Podczas licznych podróży związanych z wykładami na zagranicznych uczelniach spotkałem wiele osób z dziedziny nauki, polityki i kultury, które utkwiły w mojej pamięci. Niedawno mój wnuk Mikołaj (lat 33) zapytał, czy jest wśród nich postać uznawana za wybitnego bohatera z okresu okupacji.
Opisałem mu wówczas swoją znajomość z emisariuszem Polskiego Państwa Podziemnego, którego pierwsze misje z okupowanego kraju obejmowały wyprawy do Francji (złożenie raportu o sytuacji w Polsce gen. Sikorskiemu rezydującemu w Angers). Ale jego najbardziej znana misja to dotarcie z raportem ZWZ-AK o niemieckich zaawansowanych planach całkowitej likwidacji Żydów najpierw do Londynu, a następnie przedłożenie tych dokumentów w Waszyngtonie na ręce prezydenta Roosevelta oraz przedstawicieli społeczności żydowskiej w 1943 r. Mikołaj zauważył, że warto, abym napisał wspomnienia o znajomości z Janem Karskim (ps. Witold) i podjął próbę ich publikacji jeszcze przed 110. rocznicą urodzin bohatera, który urodził się 24 kwietnia 1914 r. w Łodzi (można też znaleźć inną datę: 24 czerwca 1914 r. – przyp. red.).
Czytaj więcej
Na niewątpliwy sukces, jakim było w lipcu 1943 r. dotarcie Jana Karskiego do Ameryki wraz z dowodami Holokaustu, pracowało wielu ludzi. Ich odwaga i poświęcenie są godne pamięci nie mniej niż postawa legendarnego kuriera.
Zdaniem wielu historyków ta najważniejsza misja Jana Karskiego do Stanów Zjednoczonych nie była udana, chociaż za brak zdecydowanej reakcji na jego raport wobec Niemiec odpowiedzialność ponoszą wyłącznie demokratyczne państwa Zachodu. Założone cele przyniosły natomiast wyprawy kuriera z 1940 i 1941 r. Mimo że drugą misję do Francji w czerwcu 1940 r. przypłacił aresztowaniem i torturami, uważam że ilustruje ona najlepiej tragiczne losy kurierów oraz bohaterstwo osób zaangażowanych w działalność ruchu oporu czasów okupacji.
Powrót „Witolda” z drugiej misji we Francji
Emisariusz wracał do kraju z poleceniem przekazania planów organizacji struktur Polskiego Państwa Podziemnego działaczom niepodległościowym w Krakowie i Warszawie; podróżował przez Węgry i Słowację. Jednak kilka kilometrów przed granicą został ranny, aresztowany przez policję słowacką i przekazany Gestapo. Torturowany podczas śledztwa podjął próbę samobójstwa, przecinając żyletką przeguby obu dłoni. Odratowany przez Niemców w celu dalszego śledztwa został przewieziony do szpitala w Nowym Sączu, gdzie pozostawał pod ich nadzorem. Miał dojść do zdrowia, by Niemcy znowu mogli go przesłuchiwać. Jednak po kilku dniach, na polecenie płk. Komorowskiego (później ps. Bór), komendanta obszaru krakowsko-śląskiego, został uwolniony przez partyzantów lokalnej grupy podziemia podległej Józefowi Cyrankiewiczowi, który był wówczas szefem ZWZ-AK w województwie krakowskim.