Boską tajemnicą pozostaje nierówny między ludźmi rozdział przymiotów i uzdolnień. Chopinowi bowiem Niebiosa powierzyły kunszt ponad wszelką ludzką znakomitość, a jednocześnie, jakby dla wyrównania, pozbawiły go zdrowia, energii i witalizmu, skazując na powolną agonię w duszności, kaszlu i utracie oddechu.
Przewlekła gruźlica płuc wolno, ale systematycznie i bezwzględnie odbierała mu siły i zdrowie. Pierwszy raz z całym dramatyzmem objawiła się, kiedy miał zaledwie 21 lat. Atak kaszlu zakończył się krwiopluciem, co oznaczało, że choroba jest już na etapie bardzo zaawansowanym. Prątki gruźlicy niszczą tkankę płucną, która obumierając, uszkadza naczynia krwionośne. Ten etap choroby jest trudny do leczenia nawet w naszych czasach. Wymaga hospitalizacji i wielomiesięcznego stosowania kombinacji kilku rodzajów chemioterapeutyków o działaniu przeciwbakteryjnym, które hamują namnażanie się prątków powodujących gruźlicę. Bywa, że gruźlica jest lekooporna. Wówczas pacjent wymaga leczenia chirurgicznego i zastosowania leków drugiego rzutu. W 1831 r., kiedy podczas ataku kaszlu 21-letni Fryderyk po raz pierwszy dosłownie zalał krwią swoją białą koszulę, nikt nie rozumiał natury gruźlicy. Dopiero pół wieku później niemiecki uczony Robert Koch ogłosił wyodrębnienie bakterii tlenowej w kształcie prostej lub lekko wygiętej pałeczki, która od tej pory nosić zaczęła imię swojego odkrywcy.