Kto opowie historię ludzi z marmuru

Opowieść o Polsce Ludowej to poważne wyzwanie. Przekonała się o tym dyrekcja nowohuckiego muzeum, którego przyszłość wisi na włosku

Publikacja: 22.07.2012 16:00

Nawet ustawiony przy muzeum saturator wzbudza dziś żywe emocje, zwłaszcza wśród najmłodszych. Nowa H

Nawet ustawiony przy muzeum saturator wzbudza dziś żywe emocje, zwłaszcza wśród najmłodszych. Nowa Huta to bodaj jedyne miejsce, gdzie można zobaczyć wszechobecne niegdyś urządzenie

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

Realia, w jakich placówka pokazuje niedawno minione czasy, wydają się idealne. Muzeum PRL, oddział Muzeum Historii Polski, zajmuje potężny, socrealistyczny budynek dawnego kina Światowid, stworzonego w Nowej Hucie jako reakcja komunistycznych władz na „Poemat dla dorosłych" Adama Ważyka z 1955 r., w którym poeta wytknął komunistycznym władzom m.in. demoralizację robotników i brak dostępu do instytucji kultury. Ale choć oddział muzeum istnieje już czwarty rok, pomysłodawcy placówki – Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda – postanowili właśnie napisać jej historię od początku. Bez udziału obecnej dyrekcji muzeum i według własnego scenariusza. Na ostatnim przed wakacjami posiedzeniu Rady Miasta Krakowa, 11 lipca, Andrzej Wajda odczytał specjalne wystąpienie, w którym przekonywał rajców, by miasto przejęło placówkę, gdyż dotychczasowy jej model „się nie sprawdził".

– Ostateczny kształt muzeum nie został dookreślony. To nie ma być skansen socjalizmu, ale niezależny od politycznych wyborów model muzeum – mówił reżyser. – Patrzymy na okres PRL w kategoriach zbiorowych biografii. Placówka ma prezentować losy „ludzi z marmuru i żelaza", którzy pracowali dla Polski.

Wajda przedstawił też radnym deklarację ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. A ten – po konsultacjach z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim – obiecuje, że jeśli miasto przejmie muzeum, to co najmniej przez pięć lat będzie przekazywał 1 mln zł rocznie na jego prowadzenie. Dodatkowe środki przeznaczyć ma na sfinansowanie konkursu na scenariusz i projekt ekspozycji stałej, jej wykonanie oraz aranżację wnętrz oraz adaptację budynku.

Radni pomysłowi dotąd nie przyklasnęli. Głosowanie dotyczące przyszłości muzeum ma się odbyć we wrześniu. Ale bój o to, kto i jak opowie historię PRL, już się toczy.

W kolejce do muzeum

Od ponad trzech lat nowohuckim muzeum kieruje Jadwiga Emilewicz, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, później radca prezesa Rady Ministrów w Departamencie Spraw Zagranicznych, stypendystka Uniwersytetu w Oksfordzie. Mimo że dysponuje budżetem zaledwie około 350 tys. zł rocznie, a na etacie (oprócz siebie) ma w muzeum tylko jedną osobę, zdołała zorganizować wiele ciekawych wystaw, spotkań i lekcji historii. Placówka przyciąga tysiące młodych ludzi, a w kolejnych przedsięwzięciach pomaga zespół wolontariuszy – studentów, licealistów, gimnazjalistów. Czasem ok. 70 osób.

To dzięki ich zapałowi udają się gry miejskie, czyli interaktywne lekcje historii i zabawy organizowane dla najmłodszych. W 2011 r. licealiści mogli np. wziąć udział w grze w ramach „Projektu HardKOR" i wcielić się we współpracowników Komitetu Obrony Robotników umykających tajniakom, by dotrzeć do potrzebujących wsparcia. Po takim odkrywaniu miejskich zaułków uczestnicy gry chętniej rozmawiali z „weteranami" tamtych wydarzeń – m.in. Ludwikiem Wujcem czy Zbigniewem Romaszewskim. W ciągu pięciu miesięcy „Projekt HardKOR" obejrzało prawie 10 tys. osób.

Nawet kilkulatkom podoba się też historia piłkarskich zmagań w PRL, opowiedziana przy użyciu multimediów – „Do przerwy 0:1". W muzeum można obejrzeć skarby kibica: piłkę z lat 40., bilety na mecz ZSRR – Polska z 1967 r. czy autograf Kazimierza Górskiego. Młodzi ludzie mogą na specjalnym stadionie zagrać w piłkę bez szkody dla ekspozycji. – Aby zobaczyć tę wystawę, w ogromnej kolejce stały w czasie nocy muzeów setki krakowian. Tym projektem chwaliło się też miasto Kraków podczas Euro 2012 – mówi Jadwiga Emilewicz.

Piłkarskie rarytasy podziwiają też cudzoziemcy. Wystawa potrwa do 30 listopada, a wszystkie opisy eksponatów i multimedia przetłumaczono na język angielski.

