Alea iacta est
Począwszy od wygnania w 509 r. p.n.e. ostatniego etruskiego króla Tarkwiniusza Pysznego, Rzym stał się republiką. Oficjalnie imperium przyjęło nazwę Senatus Populusque Romanus (SPQR, „senat i lud/naród rzymski”). W latach 451–449 p.n.e. na 12 tablicach z brązu spisano prawa „lex duodecim tabularum” oparte na wzorach greckich. Była to pierwsza kodyfikacja prawa rzymskiego i zwycięstwo liczniejszej oraz najbiedniejszej warstwy społecznej plebejuszy nad bogatymi patrycjuszami. 12 brązowych tablic kodyfikujących prawo rzymskie zostało umieszczonych na rzymskim Forum Romanum.
Pierwszy wiek przed naszą erą był w metropolii nad Tybrem czasem burzliwym i pełnym niepokoju. Walki z plemionami zamieszkującymi różne regiony Półwyspu Apenińskiego, powstanie Spartakusa i ciągłe zakłócanie żeglugi przez piratów były źródłem zmartwień dla senatu i kolejnych konsulów. Ostatecznie brutalnie rozprawiono się z powstańcami Spartakusa, Pompejusz Wielki zlikwidował w 67 r. p.n.e. plagę piratów na Morzu Śródziemnym, a po latach krwawych walk Rzymianie dogadali się z plemionami italskimi. Miasto-państwo stało się pierwszym w historii po imperium Aleksandra Wielkiego supermocarstwem. Rzym sprawował kontrolę nad wszystkim, co położone było w rejonie basenu Morza Śródziemnego. Legiony toczyły zwycięskie wojny w Azji Mniejszej, Galii i Hiszpanii.
Jednak właśnie w tym czasie złamano też fundamentalną zasadę obowiązującą od VI wieku p.n.e., że jeden człowiek nie mógł sprawować władzy bez przerwy.
Którego zatem dnia republika rzymska przeobraziła się w cesarstwo? Osobiście uważam, że 10 stycznia 49 r. przed Chrystusem, kiedy wracający z Galii ze swoim zwycięskim legionem Gajusz Juliusz Cezar przekroczył niewielki potok spokojnie płynący na północy Italii i złamał tę świętą zasadę.
Współczesny Rzym: ruiny Koloseum – amfiteatru wzniesionego w latach 70.–80. n.e. przez Wespazjana i Tytusa, cesarzy z dynastii Flawiuszów
Shutterstock
Rzymski historyk Swetoniusz twierdził, że były namiestnik Galii wypowiedział przy tym słynne słowa: „alea iacta est” – „kości zostały rzucone”.
Przekroczenie granicy Italii na czele XIII Legionu było aktem szczególnego nieposłuszeństwa wobec porządku ustrojowego państwa. Rubikon był uważany za naturalną granicę oddzielającą Italię od Galii Przedalpejskiej; przekroczenie go przez wodza prowadzącego na święte miasto wojsko było nie tylko przestępstwem, ale wręcz świętokradztwem. Senat rzymski był bowiem personifikacją wszystkiego co rzymskie, od religii po wojsko. 900 senatorów stanowiło kolektywną głowę państwa rzymskiego. Dlatego państwo to formalnie nosiło nazwę Senatus Populusque Romanus (w skrócie SPQR). Ta łacińska formuła oznaczająca „senat i lud rzymski”, którą do dzisiaj znajdziemy na pokrywach studzienek kanalizacyjnych w stolicy Włoch, jasno wskazywała, że jedyna władza nad Imperium Rzymskim i wszystkimi jego prowincjami należy niepodzielnie do owego dostojnego konwentu. Senatorowie z dumą podkreślali, że ich zgromadzenie zostało powołane przez samego Romulusa w 753 r. p.n.e. Było zatem najstarszą i najdostojniejszą instytucją prawodawczą Wiecznego Miasta. Władza senatu sięgała nawet Olimpu. Senatorowie mieli bowiem jako jedyni prawo wpisywania zmarłych śmiertelników w poczet nieśmiertelnych bogów.
