Reklama

W sarmackiej zagrodzie równości

„Szlachcic, dawniej barczysty, wysoki i rumiany chłop z wielkimi wąsami, dziś chudeusz, który sieje i orze dla wierzycieli. Szlachcic bez ziemi, tyle, co pies bez zębów i ogona. Chcąc zostać szlachcicem, trzeba zamówić bilety z herbem u litografa. Można się także »uszlachcić« w piwiarni, winiarni”.

Publikacja: 14.08.2025 04:25

Szlachcic polski, 1818 rok

Szlachcic polski, 1818 rok

Foto: Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie

Taką nieco humorystyczną definicję szlachcica podał na początku XX wieku Kazimierz Bartosiewicz. Chociaż formalnie wszyscy przedstawiciele szlachty byli równi, w ramach stanu istniała hierarchia majątków i wpływów.

Na szczycie tej hierarchii społecznej znajdowali się magnaci – właściciele rozległych majątków ziemskich zwanych latyfundiami. Posiadłości te, nierzadko obejmujące obszary liczące nawet kilka tysięcy kilometrów kwadratowych, zapewniały ich właścicielom niemal niezależne panowanie, przez co często określano je mianem państw w państwie.

Magnaci i ich latyfundia

Rodzina Tęczyńskich na początku XVII wieku dysponowała majątkiem, na który składały się: 3 zamki, 4 miasta, 111 całych wsi, 5 części wsi, 41 folwarków i 3 dwory, wszystko to na obszarach województw krakowskiego, sandomierskiego, bełskiego i ruskiego.

Mniej więcej w tym samym czasie Stefan Zbaraski posiadał 7 miast oraz około 175 wsi. Jego brat, książę Jerzy Zbaraski, w województwie bracławskim władał 19 283 gospodarstwami chłopskimi i mieszczańskimi oraz 35 miastami, a w województwie kijowskim – ponadto 5 miastami i 97 wsiami; po śmierci Krzysztofa małopolski majątek Jerzego zwiększył się o kolejne 2 miasta i 40 wsi.

Czytaj więcej

Skąd tyle przemocy w Polsce. Powrót do czasów magnackich?
Reklama
Reklama

Jerzy Samuel Lubomirski, słynny rokoszanin i jeden z najpotężniejszych magnatów drugiej połowy XVII wieku, zgromadził majątek imponujący pod względem zarówno liczby, jak i różnorodności. Po rodzicach odziedziczył aż 230 nieruchomości obejmujących 6 miast, 82 wsie, 49 folwarków oraz inne mniejsze osady. Małżeństwo z Konstancją Ligęzianką przyniosło mu dodatkowo miasto Rzeszów oraz 25 wsi, a po bracie, który zmarł bezpotomnie, mężczyzna odziedziczył kolejne 7 miast, 56 wsi i 33 folwarki.

Jednym z najzamożniejszych magnatów Małopolski w drugiej połowie XVI wieku był Spytek Wawrzyniec Jordan, który mógł się poszczycić własnością 2 zamków, 4 miast, 85 wsi i 16 folwarków.

Zamożność i struktura majątków różniły się w zależności od regionu oraz okresu w historii. Na przykład w połowie XVII wieku najbogatszym szlachcicem na Podlasiu był Łukasz Opaliński, starosta bełski i późniejszy marszałek nadworny koronny, który dysponował jednak znacznie skromniejszym majątkiem: 1 miastem, 43 wsiami i 3 folwarkami.

Bogactwo, a także związana z nim niezależność, dawały znaczący wpływ na decyzje podejmowane przez sejm, co magnaci często wykorzystywali – na przykład korumpowali biedniejszą szlachtę, by zyskać poparcie dla własnych interesów.

Szlachta średnia, drobna i zaściankowa

Drugą grupę w sarmackiej strukturze tworzyła szlachta średnia. Historycy nie są zgodni co do kryteriów klasyfikacji jej majątku szlacheckiego – jedni proponują analizę rejestrów podatkowych i wysokości płaconego podatku, inni sugerują ocenę wielkości prowadzonych gospodarstw. Ostatecznie uzgodniono, że średnią szlachtę można rozróżnić na podstawie podatków od maksymalnie pięciu łanów ziemi. Łan ziemi przez wieki był różnie definiowany – przyjmijmy, że wahał się między siedemnastoma a dwudziestoma pięcioma hektarami.

