok wcześniej został pokonany zarówno przez Polaków, jak i bolszewików. Wiosną 1920 r. stał na czele resztek oddziałów armii Ukraińskiej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Piłsudski dzielił z nim na mapie to, czego jeszcze tak naprawdę nie miał. W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej zgadzał się na państwo ukraińskie bez Galicji Wschodniej i zachodniego Wołynia.
Kiedy 18 maja Piłsudski wracał do Warszawy, witany był jako zwycięzca wojny, która na trwałe wyznaczyła nowe granice na wschodzie. Była to jednak iluzja. Na zachodzie jego ofensywę oceniano jako demonstrację agresji nowego państwa.
W Moskwie utrata Kijowa oznaczała „wroga u bram”.