Swetoniusz opisał przekroczenie Rubikonu przez Cezara jako akt śmiały i bezczelny; stał się on z czasem symbolem nieodwracalnego czynu, którego konsekwencje są nieuniknione. To było świętokradztwo w najczystszej postaci. W rzeczywistości Cezar długo się wahał, nim zrobił pierwszy krok w płytki nurt tej rzeki. Był typowym, bardzo pobożnym i zabobonnym Rzymianinem. Bał się nadprzyrodzonych konsekwencji swojego świętokradztwa tak samo jak każdy śmiertelnik. Ten silny, zaprawiony w boju mężczyzna usiadł na swoim czerwonym płaszczu wśród nadbrzeżnych trzcin i długo wpatrywał się w wodę. Zdumiewający paradoks historii – on, który nie lękał się w młodości cylicyjskich piratów, pogromca dzikich Wenetów i Brytów, wódz, zwycięzca spod Alezji, który zdziesiątkował walecznych Arwernów, bał się teraz cichego szeptu sennego potoku.
Czemu więc zdecydował się rzucić te sławetne kości? Zapewne dlatego, że czuł się ofiarą porządku prawnego republiki, która nie potrafiła docenić jego zasług. Chciał zostać konsulem, ale prawo zabraniało mu ubiegać się o ten urząd przed upływem pięciu lat od opuszczenia stanowiska namiestnika Galii. On, nieujarzmiony drapieżnik, którego imię budziło przerażenie u wrogów imperium, był teraz rzucony na kolana przez zwykłą biurokrację. Jakże wielu weteranów przez kolejne dwa tysiąclecia będzie poznawać tę straszną gorycz odrzucenia. Nie było sensu wracać do Galii, ponieważ nie był już jej namiestnikiem. Wybrał więc niepewny los, licząc, że lęk przed jego imieniem będzie mu największym sojusznikiem w wojnie z własnymi rodakami.
Rubikon został przekroczony. Nie było odwrotu. Za nim ruszyli jego wierni towarzysze broni. Lecz nawet oni, którzy drwili ze śmierci na polu bitwy, teraz, przekraczając tę rzeczkę, rozglądali się z trwogą. Wiedzieli, że tak jak on ściągają na siebie straszliwą klątwę. Ale Cezar był przecież równy bogom i w dodatku obiecał im sowitą zapłatę za służbę. Słowa dotrzymał. Cztery lata później dyktator rozwiązał XIII Legion, a jego weteranów nagrodził przydziałami ziemi.
Paweł Łepkowski: W polityce cierpliwość popłaca
23 września 63 roku p.n.e., 2085 lat temu, urodził się Gajusz Oktawian, człowiek, który miał ukształtować nowy ustrój polityczny Imperium Rzymskiego i stać się na kolejne dwa milenia prawzorem doskonałego monarchy.
Winę za świętokradztwo wziął na własne barki. Ale nie pomogła mu nawet ofiara złożona bogom z Wercyngetoryksa w Więzieniu Mamertyńskim. 15 marca 709 r. Ab urbe condita (44 r. p.n.e.), kiedy pierwsze promienie słoneczne rozświetliły ulice i place Wiecznego Miasta, 25 minut po godzinie szóstej, nastał dzień, który miał nieodwracalnie zmienić historię świata. Z pierwszym pianiem koguta rozpoczęło się Idus – święto boga Jowisza.
Jeszcze do niedawna Rzymianie obchodzili idy w cyklach co 28–30 dni, w przeddzień pełni Księżyca. Ale w 43 roku przed Chrystusem coś się zmieniło. W wyniku reformy kalendarza, przeprowadzonej przez dyktatora Gajusza Juliusza Cezara i greckiego astronoma Sosigenesa z Aleksandrii, radośnie obchodzone święta idowe zmieniły się w uroczysty, ale pozbawiony świątecznego blasku dzień wyznaczający jedynie środek miesiąca. To źle rokowało dla autora tej reformy. Rzymianie nie lubili gwałtownych zmian. Choć nie bali się barbarzyńskich hord, byli szczególnie zabobonni i histerycznie bali się kary ze strony sił nadprzyrodzonych. Szeptali więc między sobą, że kto łamie stare tradycje, naraża się na gniew bogów. Cezar sam skazywał siebie na potępienie.
Ale powróćmy do tego pamiętnego dnia, który nawet Dante Alighieri i William Szekspir będą wieki później wspominać ze łzami w oczach. Spróbujmy przez chwilę przenieść się na plac przed rzymskim Teatrem Pompejusza, którego schody właśnie oświetliły pierwsze promienie słoneczne.