Średnia szlachta w Małopolsce w drugiej połowie XVI wieku posiadała jedną lub dwie wsie, a w powiecie kcyńskim w pierwszej połowie XVII wieku – od jednej do pięciu osad. W powiecie orłowskim w drugiej połowie XVII wieku za przedstawicieli średniej szlachty uznano rodzinę Szczawińskich, która posiadała około dwudziestu wsi, oraz rodzinę Korycińskich, do której należało jedenaście i pół wsi.

Reklama
Reklama

Poniżej szlachty średniej plasowała się szlachta drobna, zwana także jednowioskową. Byli to posiadacze niewielkich majątków, zwykle ograniczonych do jednej wsi. Do tej grupy można zaliczyć serialowego Jana Pawła Adamczewskiego, który posiadał połowę Adamczychy.

Czytaj więcej

Gniazda rodu Lubomirskich

Na samym dole hierarchii znajdowała się biedniejsza szlachta, często pozbawiona ziemi lub posiadająca jedynie niewielkie obszary. Grupa ta, nazywana szlachtą zagrodową, szlachtą zaściankową lub gołotą, była najliczniejsza – ale jednocześnie najbardziej stabilna pod względem osadnictwa.

Przykładem może być wieś Żary w województwie krakowskim. Jeśli porównamy dane Jana Długosza z XV wieku z rejestrem pogłównym z 1662 roku, zobaczymy, że przez ponad dwa wieki tę osadę zamieszkiwała szlachta zagrodowa. Ze względu na trudne warunki bytowe to właśnie ona często była podatna na wpływy magnaterii. Potężni możnowładcy umiejętnie wykorzystywali niski status majątkowy i społeczny takich osób, by zyskać wsparcie w postaci głosów podczas sejmików i sejmów elekcyjnych, szczególnie w czasie wyboru króla.

„Chart bez ogona...”

Jak widać, na tle struktury szlacheckiej nasz Jan Paweł Adamczewski prezentuje się dość skromnie. Czy miał jednak szansę na awans społeczny? Zdecydowanie tak – a możliwości były różnorodne: koligacje rodzinne i przyjacielskie, dziedziczenie majątków po krewnych, korzystne małżeństwa dzieci (na przykład ożenek Anieli z synem magnata). Inne rozwiązania to aktywność na sejmikach, pozyskanie wpływowego magnackiego protektora, a przede wszystkim zdobycie zaszczytnych urzędów – od powiatowych aż po fotel senatora. Urzędy stanowiły ważny element budowania prestiżu i pozycji społecznej. Jak celnie ujął to Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”:

„Chart bez ogona jest jak szlachcic bez urzędu,

Reklama
Reklama

Ogon też znacznie chartom pomaga do pędu”.

Zdobycie urzędu nie tylko wzmacniało pozycję szlachcica, lecz także symbolizowało jego miejsce w hierarchii społecznej.

Najważniejszymi urzędnikami ziemskimi byli wojewoda i kasztelan, którzy z urzędu wchodzili do senatu. Wojewodowie zarządzali województwami Rzeczypospolitej, pełnili istotne funkcje wojskowe, takie jak organizowanie pospolitego ruszenia, dbali o porządek i podejmowali kluczowe decyzje na szczeblu lokalnym. Co więcej, wojewodowie krakowski, poznański, kaliski, sandomierski, wileński i trocki posiadali klucze do skarbca koronnego na Wawelu. Ich najbliższymi współpracownikami byli kasztelanowie, odpowiedzialni za zarządzanie mniejszymi jednostkami terytorialnymi. Spośród nich kasztelan krakowski cieszył się szczególnym prestiżem, również zasiadał w senacie i posiadał klucze do skarbca. Chociaż urzędy ziemskie miały genezę w średniowieczu, wiele z nich przekształciło się w stanowiska honorowe, nadawane w uznaniu zasług lub jako wyróżnienie. Znaczenie miały stanowiska dygnitarskie, a więc wspomniany wojewoda, kasztelan, podkomorzy (przewodniczył sądowi podkomorskiego, mógł też odpowiadać za własność monarchy na danym terenie), marszałek ziemski (przewodniczył sejmikowi), sędziowie, podsędkowie (zastępowali sędziów), pisarze (prowadzili księgi ziemskie). Mianował ich król według własnego rozeznania.

