– Chcielibyśmy, aby to był godny pogrzeb – mówił dziennikarzom w Pałacu Prezydenckim Maciej Pawełek, bliski „Inki". To właśnie on dwa tygodnie temu odebrał z rąk rektora Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie prof. Andrzeja Ciechanowicza oraz prezesa IPN dr. Łukasza Kamińskiego notę identyfikacyjną „Inki". Maciej Pawełek dodał, że chciałby, aby jej grób znajdował się w miejscu, gdzie pochowani są jej towarzysze broni. Brane są pod uwagę dwie lokalizacje: w Panteonie – Mauzoleum na Łączce lub na cmentarzu w Gdańsku. Jeden z urzędników IPN zasugerował nam, że data ponownego pochówku w Gdańsku mogłaby zostać ustalona np. na 28 sierpnia, czyli w rocznicę rozstrzelania „Inki".
Być może do tego czasu uda się potwierdzić tożsamość Feliksa Selmanowicza, ps. Zagończyk. Został on rozstrzelany razem z „Inką" i pochowany obok niej.
– Dopiero od końca stycznia dysponujemy materiałem DNA niezbędnym do potwierdzenia tożsamości znalezionych szczątków. Wyniki badań będziemy znali za około trzy miesiące – tłumaczy prokurator Roda.
Poszukiwanie miejsca tajnego pochówku „Inki" trwało kilka lat. Przełomem było odnalezienie przez Waldemara Kowalskiego, pracownika Muzeum II Wojny Światowej, niewysłanego listu do Apolonii Selmanowicz. Naczelnik więzienia informował w nim o wykonaniu wyroku kary śmierci na Feliksie Selmanowiczu przez rozstrzelanie. W informacji tej podano, że zwłoki zostały pochowane pod tabliczką nr 137 na cmentarzu garnizonowym w Gdańsku.
Jesienią poprzedniego roku odkryli je archeolodzy i naukowcy z IPN. Szczątki „Inki" i najpewniej „Zagończyka" znajdowały się w trumnach nieprzykrytych wiekami, które zostały zakopane 49 cm pod powierzchnią ziemi. W grobie „Inki" archeolodzy znaleźli buty i garść gwoździ. Jej czaszka miała ślad po kuli.
„Inka" i „Zagończyk" stanęli przed plutonem egzekucyjnym 28 sierpnia 1946 r. Z dokumentów IPN wynika, że po pierwszej salwie, oddanej z odległości zaledwie trzech metrów, oboje jeszcze żyli. Dobił ich strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszek Sawicki.