Krwawe idy marcowe
Spróbujmy sobie odtworzyć w naszej wyobraźni, minuta po minucie, ten pamiętny dzień, który zmienił historię Rzymu, Europy, a może i świata. Za kilka godzin, na schodach Kurii Pompejusza pojawią się pierwsi rzymscy senatorowie.
Wśród 900 czcigodnych senatorów aż 60 jest zdeterminowanych uwolnić rzymską demokrację od największego w ich opinii zagrożenia – satrapy, którego przecież zaledwie miesiąc temu sami obwołali ojcem ojczyzny, najwyższym kapłanem, dyktatorem wieczystym i imperatorem. I choć ta ostatnia nazwa jest tylko znaną od 300 lat godnością wojskową oznaczającą „rozkazodawcę”, to w połączeniu właśnie z przydomkiem rodzinnym Cezara przeobrazi się na blisko pół tysiąca lat w najwyższą godność przyszłych jedynowładców Imperium Rzymskiego.
„Zabójstwo Cezara” – obraz Vincenza Camucciniego z 1805 r.
Galleria Nazionale d'Arte Moderna e Contemporanea/Wikipedia Commons
Na czele spiskowców stoi dwóch ludzi, których Cezar darzy naiwnym zaufaniem. Pierwszy to Gajusz Kasjusz Longinus, którego imię nie utrwali się w pamięci przyszłych pokoleń. Drugim jest Marek Juniusz Brutus – jego przydomek rodzinny będzie znało każde dziecko. Dla jednych stanie się synonimem tyranobójcy, a dla innych – zdrajcy. Ale czy rzeczywiście zasługuje na to drugie miano? Jest przecież rozdartym emocjami patriotą, potomkiem Lucjusza Juniusza Brutusa, który przegonił z miasta ostatniego króla rzymskiego Tarkwiniusza. Każdego dnia na swym pretorskim krześle Brutus znajduje napis: „Ty śpisz, Brutusie”. Czy jest to wezwanie do zabicia satrapy, który, przekraczając ze swoim XIII Legionem Rubikon, zbezcześcił świętą republikę?
W idy marcowe, mimo licznych ostrzeżeń, Cezar przed południem przybył do Kurii Pompejusza bez eskorty. Wyszedł ze swojego domu ok. 11.00 i sam przeszedł bez eskorty drogę do Forum Romanum. Podobno ktoś z przechodniów podał mu kartkę, na której było napisane ostrzeżenie przed zamachem. Zamyślony dyktator mechanicznie włożył ją do teczki z wieloma innymi petycjami. Czy wiedział, co go czeka? Przecież wieszcz Spurinna ostrzegał przed niebezpieczeństwem, „które nie sięgnie poza idy marcowe”. Przed wejściem do Kurii Pompejusza złożył ofiarę i zadrwił sobie ze Spurinny, że jego wróżba nic nie jest warta, bo nic się nie stało. Spurinna smutno spojrzał na Cezara i odpowiedział, że przecież idy jeszcze się nie zakończyły. Dyktator zawahał się przez moment. Ale wtedy, jak twierdził historyk Mikołaj z Damaszku, podszedł do niego Brutus (nie wiemy, który był to z braci) i zachęcił Cezara do wkroczenia do siedziby senatu: „nie odkładaj Cezarze spraw, które wymagają Twojej uwagi i całego imperium, ale uznaj swą własną godność za dobrą wróżbę”. Widząc wkraczającego do Kurii Pompejusza Cezara, zamachowcy nie czekali z realizacją planu. I znowu przenieśmy się w czasie, by ujrzeć tę dramatyczną scenę. Kiedy dyktator zasiadł na złoconym krześle kurulnym, podszedł do niego Tiliusz Cymber i poprosił o łaskę dla wygnanego brata. Zanim jednak dyktator zdążył odpowiedzieć, otoczyli go inni spiskowcy... Pierwszy słaby cios zadał Publiusz Serwiliusz Kaska. 56-letni Cezar, silny weteran wojen galijskich, jest tak zdumiony zuchwalstwem tego czynu, że nie jest w stanie wydobyć z siebie głosu. Chwilę później ciosy sypią się ze wszystkich stron. Senatorowie z różną siłą zadają łącznie 23 pchnięcia nożem. Jednak to dopiero ostatni cios – zadany ręką Brutusa – decyduje o końcu życia pogromcy Galów. Broczący we własnej krwi Cezar pada u stóp posągu swojego byłego rywala Pompejusza Wielkiego i – jak głosi legenda – wskazując palcem na Brutusa, wypowiada po grecku ostatnie słowa: „I ty dziecię?”.