SARMATIA. CZARNA LEGENDA ZŁOTEGO WIEKU Znak Horyzont, Kraków 2025

SARMATIA. CZARNA LEGENDA ZŁOTEGO WIEKU Znak Horyzont, Kraków 2025

Obok nich istniała też grupa urzędów honorowych. Stolnik, niegdyś odpowiedzialny za przygotowanie i podawanie posiłków na dworze władcy, miał swojego zastępcę w postaci podstolego. Cześnik dbał o zaopatrzenie dworu w trunki, a podczaszy zajmował się sprowadzaniem win i przypraw. Łowczy organizował królewskie polowania, z kolei miecznik opiekował się zbrojownią władcy. Także szereg innych funkcji, które już straciły pierwotne znaczenie praktyczne, nadal wiązał się z prestiżem. Jedynie urząd starosty (zarządcy dóbr królewskich), zwłaszcza w Wielkopolsce, zachował swoją pozycję i wpływ na nominację podwładnych.

Reklama
Reklama

W strukturze administracyjnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów kluczową rolę odgrywali urzędnicy ministerialni, którzy pełnili funkcje związane z zarządzaniem państwem i dworem królewskim. Do najbardziej prestiżowych stanowisk należały urzędy marszałka wielkiego, kanclerza oraz podskarbiego, łączące w sobie aspekty bezpieczeństwa, polityki oraz gospodarki.

Marszałek wielki – funkcja ta wywodziła się jeszcze z okresu średniowiecza – był odpowiedzialny za bezpieczeństwo króla i utrzymanie porządku w miejscu jego pobytu. Zadania na tym stanowisku obejmowały organizację ochrony monarchy i rozwiązywanie kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego. Marszałek mógł sądzić osoby łamiące prawo w rejonie przebywania króla, a podczas realizowania swoich obowiązków korzystał ze wsparcia straży marszałkowskiej. Był również mistrzem ceremonii królewskich, organizował audiencje i dbał o przyjmowanie zagranicznych poselstw zgodnie z protokołem dyplomatycznym.

Kanclerz, często określany jako odpowiednik współczesnych ministrów spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych, zarządzał kancelarią królewską i kierował polityką zagraniczną, a częściowo także wewnętrzną. Jego rola obejmowała pieczętowanie wszelkich dokumentów wychodzących z kancelarii królewskiej. Był również odpowiedzialny za publikację konstytucji sejmowych. Urząd był podzielony na kanclerza koronnego i kanclerza litewskiego.

Podskarbi, pełniący funkcję ministra skarbu, zarządzał finansami państwa. Do jego obowiązków należał nadzór nad królewskim skarbcem.

Stanowiska wojskowe

Istotne były również funkcje wojskowe, do których pretendowali Sarmaci. Stanowisko hetmana było najwyższym stanowiskiem wojskowym w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Funkcja dzieliła się na dwa główne urzędy: hetmana wielkiego koronnego, odpowiedzialnego za wojska Korony, oraz hetmana wielkiego litewskiego, nadzorującego wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego. Hetmani wielcy mieli swoich zastępców, zwanych hetmanami polnymi, którzy zajmowali się operacyjnym dowodzeniem wojskami w terenie, szczególnie podczas działań wojennych.

Reklama
Reklama

Pomocą hetmanom – zarówno wielkiemu, jak i polnemu – służyli regimentarze, czyli dowódcy powoływani tymczasowo, zwykle na czas wojny lub w przypadku nieobecności hetmana. Dodatkowo w skład sztabu pomocniczego wchodzili oficerowie niższego szczebla, odpowiedzialni za realizację zadań taktycznych i administracyjnych, takich jak działania logistyczne, komunikacyjne czy związane z zarządzaniem oddziałami w polu.