Dla najmłodszych gości ciekawy jest nawet saturator ustawiony przed muzeum. – Mama nie dała mi się napić wody z sokiem – mówi jednak 10-letni Bartek. Jego kolegom też ten kawałek „czaru PRL" się podoba. Nigdzie indziej już go nie zobaczą.

Nie o saturator jednak może się rozbić przyszłość placówki. – O propozycji ministra kultury, jaką usłyszeli krakowscy radni, nikt mnie nie informował. To dziwne, bo nowohucki oddział mi podlega – mówi Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski w Warszawie.

Jak dodaje, zmiana formuły jest możliwa, ale konieczne są rozmowa i uzasadnienie zmiany. – Nagle, po ponad trzech latach funkcjonowania placówki, słyszymy, że to nietrafiony pomysł, choć muzeum zdobyło uznanie publiczności. Czy tylko dlatego, że pani Krystyna Zachwatowicz nie miała na nie decydującego wpływu? – dodaje dyrektor.

Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz argumentują, że nowe rozdanie jest konieczne, bo Muzeum PRL nadal nie ma stałej ekspozycji i działa od jednej wystawy czasowej do drugiej.

Tymczasem scenariusza stałej wystawy nie udało się uzgodnić, bo przewodnicząca rady programowej muzeum, a jest nią właśnie Krystyna Zachwatowicz, nie zwołała jej posiedzenia od ponad dwa i pół roku. Nie pomagały prośby dyrektora Kostry ani gotowość członków tego ciała do obrad.

– Jesteśmy w stanie głębokiej hibernacji – mówi prof. Andrzej Chwalba, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zasiada w radzie. I przypomina, że rada wstępnie zaakceptowała scenariusz stałej ekspozycji, który przygotował historyk Piotr Osęka. – Wskazała go pani Zachwatowicz – dodaje prof. Chwalba.

– To był podręcznikowy scenariusz. Brak w nim pazura muzealnika. Taka historia nas nie uwodzi – mówi Janusz Sepioł, senator PO, także członek rady muzeum. Jest zwolennikiem propozycji Andrzeja Wajdy, by to Kraków – przy wsparciu ministra – przejął placówkę.

– To nie była podręcznikowa koncepcja – zapewnia jednak jej autor. Nie wie, co się z jego scenariuszem ostatecznie stało. – Muzeum mi za projekt zapłaciło, a kiedy wiele miesięcy temu rozmawiałem z panią Zachwatowicz, nie usłyszałem o jego odrzuceniu. Przewodnicząca rady powiedziała mi, że jest spór kompetencyjny, kto będzie realizował scenariusz.

– Skoro pan Wajda i pani Zachwatowicz twierdzą, że model funkcjonowania Muzeum PRL się nie sprawdził, trzeba zapytać dlaczego? – wskazuje prof. Chwalba.

To jednak niełatwe. Rada się nie spotyka, a wybitny reżyser ani jego żona z dziennikarzami o tym rozmawiać nie chcą. Gdy wychodzili z obrad krakowskiej rady miasta, powiedzieli tylko: – Po głosowaniu radnych będziemy do państwa dyspozycji. Czyli najwcześniej we wrześniu.

Na tropie martyrologii

– Dyrektor Emilewicz przy takim budżecie dokonuje cudów – mówi prof. Tomasz Gąsowski, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, także członek rady programowej. Podkreśla jednak, że opowieść o PRL nie jest łatwa, bo oczekiwania są różne, a emocje związane z tak niedawną przeszłością żywe. Nie jest optymistą co do przyszłości muzeum.

Zmartwiona wystąpieniem Andrzeja Wajdy jest też Jadwiga Emilewicz. Przede wszystkim dlatego, że lata jej wysiłków uznano za nieudany eksperyment. A reżyser był w Muzeum PRL ostatni raz ponad dwa i pół roku temu.

Czy Krystyna Zachwatowicz krytykowała pracę szefowej muzeum? – Była niezadowolona z wystawy „Wojna polsko-jaruzelska", jaką zorganizowaliśmy w 2009 r. w rocznicę stanu wojennego – mówi Emilewicz. Jak opowiada, znanej scenograf nie podobał się już tytuł wystawy i – m.in. – pocztówki z podobizną gen. Jaruzelskiego wygłaszającego w TVP przemówienie o wprowadzeniu stanu wojennego, jakie dostawał każdy zwiedzający. W rogu tej „wejściówki" napisano: „Pamiętamy".

W krakowskim dodatku „Gazety Wyborczej" napisano, że w muzeum koncentrowano się „na wątku martyrologicznym PRL-u", a znany reżyser i jego żona chcieli stworzyć ekspozycję, która pokaże także PRL-owską obyczajowość. Tymczasem placówka właśnie ją młodym ludziom przybliża. Autor tekstu jednak nie mógł tego ocenić. Jak sprawdziła dyrektor placówki, do Muzeum PRL od lat nie zajrzał.

