Dopóki trwało osmańskie panowanie na Bliskim Wschodzie, nawet próby wyjednania autonomii dla żydowskiej diaspory okazały się zbyt ambitne. Osmanów niepokoiło powołanie w 1897 r. Światowej Organizacji Syjonistycznej, od początku wyposażonej w pokaźne środki na wspieranie osadnictwa w Ziemi Świętej. Hasło: „Ziemia bez ludu dla ludu bez ziemi", przy 600 tys. Arabów zamieszkujących Palestynę u progu I wojny światowej, mogło zwiastować w nieodległej przyszłości tylko jedno – poważne problemy.
Narodowy dom dla narodu żydowskiego
Szansa na nowe otwarcie pojawiła się w roku 1914. Jak inne młode nacjonalizmy, także syjonizm chciał rozkwitnąć na ciałach mocarstw poległych w Wielkiej Wojnie, upatrując w imperium brytyjskim sprawcy i beneficjenta przyszłej klęski Turcji. Włodzimierz (Ze'ew) Żabotyński, zafascynowany Józefem Piłsudskim radykał z Odessy, od początku pragnął wywalczyć państwo Izrael zbrojnie u boku Brytyjczyków. Biorąc za wzór polskie legiony, marzył o żydowskiej armii, jednak jego misja w Egipcie z marca 1915 r. została zlekceważona. Zamiast pułków frontowych dostał jednostkę pomocniczą, która pod Gallipoli dostarczała mułami zaopatrzenie do okopów. Urażony Żabotyński wyjechał, szukając szczęścia gdzie indziej, a ów „Zion Mule Corps" został rozwiązany w następnym roku.
Syjoniści mieli wszakże do dyspozycji mocniejsze środki perswazji niż czysty zapał Żabotyńskiego. W obliczu pierwszych sukcesów brytyjskich w Gazie Chaim Weizmann, wówczas prezes Syjonistycznej Federacji Wielkiej Brytanii i Irlandii, przez cały 1917 r. krążył między Paryżem a Londynem, mając za plecami asystę bankierskiego klanu Rothschildów. Aby uniknąć drażliwego słowa „państwo", sugerował uznanie Palestyny za „narodową siedzibę żydostwa". Jego starania zwieńczył list ministra spraw zagranicznych Arthura Balfoura do barona Rothschilda z 2 listopada 1917 r., wyrażający wolę wspierania przez rząd idei „narodowego domu dla narodu żydowskiego". Dokument znany jako deklaracja Balfoura był osobistą zasługą Chaima Weizmanna, którego naukowe odkrycia i patenty bardziej przysłużyły się brytyjskiej armii niż żydowskie wojsko. Uruchomienie przemysłowej produkcji acetonu na potrzeby zbrojeń otwierało Weizmannowi drzwi wszystkich rządowych gabinetów w Londynie. Marginesem zysków były sformowane w Anglii cztery żydowskie bataliony piechoty.
Deklaracją Balfoura syjoniści zyskali argument do negocjacji w Wersalu, co z kolei uruchomiło napływ żydowskich imigrantów do Palestyny. Zaniepokoiło to Arabów, także mamionych podczas wojny obietnicami słanymi na pęczki z Egiptu do emira Fajsala I.
Hagana rusza do boju
Pierwszych skutków swej nieprzemyślanej polityki Brytyjczycy doświadczyli z początkiem kwietnia 1920 r. w Jerozolimie, gdy muzułmańska pielgrzymka zmieniła się w antyżydowskie rozruchy. Turcy, znając miejscowe stosunki, w święta religijne obsadzali miasto wojskiem wspartym artylerią, lecz gubernator Ronald Storrs dysponował tylko garstką hinduskich policjantów. Po zajściach Brytyjczycy aresztowali głównie żydowskich uczestników, w tym Żabotyńskiego, który został skazany na 15 lat więzienia. Zachwianie wiary w intencje i skuteczność sił brytyjskich skłoniło syjonistów do sformowania własnych bojówek militarnych – Hagany.