Widząc, że dyktator nie żyje, spiskowcy rozbiegają się po rzymskich zaułkach, gdzie wciągają do swych rozradowanych szeregów najznamienitszych obywateli napotkanych po drodze. Radość nie potrwa długo. W ciągu dwóch lat wszyscy zapłacą za swój czyn życiem. Oktawian August, który przejmuje dzieło Cezara, każe zalać Kurię Pompejusza betonem. Dzisiaj żyją w niej tylko dzikie rzymskie koty.
Epoka cezarów
15 marca 44 roku p.n.e. – dzień śmierci Gajusza Juliusza Cezara – oznacza narodziny Cesarstwa Rzymskiego. Męczeńska śmierć Cezara na krótko przywróciła ustrój republikański. Dyktator pozostawił po sobie wzór, który wielu chciało naśladować. Być może taki był właśnie jego zamiar. Z „Żywotów sławnych mężów” Plutarcha z Cheronei i „Historii rzymskiej” greckiego pisarza Appiana z Aleksandrii dowiadujemy się, że Cezar zignorował błagania swojej żony Kalpurnii, która tej nocy miała złowróżbny sen, by nie szedł do Teatru Pompejusza. Czy zrobił to świadomie? Są teorie, że wiedział, co go czeka. Cierpiał na nawracające ataki epilepsji lub – jak twierdzi dr Hutan Ashrafian – na coraz częstsze miniudary mózgowe. Jako żołnierz sam wybrał sposób odejścia z tego świata.
Pogrążył jednak imperium w bratobójczej wojnie, którą ostatecznie wygrał jego adoptowany syn Oktawian August. To on był pierwszym cesarzem Rzymu, który zamienił przydomek rodzinny w najwyższy tytuł w państwie. Ci, którym on przysługiwał przez kolejne 530 lat istnienia Imperium Rzymskiego, rzadko opuszczali ten świat zgodnie z prawami natury. Spośród 77 mężczyzn, którzy tytułowali się cesarzami Rzymu, aż 39 zginęło w wyniku zamachu. Ich rządy to przykład coraz większego rozkładu moralnego, odrzucenia zasad budowanych przez zabobonne społeczeństwo rzymskie z czasów królestwa i republiki. Ten rozkład wynikał także z przemieszania etnicznego, które oznaczało adoptowanie praw, które dla wielu rodowitych Rzymian były barbarzyńskie. Dodatkowo utrzymanie imperium w jego rozrastającym się kształcie wymagało nieustannego poboru żołnierzy, utrzymywania państwa w stanie permanentnej wojny i gigantycznych nakładów finansowych na infrastrukturę wojskową.
Imperium, które rozprawiło się z Kartaginą, zgasiło powstania w Judei, upokorzyło plemiona galijskie i podbijało nawet Brytanię, zaczęło rozpadać się od środka. To podsumowanie to oczywiście droga na skróty. Imperium Rzymskie rozrastało się przez ponad tysiąc lat, żeby za panowania Trajana osiągnąć obszar wielkości 5 milionów kilometrów kwadratowych, które mogło zamieszkiwać od 50 do 90 milionów ludzi. Trajana zalicza się do tzw. pięciu dobrych cesarzy, wśród których byli też Nerwa, Hadrian, Antoninus Pius i wielki rzymski filozof Marek Aureliusz. Każdy z tych pięciu wielkich cesarzy adoptował następnego. Wybór padał na ludzi mądrych i doświadczonych. Dlatego przełom I i II wieku są uznawane za szczyt potęgi Imperium Romanum. Nie oznacza to, że tuż po śmierci Marka Aureliusza rozpoczął się okres gwałtownego rozpadu tego państwa, ale z naszego punktu widzenia – ludzi znających dalsze dzieje – bez wątpienia nastąpił regres, który w ciągu trzech wieków przeobraził się w dekadencję, a ta doprowadziła do rozpadu zachodniego Cesarstwa Rzymskiego.