Prowadzony na miejsce kaźni nie zamierzał poddać się bez walki. Choć skrępowany, znalazł w sobie siłę, by wyswobodzić dłonie z kajdanek i rzucić się do rozpaczliwej ucieczki. Był to jego ostatni bunt przeciwko śmierci. Strzał padł niemal natychmiast – niemiecki żołnierz trafił, ale tylko ranił. Jerzy osunął się na ziemię półprzytomny. Gestapowcy dopadli go i zaciągnęli na miejsce kaźni, przywiązując go do drewnianych belek, by tym razem już nie wyrwał się przeznaczeniu. Obok stanął ksiądz, który przed chwilą udzielił mu spowiedzi. Drżącym głosem błagał katów, żeby odstąpili – by nie dopełniali haniebnego czynu, strzelając do rannego człowieka. Lecz oprawcy byli nieubłagani. Wyrok miał zostać wykonany i będzie wykonany! Kiedy pluton egzekucyjny uniósł karabiny, on oprzytomniał i zebrał w sobie resztkę sił. W ostatnim akcie niezłomności uniósł głowę i zawołał donośnie, by słyszeli go wszyscy obecni: „Niech żyje Polska! Niech żyje Grecja!”. Chwilę później salwa przecięła powietrze. Jerzy Iwanow-Szanjowicz został zamordowany przez Niemców w dzielnicy Kiesariani w Atenach – słynnym miejscu straceń żołnierzy greckiego podziemia. Rozstrzelano go wraz z czterema członkami jego grupy sabotażowej. Był 4 stycznia 1943 r.