6 czerwca 1944 r. rozpoczęła się operacja lądowania wojsk alianckich we Francji, a tym samym – ostatni akt upadku hitlerowskich Niemiec. Do dziś ta operacja, oznaczona kryptonimem „Overlord” (mianem D-Day określany jest dzień lądowania), pozostaje największymi działaniami desantowymi w dziejach. Nie powinno zatem dziwić, że wymagała bezprecedensowego wysiłku logistycznego, zastosowania nowatorskich rozwiązań technicznych oraz skoordynowanego działania sił alianckich na niewyobrażalną wcześniej skalę.
Nim skupimy się na opowieści o tym, jak do lądowania w Normandii w ogóle doszło, bez wgłębiania się w zbędne w tym miejscu szczegóły od razu, powiedzmy sobie, że otwarty w wyniku D-Day front we Francji, wbrew ukutemu przez radziecką propagandę terminowi, formalnie drugim frontem nie był. Pomijając już inne teatry działań, musimy pamiętać, że również na kontynencie europejskim toczyły się w tym czasie (od 1943 r.) walki na froncie włoskim. Nie ulega jednak wątpliwości, że dopiero przeniesienie walk do Francji w istotnym stopniu odciążyło front wschodni, umożliwiając wojskom ZSRR przyspieszenie ofensywy, a w dalszej perspektywie wygranie wyścigu o Berlin.