Przywrócenia na studia wyrzuconych z powodu „Dziadów” kolegów. Słowem – nowego, wspaniałego świata. Studenci równo, razem – my, dzieci powstańców warszawskich, którzy słyszeliśmy, że po 1956 roku już jest lepiej niż za stalinizmu; dzieci ubeków, które nie chciały żyć tak jak ich rodzice; młodzi naukowcy – przyduszona polska inteligencja.
W piątek 8 marca rano na zajęciach podawaliśmy sobie: „tak, o 12.00, na głównym dziedzińcu”. Asystenci puścili nas wcześniej.
Przedwiośnie, błyski słońca, odgarnięte kupy śniegu.
Pamiętam dwa tłumy na dziedzińcu UW. Studentów z ZMS w zwartym szpalerze i moich kolegów z drugiej strony. Napierali na siebie, tamci wyrywali mnie z tłumu, koledzy za płaszcz ciągnęli do siebie. A z tyłu „robotnicy” w kuloodpornych kamizelkach częstowali już pałkami moje koleżanki.
Było dobrze po drugiej, gdy z wysokiej ławki przemawiała płomiennie Irena Lasota. Wyłoniliśmy delegację z Jadwigą Staniszkis. Delegacja – jak się dowiedzieliśmy potem – została aresztowana. Dobra lekcja kultury politycznej.