Otto Skorzeny (1908–1975) – oficer niemieckich jednostek Waffen-SS, dowódca kilku spektakularnych operacji komandosów
Foto: Wikimedia Commons
Krótko po konferencji prasowej FDR [Franklin D. Roosevelt] 17 grudnia – podczas której prezydent powiedział, że gdyby spisek się powiódł, byłaby to „niezła zdobycz” – przynajmniej jedna osoba w Teheranie oświadczyła, że cała sprawa jest wyolbrzymiona.
Joe Spencer, szef brytyjskich służb wywiadowczych w regionie, uważał, że prezydent zachował się nieodpowiedzialnie, przekazując opinii publicznej niepotwierdzone informacje. Spencer twierdził, że historia spisku nie jest wiarygodna, ponieważ on sam nie widział żadnych dowodów, które by ją potwierdzały. Nie podobała mu się też wzmianka Roosevelta o „setkach niemieckich agentów” w Teheranie, ponieważ zespół Spencera sądził, że skutecznie oczyścił miasto z większości – jeśli nie wszystkich – niemieckich szpiegów.
Oczywiście Spencer nie zamierzał wchodzić w publiczny spór z prezydentem Stanów Zjednoczonych – szczególnie w miesiącach bezpośrednio poprzedzających operację Overlord – ale rozesłał do służb brytyjskich w regionie wewnętrzne memorandum. Jest ono sformułowane w lekko sarkastycznym tonie. „Zgadzając się z panem Rooseveltem, że zabicie trzech przywódców byłoby »niezłą zdobyczą«, trzeba jednak wskazać, że – o ile wiadomo w tym urzędzie – w doniesieniach przekazywanych przez prasę czy radio nie ma ani krztyny prawdy”. Klasycznym sposobem profesjonalistów od wywiadu Spencer krytykuje prasę za rozpowszechnianie tej historii. „Tak niedbałe dziennikarstwo prasowe i radiowe jest szkodliwe” – utyskuje.
Nadzorował on wywiad brytyjski w tamtym regionie przed konferencją i w jej trakcie, więc jego opinii nie można ignorować. Ale jest też prawdą, że Spencer nie wiedział wszystkiego o działalności hitlerowców w Iranie. W rzeczy samej – nie mógł wiedzieć.
W tamtym czasie sprawami bezpieczeństwa i wywiadem podzielili się w Iranie Brytyjczycy i Sowieci; ci pierwsi odpowiadali za południową część kraju, ci drudzy – za północną. Teheranem zajmowały się służby obu państw. Ponieważ wszystkie raporty na temat spisku na życie przywódców pochodziły ze strony radzieckiej – od NKWD – możliwe jest, a nawet całkiem prawdopodobne, że wywiad brytyjski nie wiedział o niemieckich agentach, których tropili Sowieci.
Sytuację komplikowało jeszcze to, że radzieckie służby wywiadowcze cieszyły się – a rosyjskie służby szpiegowskie nadal się cieszą – opinią najbardziej tajemniczych na świecie. W odróżnieniu od odpowiednich agencji w USA czy Wielkiej Brytanii, NKWD i jego spadkobiercy rzadko – jeśli w ogóle – ujawniali swoje raporty opinii publicznej czy dzielili się nimi z rządami innych państw. Choć podczas wojny Sowieci i Brytyjczycy byli sojusznikami, relacje między nimi nacechowane były rywalizacją i nieufnością.
Averell Harriman (1891–1986) – amerykański dyplomata i biznesmen, ambasador USA w ZSRR (1943–1946)
Foto: Wikimedia Commons
Opinie Spencera odzwierciedlają też jego własny interes. Jako człowiek odpowiedzialny za rozpoznanie aktywności wroga w Iranie mógł czuć się zawstydzony faktem, że Sowieci wykryli 38 nazistowskich spadochroniarzy i niemiecki spisek na tyle niebezpieczny, że skłonił on Amerykanów do przeniesienia się do innej części miasta. To, że inna agencja wywiadowcza ostrzegła z góry Wielką Trójkę, z pewnością nie było korzystne dla wizerunku Spencera. Lekceważenie przez niego informacji o spisku mogło być po prostu sposobem na zachowanie twarzy i obronę reputacji jego urzędu.
Wątpliwości ambasadora Averella Harrimana
Jednakże Spencer nie jest jedyną osobą sceptycznie podchodzącą do szczegółów planowanego spisku. Ambasador Roosevelta w Związku Radzieckim Averell Harriman, który pierwszy doniósł prezydentowi o spisku, opierając się na relacji radzieckiego ministra spraw zagranicznych Mołotowa, wyjechał z konferencji dręczony wątpliwościami, co naprawdę się wydarzyło.
Zaraz po zakończeniu szczytu Harriman znalazł się w jednym pokoju z Mołotowem i postanowił zapytać ministra, jak poważna była w gruncie rzeczy niemiecka intryga. „Kiedy konferencja się skończyła, zadałem Mołotowowi konkretne pytanie, czy rzeczywiście istniał spisek” – wspominał potem Harriman. „Odpowiedział, że podjęli środki zapobiegawcze z powodu pogłosek. Nie stwierdził, że istniał szczegółowo opracowany spisek”. Ta rozmowa pozostawiła Harrimana w niepewności, czy rzeczywiście w Teheranie istniał nazistowski spisek. Sceptycyzm Harrimana – i wyraźną niepewność Mołotowa w sprawie dowodów – równoważyli inni uczestnicy konferencji, przekonani o niewątpliwej realności niemieckich planów.
Sam Churchill zapewniał potem, że był pewien istnienia intrygi, która miała na celu zgładzenie Wielkiej Trójki – a jego pewności w tej sprawie dorównywało, albo nawet przewyższało ją, przekonanie jego osobistego szefa ochrony podczas konferencji, policyjnego detektywa Waltera H. „Tommy’ego” Thompsona. Thompson twierdził później, że już na miejscu dowiedział się, prawdopodobnie z rozmów z agentami NKWD, że co najmniej sześćdziesięciu niemieckich spadochroniarzy wylądowało w przeddzień konferencji w Teheranie lub w jego okolicach. Wielu zaś tych, którzy zostali ujęci, wyposażonych było w karabiny i materiały wybuchowe.
Mike Reilly poznaje radzieckie dokumenty
Trzeba wrócić do Mike’a Reilly’ego, szefa ochrony Roosevelta. Spośród wszystkich Amerykanów, którzy w tamtym czasie byli w Teheranie, to właśnie Reilly poznał z radzieckich źródeł najpełniejszą i najbardziej kompletną wersję spisku. Głównym zadaniem i celem pracy Reilly’ego było identyfikowanie wiarygodnych zagrożeń czyhających na prezydenta – i oddzielanie ich od plotek i fałszywych informacji. Miał na tym polu ogromne doświadczenie, zarówno z czasów pokoju, jak i wojny. Uważał, że raporty NKWD są w pełni wiarygodne. Dlatego właśnie osobiście przekonał Roosevelta do pomysłu rozbudowanej fikcyjnej kawalkady samochodowej i do przeniesienia się do ambasady radzieckiej. Reilly nigdy nie wątpił w prawdziwość twierdzeń NKWD o istnieniu spisku, nawet po wielu latach, kiedy pisał wspomnienia.
W latach, które nastąpiły po zakończeniu wojny, początkowy mrok otaczający plan zamachu jeszcze bardziej zgęstniał, ponieważ jedyni ludzie, którzy znali jego rzeczywisty zakres i szczegóły – a więc nazistowscy autorzy planu – pod żadnym pozorem nie chcieli się do tego przyznać.
Pod koniec lat 40. prokuratorzy w Norymberdze agresywnie dążyli do tego, żeby oskarżać byłych hitlerowskich urzędników i wydawać wyroki za zbrodnie wojenne. Trybunały w sumie skazały trzydziestu siedmiu byłych nazistowskich funkcjonariuszy na karę śmierci, a wielu innych na długoletnie więzienie. Dla każdego dygnitarza hitlerowskiego lub niemieckiego oficera ujawnienie własnego udziału w spisku na przywódców alianckich – a nawet przyznanie się do tajnej wiedzy w tej sprawie – mogło, niemal dosłownie, oznaczać samobójstwo.
Dlatego też nie dziwi brak świadków i jakichkolwiek śladów w dokumentach po stronie niemieckiej. Nie jest to też rozstrzygający dowód w tej sprawie. Ktoś taki jak Walter Schellenberg, który niemalże z definicji musiałby być zaangażowany w jakikolwiek plan zamachu w Teheranie – odpowiadał przecież za wywiad zagraniczny i nadzorował wszystkie tajne misje w Iranie przez rok poprzedzający konferencję – niewątpliwie zachowałby w tej sprawie całkowite milczenie i zniszczyłby wszelkie dowody.
A jednak brak materialnych dowodów po stronie nazistowskiej i niechęć Sowietów do podzielenia się z sojusznikami bardziej konkretnymi informacjami pozostawiły u niektórych ludzi trwałe wątpliwości. Zaczęło się ugruntowywać sceptyczne podejście do spisku – na ogół reprezentowane przez Brytyjczyków. Ale nawet najbardziej sceptycznie nastawione osoby nie mogą zignorować pewnego prostego szczegółu. Jeśli nie istniał rzeczywisty, dający się zweryfikować hitlerowski plan zamordowania Wielkiej Trójki, po cóż Sowieci mieliby go wymyślać? Albo, zadając to pytanie w inny sposób: po cóż mieliby organizować to wielkie zamieszanie z zawiadamianiem Amerykanów o północy tuż przed rozpoczęciem konferencji i naciskać na Roosevelta, żeby przeniósł całą delegację na drugi koniec miasta? (...)
Fragment książki Brada Meltzera i Josha Menscha „Zabić Roosevelta, Stalina i Churchilla”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Tytuł, lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Zabić Roosevelta, Stalina i Churchilla Prószyński i S-ka