Co ważne, w sarmackiej Rzeczypospolitej obowiązywała zasada incompatibilitas (niezgodności), która w założeniu miała zapobiegać kumulowaniu zbyt dużej władzy w rękach jednej osoby. Zgodnie z tą regułą łączenie niektórych urzędów było zakazane – na przykład kanclerz nie mógł jednocześnie sprawować funkcji starosty, wojewody czy kasztelana. Miało to pomóc zachować równowagę w strukturach władzy oraz zapobiegać konfliktom interesów. W praktyce jednak zasada ta była często łamana. Dygnitarze wykorzystywali swoje wpływy i znajomości, by omijać zakaz, co prowadziło do koncentracji władzy w rękach kilku osób. Tego rodzaju praktyki stawały się przyczyną napięć i sporów między szlachtą, królem a możnowładcami, którzy gromadzili w swoich rękach liczne urzędy. Zasada ta, choć ustanowiona dla dobra państwa, w rzeczywistości często pozostawała martwą literą i stawała się punktem zapalnym w politycznych konfliktach epoki.

Czytaj więcej

Jerzy Lubomirski: Najlepszy wróg króla

Urzędy były też zarzewiem konfliktów interesów między szlachcicami. Przykładem nietypowego sporu, który miał miejsce w powiecie mozyrskim, w województwie mińskim, jest konflikt między Stefanem Łowejką a Stefanem Łozką. Łowejko to postać niezwykle intrygująca, a badania wskazują, że był on także wolnomyślicielem religijnym. Miał mawiać, że „piekło i raj występują jedynie na ziemi, zależnie od tego, jak się komu powodzi, świat nie jest stworzony, ale tak od wieków stoi”. Dziś można by go określić mianem agnostyka. Nie tylko jego przekonania wywoływały jednak kontrowersje, ale również zażarty spór o rozgraniczenie wsi Zahał, który Łowejko toczył z Łozką. Łozka wykorzystał poglądy tego szlachcica, żeby w 1591 roku oskarżyć go przed Trybunałem Litewskim o brak wiary w Trójcę Świętą i Chrystusa, o zaprzeczanie nieśmiertelności duszy oraz życia pozagrobowego, a także o stawianie znaku równości między człowiekiem a zwierzęciem. Trudno dziś stwierdzić, czy rzeczywiście takie poglądy wyznawał Łowejko, brak jakichkolwiek informacji na temat wyników śledztwa i wyroku Trybunału powoduje jednak, że sprawa pozostaje niejasna. Nieustępliwy Łozka nie poprzestał na tym – starał się zdyskredytować nie tylko samego Łowejkę, lecz także jego brata Jana, który pełnił funkcję marszałka mozyrskiego, a także samego Stefana, podsętka mozyrskiego. Łozka próbował przekonać, że obaj bracia są bezbożnikami, a co za tym idzie – nie zasługują na pełnienie tak ważnych funkcji.

Antyczne (i legendarne) ślady przodków

Historia antyczna odgrywała istotną rolę w kształtowaniu tożsamości szlachty w odniesieniu zarówno do dziejów Rzeczypospolitej, jak i do genealogii poszczególnych rodów. Prawna przynależność do stanu szlacheckiego była ważna, lecz równie istotne okazywało się budowanie narracji o przodkach, wzmacniających prestiż i pozycję rodu. Podstawą konstrukcji genealogicznej często stawały się herby i nazwiska szlacheckie, które zaczęto interpretować jako nawiązanie do starożytnych symboli i nazw, postaci mitologicznych czy wydarzeń historycznych. Już u progu kształtowania się sarmatyzmu Marcin Kromer wskazywał jednak, że większość herbów wywodzi się od założycieli rodów, ale geneza symboliki jest trudna do ustalenia, ponieważ w dawnych czasach nazwiska i herby nie były związane z konkretnymi posiadłościami, tak jak często bywało później:

Reklama
Reklama
Rycina z dzieła Wacława Kunickiego „Obraz szlachcica polskiego”, 1615 rok

Rycina z dzieła Wacława Kunickiego „Obraz szlachcica polskiego”, 1615 rok

Foto: Ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej

„Istnieje wiele rodów i jakby gałęzi szlachty polskiej, które się rozróżnia nie według miejscowości czy krain, ale według pewnych znaków rodowych zwanych herbem lub godłem, oraz według ich nazw. Poszczególne znaki obejmują z kolei wiele linii i rodzin, które rozróżnia się według nazwisk i stopnia pokrewieństwa, w linii męskiej. […] Niegdyś bowiem rycerze nie brali nazwisk, tak jak to jest teraz, od zamków, włości i wiosek, których byli panami, lecz przekazywano z ojca na syna skądkolwiek wzięte czy nadane imiona, nawet w przypadku utraty czy zmiany ojcowizny i to do najdalszych pokoleń”.

W XIX wieku Joachim Lelewel dokonał obliczeń, ile herbów powstało na ziemiach polskich, i ukazał rozwój heraldyki przez zestawienie dorobku poszczególnych staropolskich heraldyków. Pod koniec średniowiecza Jan Długosz opisał w swoich dziełach około pięćdziesięciu herbów. Kolejny istotny wkład w tę dziedzinę wniósł w XVI wieku Kromer, który scharakteryzował sto piętnaście herbów. Największy postęp w polskiej heraldyce dokonał się jednak za sprawą Bartłomieja Paprockiego. W swoich najważniejszych dziełach – „Gniazdo cnoty” (1578) i „Herby rycerstwa Polskiego” (1584) – Paprocki przedstawił ponad dwieście herbów. Szymon Okolski stworzył natomiast monumentalne trzytomowe dzieło „Orbis Polonus” (1641–1645), które zwiększyło liczbę znanych herbów – łącznie było ich już blisko dwieście dziewięćdziesiąt. W XVIII wieku Kasper Niesiecki w swoim herbarzu zebrał wiedzę z wcześniejszych źródeł i rękopisów, w tym tę dotyczącą szlachty litewskiej oraz pruskiej. Dzięki jego pracy liczba opisanych herbów wzrosła do pięciuset, a jeśli uwzględnić ich różne odmiany – nawet do sześciuset pięćdziesięciu.

Herby, czyli prestiż

W epoce sarmackiej herby były wszechobecne, ponieważ stanowiły ważny element identyfikacji i prestiżu szlachty. Zamieszczano je na pieczęciach, dokumentach i flagach; w kościołach, pałacach oraz dworach; na nagrobkach, portretach przodków i sztandarach wojskowych. Niektórzy staropolscy pisarze krytykowali szlachecki snobizm – twierdzili, że powoływanie się na splendor przodków i eksponowanie swojego herbu jest przejawem próżności, która nie wnosi do życia niczego wartościowego. Wacław Potocki w jednym ze swoich utworów pisał, że nadmierne ozdabianie wnętrz pałaców herbami i wieszanie portretów przodków na ścianach może szkodzić, zamiast zdobić, jeśli nie jest zgodne z prawdziwymi wartościami i zasadami reprezentowanymi przez przodków. Sugerował, że lepiej zrezygnować z tych ozdób, jeśli nie odzwierciedlają one cnoty sławnych członków rodu. W ten sposób krytykował szlachecki snobizm:

„Zwierciadłami obrazy przodków waszych i te

Herby, którymi ściany w pałacach okryte.

Zrzućcie je raczej abo kędy w cnocie skazy,

Poprawcie, niech się z wami zgadzają obrazy.

Już stępiał hak Orłowie; nie dziubie, nie kluje,

Kogo złoto do skały łakomstwa przykuje.

Złoto sławę, honory, złoto cnotę rodzi;

Herb ni nacz, prócz na pieczęć do listów się godzi.

Z tarcze na pierścień, z konia przesiadł się na wołu,

Niszcze też stan szlachecki z herbami pospołu”.

