W jaki sposób upadają imperia? Już od dawna wiadomo, że jest to nie tyle jednostronne wydarzenie, co długotrwały proces, ciągnący się niekiedy przez całe dekady, i to niezależnie od okoliczności – wewnętrznych, zewnętrznych czy „mieszanych” – całego tego fenomenu. W przypadku Imperium Romanum proces ten – przynajmniej w sferze wydarzeń militarnych – trwał równe stulecie. Tak się bowiem składa, że właśnie na rok 376 przypada początek owej „wielkiej wędrówki ludów” w granicach Cesarstwa Rzymskiego, które po stu latach – w 476 r. n.e. – miało doprowadzić do upadku jego części zachodniej. Tradycyjnie też ta ostatnia data jest również najczęściej przyjmowana jako koniec epoki starożytnej i początek „mrocznej” ery wieków średnich, w powszechnym mniemaniu wiążących się z regresem cywilizacyjnym oraz czasami zabobonu, brudu i szaleństwa. Pozostawiając już na inną okazję polemikę z tą w gruncie rzeczy niesprawiedliwą i niesłuszną opinią, warto zadać sobie pytanie o moment przełomowy w tej konfrontacji cywilizacji z „barbarią”, od którego to czasu wypadki zaczęły się już toczyć lawinowo, prowadząc w sposób nieuchronny do niesławnego finału.
Barbarzyńska fala
Na ogólną ocenę sytuacji geopolitycznej, w jakiej znalazło się imperium rzymskie w przededniu „wielkiej wędrówki ludów”, wpływały jego stosunki wewnętrzne ogromnego państwa. Rzadko się bowiem pamięta, że zaczęło się ono rozpadać już na wiele dziesięcioleci przed tym, zanim barbarzyńcy – Goci obu odłamów (Wizygoci i Ostrogoci), Wandalowie, Swebowie, Alanowie, Frankowie, Burgundowie i wiele innych ludów – zaczęli się srożyć po rzymskiej stronie granicy. Pamiętać przede wszystkim należy, że po głębokim kryzysie w III w., wojnach domowych, uzurpacjach i upadku władzy centralnej Rzym, chociaż usiłował jeszcze „prężyć muskuły” wobec atakujących jego granice barbarzyńców, przenosząc nawet niekiedy wojnę na ich terytorium, był już tylko cieniem swojej dawnej potęgi. Także reformy Dioklecjana (284–305), wprowadzając system tetrarchii i kadencyjność władzy cesarskiej, nie doprowadziły do trwałego wzmocnienia imperium, a w konsekwencji pogłębiły tylko stan anarchii. Panowanie Konstantyna Wielkiego (306–337), choć pod wieloma względami przełomowe, zwłaszcza w wymiarze religijnym (koniec prześladowań i początek zwycięskiego marszu chrześcijaństwa ku dominacji) oraz politycznym (założenie Konstantynopola i przesunięcie punktu ciężkości państwa na Wschód), dla jedności imperium okazały się katastrofą. Umierając, cesarz ten podzielił bowiem państwo między swoich trzech synów (Konstantyna II, Konstansa i Konstancjusza II), stwarzając precedens, który miał stać się stałą regułą późniejszego podziału władzy, prowincji i legionów w Cesarstwie Rzymskim. W konsekwencji przez cały IV wiek władza jednego ośrodka nad całym imperium bywała już rzadkością. Trwało to aż do pamiętnego roku 395 r., w którym imperium uległo ostatecznemu podziałowi na część wschodnią i zachodnią.
Czytaj więcej
„Nie od razu Rzym zbudowano”. To stare powiedzenie jest najkrótszym podsumowaniem dziejów miasta, którego mieszkańcy podbili niemal cały znany im świat.
Na to wszystko nakładał się ferment religijny związany z walką ideologiczną nie tylko między podnoszącym głowę chrześcijaństwem a odchodzącymi w niebyt kultami pogańskimi, ale także wewnątrz samej religii chrześcijańskiej, doświadczającej sporów między dominującym nurtem ortodoksyjnym (katolickim) a odłamami nazwanymi później „heretyckimi”. Odłamy te, zwłaszcza arianizm, zdobywały uznanie u siedzących po drugiej stronie Dunaju i Renu barbarzyńców, zwłaszcza zaś u germańskich Gotów.
Rzymianom nie był jednak dany czas potrzebny do przezwyciężenia kryzysu. O lawinie zbierającej na wschodzie Europy informuje najszerzej – piszący w ostatniej ćwierci IV w. po łacinie, chociaż będący pochodzenia greckiego – Ammianus Marcellinus, ostatni z wielkich historyków starożytności. Według niego ze Wschodu przybył nieznany wcześniej w tych stronach lud Hunów, idący – o czym jednakże w starożytności na obszarze śródziemnomorskim nie wiedziano – aż od granic Chin, gdzie jako Hiung-nu jeszcze w II stuleciu p.n.e. dawali się mocno we znaki Państwu Środka. Co ich skłoniło do migracji w kierunku Europy – do końca nie wiadomo. W każdym razie już w 375 r. Hunowie rozbili państwo Ostrogotów w stepach czarnomorskich i na Krymie, na obszarze obecnej Ukrainy, a ich króla Hermanaryka miał spotkać tragiczny koniec – popełnił samobójstwo lub poległ w walkach. Stepowi jeźdźcy wzbudzali swoim wyglądem, okrucieństwem i dzikością ogólne przerażenie. Liczne ludy zamieszkujące Europę Wschodnią i Środkową opuszczały swoje dotychczasowe siedziby i przesuwając się na południe i zachód, napierały na granice Cesarstwa Rzymskiego na linii Dunaju i Renu.