Po minięciu rozciągającego się na długości 90 km Anavilhanas – największego archipelagu rzecznego na świecie: 400 wysp, bagienne lasy zwane igapo’, mokradła, istny raj dla badaczy i naukowców – kąpiemy się na pięknej plaży stanowiącej jaskrawy kontrast między białym jak śnieg piaskiem a ciemną tonią Rio Negro. Dopełnieniem atrakcji są igraszki z różowymi delfinami, które karmimy i z którymi wchodzimy w interakcje.
Bóstwa animistyczne
Oszałamiająca selwa amazońska zawsze była siedzibą bóstw animistycznych, krainą mitów i pierwotnych wierzeń religijnych. Roi się od tajemniczości, demonów i zjaw, pozbawia człowieka rozsądku i zmusza do wypatrywania dziwów. Kilka dni temu w portowym szynku w Manaus, zapełnionym w samo południe robotnikami portowymi, piłem piwo z synem delfina rzecznego, zwanego przez tubylców boto. Miał na imię João i był oficjalnie zarejestrowany w urzędzie stanu cywilnego w Alenquer jako owoc związku pani Terezy Conceição właśnie z boto. W istocie rzeczy młody doker w pełni przynależał do rasy ludzkiej, nawet jeśli jako blondyn o jasnych oczach zupełnie nie pasował do miejscowych standardów genetycznych. Opowiadał mi o osobliwej koligacji łączącej go z ojcem, różowym delfinem żyjącym w wodach amazońskiej puszczy, źle widzianym przez jej mieszkańców, bo zdarza się mu wykradać ryby z sieci, czy wyrywać wiosło z rąk wioślarza.
Czytaj więcej
Naukowa ekspedycja, wspierana przez rząd peruwiański, zebrała optymistyczne wyniki: odnalezienie...
– Bywa – ciągnął mój nowy znajomy – że napotyka samotną młodą kobietę, która nie zdążyła za dnia wrócić pirogą z odległej wioski. Biedna niewiasta, uwiedziona przyciągającym jak magnes śpiewem, nie jest w stanie się oprzeć i zostaje wciągnięta pod wodę. W dziewięć miesięcy później kobieta, wciąż oszołomiona, wydaje na świat albinosa o niezbyt gładkim usposobieniu i słabowitym zdrowiu. I wcale nie tak rzadko, zwłaszcza z dala od centrów miejskich, dzieci rodzą się właśnie z takich związków. Oczywiście, cierpią na kompleks niższości, nie zdając sobie sprawy z domysłów socjologów co do legendy zręcznie rozpowszechnianej przez północnoeuropejskich misjonarzy stojących przed koniecznością wyjaśnienia niewytłumaczalnej obfitości dzieci o jasnych czuprynach i niebieskich oczach. Delfiny wprawdzie nie stanowią przedmiotu zainteresowania lokalnej kuchni, bo ich mięso jest wyjątkowo ohydne, ale miejscowi łowią je ze względu na genitalia wykorzystywane do produkcji amuletów zapewniających płodność i męstwo.
W Manaus kapitan 8-kabinowej rustykalnej łodzi przystosowanej do wycieczek w głąb dżungli, Indianin z plemienia Baniwa, starał się odradzić mi wizytę w Airão Velho, osadzie widmo. Ale teraz nie było czasu, aby o tym rozmyślać, bo błękitne niebo nagle zmieniło kolor na ołowianoszary, a spokojne dotąd wody zaczęły tworzyć fale niczym dla surferów. Ogłuszający szum ulewy bębnił na powierzchni wody. Ni stąd, ni zowąd rozpętała się bez ostrzeżenia burza, która uderzyła w nas ze wszystkich stron. Wiatr z impetem targał czubkami drzew, łódź trzęsła się gwałtownie z burty na burtę niczym nieokiełznany koń próbujący zrzucić jeźdźca. Zapadła ciemność, a po niej nastąpił błysk, który wkrótce rozpłynął się w przerażającym huku. Niebawem zaczął wiać wiatr. Najpierw w rozproszonych szkwałach, potem coraz częściej, aż w końcu przybrał wymiar wichury. W regionalnych pieśniach nazywają ją „banzeiro” – symbolizuje siłę i wzburzenie wód Amazonki. W religii afrobrazylijskiej to Iansã, pani błyskawic i władczyni wiatrów, która uczy, że życie polega na odkrywaniu siebie z siłą i determinacją, stawiając z odważnym sercem czoła czasowi. Gdziekolwiek przejdzie, powietrze się zmienia, energia wibruje, a dusze się budzą.