Przejdźmy jednak do sedna. Moda na chwalenie się antycznymi przodkami niekiedy mogła być wręcz… urocza. Pacowie herbu Gozdawa – litewski ród magnacki – uznawali, że pochodzą od mitycznego Palemona, który przybył na Litwę z Rzymu. Zaczęli szukać potwierdzenia tej historii we Włoszech. W Wenecji udało się odnaleźć patrycjuszowską rodzinę Pazzich, której nazwisko brzmiało podobnie do nazwiska Paców, i która używała podobnego herbu. Kiedy w 1669 roku papież Klemens IX kanonizował Marię Magdalenę de’ Pazzi, Pacowie uznali ją za patronkę swojego rodu. W drugiej połowie XVII wieku wybudowali w Pożajściu klasztor i kościół pod jej wezwaniem.

Ciekawą historię ma także herb Korwin (Ślepowron). Paprocki podaje, że wywodzi się on od rzymskiej rodziny Waleriuszy. Podczas najazdu barbarzyńców na Rzym Marek Waleriusz ­Messala Korwinus stoczył walkę z jednym z najeźdźców, a na pomoc – ku zdumieniu przeciwnika – przyszedł mu kruk (łac. corvus). Po tej bitwie rodowi Waleriuszy nadano przydomek Korwin. Członkowie tej rodziny przybyli do Polski, gdzie mieli wielkie zasługi i byli wysoko cenieni przez polskich królów i książąt. Jeden z przedstawicieli tego rodu zachował wyjątkowe godło herbowe – kruka ze złotym pierścieniem, który stał się symbolem rodu.

Herb Ciołek wywodzono zarówno z czasów rzymskich, jak i z czasów sarmackich. Pochodzić miał od rodziny Witelliuszów (łac. vitellus – „cielę”), której korzenie znajdowały się w Rzymie. Zgodnie ze staropolskimi dziejopisami arcybiskup Robert Witelliusz przybył do Polski z Wiecznego Miasta na początku X wieku, aby objąć arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Duchownemu towarzyszył Paulin, który osiadł w Polsce, zdobył majątek i zapoczątkował ród Ciołków. Inne źródła sugerują jednak, że rodzina mogła jeszcze wcześniej przenieść się z Sarmacji do Włoch, a stamtąd dotrzeć do Polski. Herb Ciołek miał zostać nadany rodowi za odwagę i męstwo, gdy Sarmaci odbili od Galów swoje stada bydła bez rozlewu krwi. Symbol byka w herbie miał odzwierciedlać siłę i waleczność. Legenda mówi również, że Lech początkowo używał herbu Ciołek, zanim zamienił go na Orła. Herb ten wiąże się więc zarówno z pobożnością, jak i z odwagą, co podkreślają tacy kronikarze jak Długosz i Bielski. Najsłynniejszą rodziną posługującą się tą symboliką była rodzina Poniatowskich w XVIII wieku.

Fragment książki Artura Wiesława Wójcika „Sarmatia. Czarna legenda Złotego Wieku”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Taką nieco humorystyczną definicję szlachcica podał na początku XX wieku Kazimierz Bartosiewicz. Chociaż formalnie wszyscy przedstawiciele szlachty byli równi, w ramach stanu istniała hierarchia majątków i wpływów.

Na szczycie tej hierarchii społecznej znajdowali się magnaci – właściciele rozległych majątków ziemskich zwanych latyfundiami. Posiadłości te, nierzadko obejmujące obszary liczące nawet kilka tysięcy kilometrów kwadratowych, zapewniały ich właścicielom niemal niezależne panowanie, przez co często określano je mianem państw w państwie.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Historia Polski
Paweł Łepkowski: Pytania o wojnę 1920 roku
Historia Polski
Polski wkład w sukces alianckiej operacji „Torch”
Historia Polski
Wawel: rezydencja prezydenta RP
Historia Polski
Rząd zapomina o zasłużonych Polakach. Porzucono plan sprowadzenia szczątków
Historia Polski
ORP Huragan – okręt zbudowany po 90 latach
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama