Ale czy ta sytuacja w ogóle miała miejsce? Czy zniecierpliwieni i wyczerpani czekaniem w gorącym lipcowym słońcu rycerze zakonni ubłagali wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, aby ten wysłał do króla polskiego swoich heroldów?
Ksiądz kanonik krakowski Jan Długosz w swoich sławnych „Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae" zapisał, że król, nie zważając na wieści o nadciągających chorągwiach krzyżackich i wykazując się nadzwyczajnym spokojem, wysłuchał dwóch mszy. „Prosząc o pomoc niebios z większą niż zwykle pobożnością, modlił się w czasie mszy – pisał Długosz. – I nie poprzestając na tym, padłszy na kolana i przez długi czas trwając na modlitwie, prosił Pana niebios, żeby ta wyprawa była pomyślna dla niego i dla jego wojska i by mając zapewnione powodzenie, odniósł pełne zwycięstwo nad wrogiem".
Kronika Jana Długosza była bez wątpienia profilowana ideologicznie. Kanonik krakowski uznawał wyższość Kościoła nad państwem i jawnie okazywał niechęć do przedstawicieli panującej dynastii jagiellońskiej. Należał do obozu kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, w którym wierzono, że Jagiełło i Witold świadomie zmarnowali zwycięstwo pod Grunwaldem.
Jak zatem powinniśmy odczytywać opis Długosza wizyty krzyżackich emisariuszy przed królewskim namiotem 15 lipca 1410 r.? Czy jest on rzetelny i dokładny? Dlaczego kronikarz, wbrew swoim poglądom, zdobył się na ukazanie Jagiełły jako mądrego stratega, który nie daje się wciągnąć w pełną cynizmu prowokację rycerzy zakonnych?
Przypuszcza się, że jednym z emisariuszy był komtur tucholski Heinrich von Schwelborn. Dowodził on XIX chorągwią krzyżacką, która dokonała licznych zbrodni na ludności cywilnej. Razem z komturem człuchowskim Gamratem von Pinzenau Schwelborn kazał pustoszyć ziemię złotowską i nakielską na pograniczu Kaszub i Pomorza. Spalił Bydgoszcz, Kamień Krajeński i Sępólno Krajeńskie.