– Jadwiga Emilewicz okazała się silną osobowością, sprawnie zarządzającą muzeum. To zaleta, bo szef placówki nie może być „malowanym dyrektorem„ – wskazuje Robert Kostro. – A państwo Wajdowie nie chcą consensusu. Woleliby „zarządzanie ręczne„, tak aby mogli sami o wszystkim decydować. Nie mają żadnej klarownej wizji. Postawa Krystyny Zachwatowicz przypomina mi tupanie rozkapryszonej artystki – dodaje.

Przyszłość muzeum zależy teraz w dużej mierze od decyzji krakowskich radnych. Część z nich ofertę ministra kultury odbiera jako ultimatum: albo zgodzicie się na przejęcie muzeum i weźmiecie 5 mln zł, albo zamknę Muzeum PRL.

– Minister ma prawo decydować o muzeum i może uznać, że nie chce współpracować z dyrektor Emilewicz – powiedziała w czasie obrad rajców wiceprezydent Krakowa Magdalena Sroka. Według niej miasto poradzi sobie z utrzymaniem placówki, bo w sporej części koszty pokryją wpływy z biletów. Oczywiście, o ile uda się stworzyć nowoczesną placówkę na wzór Fabryki Schindlera czy muzeum w podziemiach Rynku Głównego.

Radni nie są o tym przekonani. Zwłaszcza że od Jadwigi Emilewicz usłyszeli, iż na remont budynku kina potrzeba około 60 mln zł.

Wiele emocji wywołał też projekt statutu muzeum, jaki dostali radni. Nie tylko dlatego, iż napisano w nim, że nowa instytucja – „Muzeum PRL-u w organizacji" – ma powstać już 1 października. W uzasadnieniu projektu uchwały o jego powołaniu pojawia się nazwa „SOCLAND", a – jak zapisano – Nowa Huta ma być w placówce miejscem „szczególnie eksponowanym na tle historii PRL".

Czy nowa placówka stanie się Muzeum Nowej Huty? – To byłoby działanie na szkodę mieszkańców Krakowa – ocenia prof. Chwalba i przypomina, że w ramach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa istnieje oddział poświęcony dziejom Nowej Huty. Możliwość ograniczenia opowieści o PRL do historii „wzorcowego" miasta komunizmu nie podoba się także prof. Gąsowskiemu ani senatorowi Sepiołowi. W trakcie burzliwej dyskusji część radnych uznała zresztą, że muzeum jest zbędne, bo... może gloryfikować komunizm.

– Trzeba opowiedzieć tę historię, żeby wśród młodych ludzi nie budziły się tęsknoty powrotu do PRL, a słyszę o takich, gdy rozmawiam ze studentami – mówiła Małgorzata Jantos z PO.

– Muzeum działa. Tylko pan Wajda i pani Zachwatowicz chcą je przejąć. Ale poradzimy sobie bez nich – stwierdził Józef Pilch (PiS).

O rolę reżysera i jego żony w powołaniu nowego muzeum pytał także Tomasz Urynowicz z PO, syn budowniczego Nowej Huty.

– Nie będzie gloryfikacji PRL. A Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz to przecież pomysłodawcy placówki – uspokajała wiceprezydent Sroka i obiecała otwarty konkurs, który wyłoni kierownictwo nowego muzeum.

Już raz, w 2011 r., radni na przejęcie muzeum przez miasto się nie zgodzili. Prezydent Majchrowski proponował wtedy, by przekształcić placówkę w Muzeum Nowej Huty.

– Kraków jest suwerenny w swych decyzjach. Tylko czy gwarancję rozwoju placówki dają ci, którzy teraz blokują jej działanie? – pyta dyr. Kostro. – Spodziewałbym się od miasta raczej wsparcia dla świetnie pracującej szefowej.

Jadwiga Emilewicz ma nadzieję, że nawet po możliwych zmianach muzeum będzie atrakcyjną placówką. A jeśli zostanie ogłoszony otwarty konkurs na jej dyrektora, to nie wyklucza, że w nim wystartuje.

Realia, w jakich placówka pokazuje niedawno minione czasy, wydają się idealne. Muzeum PRL, oddział Muzeum Historii Polski, zajmuje potężny, socrealistyczny budynek dawnego kina Światowid, stworzonego w Nowej Hucie jako reakcja komunistycznych władz na „Poemat dla dorosłych" Adama Ważyka z 1955 r., w którym poeta wytknął komunistycznym władzom m.in. demoralizację robotników i brak dostępu do instytucji kultury. Ale choć oddział muzeum istnieje już czwarty rok, pomysłodawcy placówki – Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda – postanowili właśnie napisać jej historię od początku. Bez udziału obecnej dyrekcji muzeum i według własnego scenariusza. Na ostatnim przed wakacjami posiedzeniu Rady Miasta Krakowa, 11 lipca, Andrzej Wajda odczytał specjalne wystąpienie, w którym przekonywał rajców, by miasto przejęło placówkę, gdyż dotychczasowy jej model „się nie sprawdził".

Pozostało 92% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy