Reklama

Jak II RP nie uratowała niepodległości

„Cud nad Wisłą” (15.08.1920) od paktu Ribbentrop–Mołotow (23.08.1939) z perspektywy obchodzenia rocznic dzieli tydzień, a atak Hitlera i Stalina na Polskę (1.09. i 17.09.1939) niewiele ponad dwa tygodnie. Śmiertelny dla Polski alians niemiecko-rosyjski, bezzębny w latach 1918–1921, niestety po dwóch dekadach osiągnął swój cel.

Publikacja: 11.09.2025 21:00

Po śmierci Józefa Piłsudskiego (12 maja 1935 r.), w dniu oficjalnego pogrzebu Marszałka w Polsce, w 

Po śmierci Józefa Piłsudskiego (12 maja 1935 r.), w dniu oficjalnego pogrzebu Marszałka w Polsce, w Berlinie zorganizowano równoległą ceremonię w katedrze św. Jadwigi. Przy stojącej tuż przed ołtarzem atrapie trumny, pokrytej polską flagą, zjawił się Adolf Hitler ze świtą

Foto: NAC

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie znaczenie miała Bitwa Warszawska i traktat ryski dla Polski?
  • Jakie były konsekwencje traktatów wersalskiego i ryskiego dla II Rzeczypospolitej?
  • Dlaczego układ w Rapallo stanowił zagrożenie dla Polski?
  • Czym skutkowały traktaty lokareńskie dla porządku wersalskiego?
  • W jaki sposób polityka appeasementu wpłynęła na relacje międzynarodowe przed II wojną światową?
  • Co doprowadziło do zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow?

Pojawienie się Polski na mapach Europy (1918), w granicach szablą wyrąbanych osłabionym sąsiadom (1918-1921), takich, na które się oni nie zgadzali, zdeterminowało położenie odrodzonej Polski. W ten sposób zaostrzyła historyczny antagonizm jej dwóch odwiecznych wrogów. I rozpoczęła dramatyczną walkę o utrzymanie bytu i granic. Jeśli powstanie Polski leżący na łopatkach po I wojnie światowej Niemcy i Rosja traktowali jako klęskę polityczną, to przez następne dwie dekady dokładali starań, by rozdzielający ich kraj zlikwidować. 

Traktaty w Wersalu i Rydze

W momencie słabości Rosji, kiedy bolszewicy Lenina wykrwawiali się w wojnie domowej z epigonami imperium carów, Bitwa Warszawska, poprzedzona wojną z Rosją, a zakończona traktatem ryskim (1921), uchroniła Polskę przed anihilacją. Do jej terytorium włączono część ziem na wschodzie, wchodzących w skład przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Choć Ryga przekreślała ambitną wizję kreatora naszej polityki zagranicznej Józefa Piłsudskiego. A ta zmierzała do trwałego osłabienia sowieckiej Rosji (ZSRR) przy wykorzystaniu dążeń niepodległościowych narodów nierosyjskich. Z nimi planowano stworzyć związek luźnych państw, konfederację. Tymczasem po Rydze znalazły się one w granicach imperium Lenina. 

Traktat ryski, który krępował Rosję, uzupełnił ten wcześniejszy – wersalski (1919). Wymoszczony na konferencji pokojowej w Sali Lustrzanej wersalskiego pałacu przez 27 państw, głównie przez koncert pięciu mocarstw: USA, Anglię, Francję, Włochy i Japonię, włączał do Polski dotychczasowe ziemie Rzeszy: Wielkopolskę, Górny Śląsk i Pomorze. Co równie ważne, ujarzmiał Niemcy gigantyczną kontrybucją rzędu 330 mld. dzisiejszych dolarów, demilitaryzacją, uniemożliwiał im militaryzację i rewindykację utraconych obszarów. „Położyliśmy kres wszystkim wojnom”, chełpił się główny sygnatariusz traktatu, ruchliwy Walijczyk, a w unii personalnej brytyjski premier David Lloyd George.

Niemcy i Rosję, wielkich przegranych w I wojnie światowej, a zarazem zgrany tandem zaborców I Rzeczypospolitej (1795), obydwa traktaty trzymały w ryzach. Z polskiej perspektywy udaremniały ich ewentualną kontrakcję rewindykacyjną. Na przyszłość gwarancję utrzymania ładu wersalsko-ryskiego zapewnić miały Polsce: sojusz wojskowy z Francją (1921) i Liga Narodów (LN). Wynalazek Wersalu, pomyślany jako najwyższy trybunał międzynarodowy, jednocześnie jako swoisty parlament państw, wspierał się na autorytecie moralnym i sile materialnej. Statut LN był o niebo lepszy niż ten dzisiejszego ONZ, gdyż wykluczał prawo weta mocarstw. Ale wycofanie się głównego akuszera LN, czyli USA, w efekcie Japonii i Włoch, zadało organizacji tak silny cios, że system pokojowy po I wojnie światowej erodował. Za to odpowiedzialność spadała także na dwa dalsze mocarstwa, Francję i Wielką Brytanię, których drogi polityczne rozjeżdżały się na tle poglądów, jak ustosunkować się do niebędących w LN Rosji i Niemiec. Paryż powątpiewał w trwałość rządów bolszewickich, dezawuował Moskwę, jej gospodarczą słabość błędnie utożsamiał z polityczną pasywnością. Londyn był bardziej skłonny do nawiązania stosunków handlowych z Leninem, tak jak i chętniejszy od Paryża do podania ręki Niemcom. Wbrew zapowiedziom, że „wyciśnie Niemcy jak cytrynę”, wolał wydobyć je z zapaści gospodarczej, wywołanej reparacjami, przy których upierała się Francja.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Bezradna Liga Narodów

Układ w Rapallo

Polska racja stanu domagała się czegoś innego: skłonienia Europy do normalizacji stosunków z Niemcami i Rosją. Stanowiło to jedyną szansę na zapobieżenie śmiertelnemu zbliżeniu niemiecko-rosyjskiemu. „Nasza egzystencja zależy od radykalnego rozłamu w obozie kapitalistów. Wersal wtrącił burżuazyjne Niemcy w sytuację nie do wytrzymania. Nienawidzą one bolszewików, ale sytuacja międzynarodowa pcha je w kierunku Rosji Sowieckiej”, konkludował Lenin już pół roku po Bitwie Warszawskiej. Te same wnioski wyciągnęli Niemcy: „Polska jest dziełem Zachodu. Jeśli runie Polska, runie cały gmach Wersalu. Niemcy nie mogą wspierać Polski przeciwko Rosji”, perorował szef armii gen. Hans von Seeckt. Po Wersalu Niemcy stanęły wobec skłóconych ze sobą państw Europy Środkowej, głównie Polski, wobec których Rosja, tak jak Niemcy, żywiła pretensje terytorialne. Zrozumiałe więc, że Polska musiała zapobiec połączeniu starań obydwu europejskich wyrzutków.

Zakulisowe rozmowy podczas konferencji w Genui: 16 kwietnia 1922 r. w Rapallo Niemcy i ZSRR zawiązał

Zakulisowe rozmowy podczas konferencji w Genui: 16 kwietnia 1922 r. w Rapallo Niemcy i ZSRR zawiązały współpracę gospodarczą i wojskową. Według zawartego układu oba kraje zrzekały się wzajemnych roszczeń finansowych i terytorialnych oraz nawiązywały stosunki dyplomatyczne i handlowe, a później również tajną współpracę wojskową. Układ w Rapallo podpisali: kanclerz Rzeszy Joseph Wirth, Walther Rathenau oraz delegacja sowiecka: Leonid Krasin, Gieorgij Cziczerin i Adolf Joffe

Foto: German Federal Archives/Wikimedia Commons

Polskie dążenia zwieńczyła europejska konferencja w Genui (1922). Tkwiące w kleszczach kryzysu gospodarczego Niemcy i Rosja wzięły w niej udział. Nie było już winą Polski, że na boku, ku całkowitemu zaskoczeniu obradujących, obydwaj pariasi dobili interesu w pobliskim Rapallo (16.04.1922). Sprzyjała temu i ta okoliczność, że radziecki szef delegacji, a zarazem MSZ, Gieorgij Cziczerin był arystokratą z nieproletariackimi dłońmi. Układ inicjował współpracę gospodarczą i wojskową, czym Niemcy wyłamywały się z systemu wersalskiego. Ale w Genui Francja chciała od Rosji jedynie obsługi długów z czasów carskich, Anglia zaś narzucić pomoc kredytową w zamian za surowce. Przyczyna aliansu niemiecko-radzieckiego leżała więc w preferencyjnym traktowaniu bezpieczeństwa Europy Zachodniej kosztem Środkowo-Wschodniej.

Czytaj więcej

Kryzys w kraju, chmury nad granicami

W efekcie system wersalski erodował, będąc wodą na młyn dla pragnących całkowicie obalić ten system Rosji i Niemiec. Rapallo stanowiło poważne ostrzeżenie, że plany polskie, na których budowano w Warszawie bezpieczeństwo, by także Rosję uznać za partnera całej Europy, wzięły w łeb. Groźbę sytuacji rozpoznał Piłsudski, ale już nie społeczeństwo, sejm czy rząd. „Nie można polityki prowadzić w kapciach i szlafroku, lecz wykazać się brutalnością w szukaniu środków zaradczych”, pomstował na Rapallo, żądając dymisji premiera Antoniego Ponikowskiego. Rząd i społeczeństwo, zajęte kłopotami dnia codziennego, sprawami ustrojowymi i odbudową kraju, koiły się faktem, że żaden z sąsiadów (do końca lat 20. XX w.) nie był zdolny do militarnej agresji. Przeświadczenie to wzmacniały zresztą gwarancje płynące z: traktatów – wersalskiego i ryskiego, funkcjonowania Ligi Narodów, rozbrojenia Niemiec i sojuszu polsko-francuskiego.

Reklama
Reklama

Traktaty lokareńskie

Tymczasem widmo frontu niemiecko-rosyjskiego obydwa filary systemu wersalskiego, Francja i Wielka Brytania, kontrowały swoistym pakietem ustępstw. Co bardziej przypominało okup niż przynętę. A to Polsce nie wróżyło nic dobrego. Wobec Niemiec Zachód łagodził warunki reparacji, wspierał je kapitałem i surowcami, otwierał swoje rynki zbytu i zapowiadał zniesienie innych ograniczeń, w tym wejście do LN.

Erozja Wersalu sięgała kulminacji, gdy we Francji ster rządów objął Aristide Briand. Zaczynał jako lewicowy aktywista, potem stał się seryjnym członkiem francuskich gabinetów, niekiedy jako premier, częściej, bo 14-krotnie jako szef MSZ. Nie wierzył w nowy francuski wysiłek wojenny, prowadzony za życia tego samego pokolenia, które przeżyło hekatombę I wojny światowej. Szukał zbliżenia z Niemcami. Owszem, Polska, która chciała osłabić związki Berlina i Moskwy, także stawiała na normalizację, dopuszczenie Niemiec do LN i włączenie ich do systemu zbiorowego bezpieczeństwa. Niestety, w tzw. pakcie reńskim (1.12.1925), w ramach porozumień ze szwajcarskiego Locarno (październik 1925), Niemcy gwarantowały nienaruszalność tylko swojej zachodniej granicy. W zamian otrzymały miejsce w LN, a wojska okupacyjne wycofały się z Zagłębia Ruhry, gospodarczego serca kraju. Podpisujący pakt reński szef niemieckiego MSZ Gustav Stresemann, syn sprzedawcy piwa, który z pamięci cytował europejskich klasyków i ucieleśniał czysty konserwatyzm, z rozbrajającą szczerością oświadczył: konsekwencją układu jest „możność oderwania od Polski niemieckich prowincji”.

Czytaj więcej

Niemcy: Konfederacja sulejowska

Pięć lat po Bitwie Warszawskiej większej klęski Polski i podkopania Wersalu trudno było sobie wyobrazić. Za normalizację z Niemcami Zachód płacił bezpieczeństwem Polski. Francja zwróciła Niemcom Saarę, a z Nadrenii wycofała swoje oddziały. Na znaczeniu stracił sojusz polsko-francuski. Wszelkie wątpliwości z nim związane w 1927 r. rozwiał w rozmowie z Józefem Piłsudskim szef francuskiego sztabu gen. Marie Eugène Debeney. Na swoje dictum, że Polska sojusznicze zobowiązania wykona bez oglądania się na cokolwiek, Piłsudski usłyszał, że Francja uczyni to dopiero po fiasku arbitrażu LN w konflikcie polsko-niemieckim i po zgodzie Londynu jako gwaranta bezpieczeństwa Francji. Tymczasem Niemcy potajemnie się zbroiły, a nawet po Locarno nie rozluźniły współpracy z Rosją Radziecką. Ba, ta pączkowała wkrótce dzięki umowie o wzajemnej neutralności (1926). Moskwa i Berlin miały zachować ją w przypadku agresji na jedno z nich tzw. państw trzecich. Kanclerz Joseph Wirth oświadczył swojemu ambasadorowi w Moskwie: „Szczerze mogę panu powiedzieć: Polska musi zostać wyeliminowana. Nie zawrę żadnego porozumienia umacniającego Polskę”.

Polska delegacja pod przewodnictwem Aleksandra Skrzyńskiego (trzeci od lewej) na konferencji w Locar

Polska delegacja pod przewodnictwem Aleksandra Skrzyńskiego (trzeci od lewej) na konferencji w Locarno, październik 1925 r.

Foto: Roger Dumas/Wikimedia Commons

Polska – jedyny kraj w Europie zagrożony zarówno przez Niemcy, jak i Rosję (przy czym w Niemczech dyszano żądzą rewizji granic, w Rosji zaś oczekiwano całkowitej naszej anihilacji) – po Locarno, a zwłaszcza po zamachu majowym (1926), cudownej recepty na poprawę swojego bezpieczeństwa nie wynalazła. Polityką zagraniczną kierował tandem Józef Piłsudski – August Zalewski. Ten drugi, świetnie usieciowiony w świecie anglosaskim, niepewność sojuszu z Francją i gwarancji ze strony LN wzmocnił novum w polskiej polityce – zbliżeniem z Anglią. Wzmocnił go zbiorowym układem z udziałem USA, Niemiec i ZSRR. Tzw. pakt Kellogga wykluczał wojnę jako środek prowadzenia polityki (1928). Na ewentualną siłową rewizję granicy przez silniejsze od Rosji Niemcy Polska miała jedną odpowiedź: wojna.

Reklama
Reklama

Na niekorzyść Polski działał czas. Im więcej go upływało od 1918 r., tym bardziej pracował on na korzyść Niemiec i Rosji. Pod koniec lat 20. XX w. oba państwa zniwelowały skutki osłabienia po I wojnie światowej. Rosja konsolidowała się po rewolucyjnym przewrocie i gospodarczej zapaści. I tak jak dziś podkręcała przemysł wojenny. Niemiecka izolacja w Europie i rachityczny przemysł należały do przeszłości. Gospodarka kraju iskrzyła zdrowymi rumieńcami. Coraz częściej w stolicach zachodnich państw padały głosy o jak najszybszym zaprowadzeniu pokoju w Europie na drodze likwidacji punktów zapalnych między Polską a Niemcami, czyli oddaniu im „gdańskiego korytarza” i Górnego Śląska.

Ale prawdziwy przełom nad Renem zaszedł, kiedy tamtejsza gospodarka na skutek światowego kryzysu dostała wprawdzie zadyszki, ale ogarnięty nacjonalistycznym wrzeniem i strachem przed żydo-bolszewizmem kraj wykatapultował Hitlera. „Nastanie okres okrutnych wojen, z których wyłonią się nowi cezarowie, stalowi ludzie, którzy zastąpią demokratów”, ostrzegał apokaliptycznie Oswald Spengler. Nowy cezar, polityczny gangster, który stanął na czele brutalnego, ale popieranego przez Niemców reżimu, stawiał na argument siły, rewizję granicy z Polską i jednoczesną ugodowość coraz bardziej pacyfistycznego Zachodu pochłoniętego wyjściem z perturbacji gospodarczych. Po 1929 r. gospodarka Francji pikowała w dół. Poziom roku 1929 miała odzyskać dopiero w latach 50. XX w. Hitler miał udowodnić, że system wersalski był domkiem z kart. Kiedy krzykliwa propaganda nazistów zaczęła szermować rewizją granicy, perorujący o mocarstwowości Hitler opuścił Ligę Narodów, a senat Wolnego Miasta Gdańska naruszył traktat wersalski i umowę z Polską, wprowadzając do portu własną policję, Piłsudski uprzedził niebezpieczeństwo militarnej agresji. W mniejszym stopniu – formułując niejasną do końca koncepcję wojny prewencyjnej. Znacznie bardziej – wchodząc do jaskini lwa. Z pozycji wodza wojskowej dyktatury w Polsce z nazistowskim dyktatorem zawarł pakt o nieagresji (1934). W tym celu w Warszawie zjawił się minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels.

Pakty o nieagresji

Z polskiej strony pod umową, która miała gwarantować Polsce bezpieczeństwo granic, podpis złożył już nie Zalewski, a Józef Beck. To on stanął u boku marszałka w końcówce jego życia jako wykonawca jego zamysłów geopolitycznych. „Nowe czasy wymagają nowych ludzi”, uzasadniał Piłsudski personalną zmianę. Najzdolniejszy z jego wychowanków od lat był przygotowywany na przejęcie sterów w polityce zagranicznej. Co równie istotne, analogiczny pakt zawarł Piłsudski z Rosją Radziecką dwa lata wcześniej (1932), kiedy ta poczuła się niepewnie na skutek japońskiej aneksji Mandżurii, formalnie będącej częścią Chin (1931). Za co w Lidze Narodów włos jej nie spadł z głowy.

Piętą achillesową obydwu paktów był czynnik czasu. W miarę jego szybkiego upływu Niemcy zbroiły się na potęgę, ulegając powabom własnej siły. Złowrogi dla Polski program Hitlera głosił: obalenie systemu wersalskiego, intensyfikację zbrojeń i politykę mocarstwowej ekspansji. Ale na tym czarny scenariusz się nie kończył, skoro władzę nad duszami Niemców przejął niepohamowany w niczym polityczny gangster-hazardzista, w każdej chwili zdolny wywrócić stolik. Podobnie jak Stalin w Rosji. Ponadto im więcej czasu upływało od chwili zawarcia obydwu paktów, tym bardziej traciły one dla Polski symetryczny charakter. Tylko formalnie obowiązywał traktowany jak świętość testament zmarłego Piłsudskiego (1935) o zachowaniu równego dystansu do rządców w Moskwie i Berlinie. Nieufność do Moskwy była dużo większa. To dlatego odrzucił Beck propozycję zbiorowego Paktu Wschodniego, autorstwa francuskiego szefa MSZ Louisa Barthou, który stawiał na kluczowy w pakcie udział Rosji. Jej pomoc w ewentualnej militarnej agresji Niemiec rozumiano w Warszawie jako niechybną okupację przez Armię Czerwoną. Co faktycznie miało się ziścić po 1945 r.

Czytaj więcej

Śmierć Marszałka
Reklama
Reklama

Tymczasem normalizacja z Berlinem przebiegała pod inną gwiazdą. Nieprzypadkowo pakt podpisał Goebbels, gdyż flankował go układ prasowy o dalekosiężnych konsekwencjach. Dyktatura Hitlera i autorytarna Polska narzuciły u siebie publiczną komunikację zgodną z porozumieniem sąsiedzkim. W Niemczech zrywano z dotychczasowym statusem Polski, wypowiedzianym ustami gen. Hansa von Seeckta jako „bastarda traktatu wersalskiego, kraju pozbawionego szans na rozwój, wasala Francji i życiowego balastu dla Niemiec i Rosji”. Już nie lansowano wizji państwa sezonowego, zażydzonego, ujętego w pejoratywny obraz „polnische Wirtschaft”.

Z rozkazu Goebbelsa i z przyzwolenia Hitlera obowiązywał stereotyp Polski silnej, znajdującej się pod rozkazami charyzmatycznego wodza – Józefa Piłsudskiego. Zarazem państwa bohaterskiego, które przez lata walczyło z nikczemnym caratem. Ostrze antyrosyjskie pełniło kluczową rolę i sygnalizowało agitację na rzecz militarnego sojuszu antybolszewickiego. Na uroczystościach w Niemczech, od centralnych po lokalne festyny, rozbrzmiewało „Sieg heil!” na cześć Hitlera i Piłsudskiego. W dniu pogrzebu Marszałka zorganizowano w Berlinie równoległą ceremonię w katedrze św. Jadwigi. Przy atrapie stojącej tuż przed ołtarzem trumny, pokrytej polską flagą, zjawił się Hitler z prominentną świtą. A delegacji na uroczystości pogrzebowe w Warszawie przewodniczył drugi człowiek w III Rzeszy – Hermann Göring.

Szeroka wymiana kulturalna miała zbratać Polaków i Niemców. Temu służyły: wspólna produkcja filmowa w berlińskiej wytwórni UFA, otwarcie instytutów kultury w obydwu państwach. W ramach wymiany kulturalnej z wykładami do Polski przyjeżdżali m.in. Goebbels i późniejszy szef Generalnego Gubernatorstwa Hans Frank, importowano do Polski pronazistowskie filmy i sztuki teatralne. A nawet co roku rozgrywano mecze narodowych reprezentacji piłkarskich.

W konsekwencji brunatniejąca Polska wypowiedziała traktat o mniejszościach narodowych, czym sama naruszyła system wersalski. Mało tego: schowała głowę w piasek, kiedy odmówiła nawet gołosłownego protestu na wejście Hitlera do zdemilitaryzowanej Nadrenii (1936). Zamiast otwarcie wystąpić z Francją przeciwko pogwałceniu art. 44 traktatu wersalskiego, Beck zrobił dobrą minę do złej gry i postawił na dalszą „normalizację” z Niemcami. Jeśli zapewniło to Polsce tak potrzebny oddech na kilka lat, to asymetryczne zbliżenie do Berlina utwierdzało tylko Hitlera w przekonaniu, że pakt z Polską należy skonsumować jak świeżo zawarte małżeństwo. Najpierw we wspólnej krucjacie na Rosję, potem na Francję. Dlatego kusił Polskę, obiecując jej to złote góry na Ukrainie, to rzeczony miraż krucjaty antybolszewickiej – w optyce Warszawy miała to być najlepsza rękojmia zapobieżenia złowrogiego zbliżenia Niemiec i Rosji. W ten sposób jednak Hitler chciał izolować Polskę w Europie, by ta, nie mając innego wyjścia, pozostała w orbicie jego wpływów. Temu służyły także umizgi dyktatora do Francji i Anglii wraz ze świętym zapewnieniem, że nie naruszy on granic, choć znów – tylko na Zachodzie.

„Normalizacja” z Niemcami

Owa „normalizacja” z Niemcami, rosnącymi w siłę, zastępowała coraz bardziej kruchy traktat wersalski i mgławicowy sojusz z Francją. Przebiegała równolegle do zbrojenia się Niemiec i ugodowości Zachodu. Hitler wprowadził służbę wojskową i przystąpił do rozbudowy armii, podczas gdy największa morska potęga, Anglia, zawarła z nim porozumienie parytetowe (1935), pozwalające mu na rozbudowę floty nawodnej, odpowiadającej w 35 proc. brytyjskiej, i równowagę w podwodnej. Francja podkręciła politykę appeasementu, zaspakajając apetyt Niemiec, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.

Reklama
Reklama

Generalnie na znaczeniu traciły wszelkie układy, pakty czy umowy. Wzrastał natomiast czynnik siły. Nie tylko w odniesieniu do Niemiec. Rozsypał się cywilizowany porządek utrzymywany przez Ligę Narodów i demokracje zachodnie. Otwierały się drzwi ery międzynarodowego bandytyzmu. Państwa totalitarne postępowały zgodnie ze swoimi możliwościami militarnymi. Niemcy, Rosja, Włochy i Japonia prowadziły geopolityczną grę; każde z tych żarłocznych państw realizowało swoje wielkie wizje, ale żadne z nich nie ufało drugiemu. Każde oszukiwało, jak tylko mogło, każde korzystało z łupiestwa innych, by powiększać własne zdobycze. Tylko bezkarność japońskiego podboju Mandżurii ośmieliła Włochy do połknięcia Abisynii (1935). Od tej pory zaczęły się do nich wdzięczyć Niemcy. Hitler wstawił do swojego gabinetu w Brunatnym Domu popiersie Mussoliniego. Równolegle z konkurencją gangsterskich państw wyłoniło się między nimi ukryte współzawodnictwo w zbrodni. Japonia i Niemcy podpisały pakt antykominternowski skierowany przeciwko Rosji, do którego przystąpiły też Włochy (1937). Mussolini i Hitler podjęli pierwszą „wojnę zastępczą” ze Stalinem – w Hiszpanii (1936-1939).

Czytaj więcej

Wojna domowa w Hiszpanii: Pomocnicy spod czerwonej gwiazdy

Tymczasem 132-tysięczna armia demokratycznej ostoi świata, USA, zajmowała dopiero 16. miejsce na świecie. Jej szef, gen. Douglas MacArthur, używał jedynej limuzyny należącej do armii. Zresztą USA odcięły się od Europy. Wschodząca gwiazda amerykańskich intelektualistów Herbert Agar radził rodakom, by zapomnieli o swoich korzeniach i żyli w kręgu własnej nowej kultury, skoro „wydarzenia w Europie budzą w nich taką odrazę”. Przestrzegająca prawa mocarstwowa Anglia była gospodarczo zrujnowana. Jej premier – Ramsey MacDonald, bez własnego czy służbowego samochodu – musiał dreptać po Downing Street, nim przywołał taksówkę.

Hitler dalej zbroił się i umacniał sojusze, by przejść do aktywnej ekspansji. „Ludzkość hartuje się w ustawicznych walkach”, pisał w „Mein Kampf”. Jego pierwsze ofiary: rodzinna Austria i Czechosłowacja – wielonarodowa, ale wysoko rozwinięta. Wezwany do Hitlera kanclerz Austrii Kurt von Schuschnigg nie został potraktowany brutalniej niż zawleczony do jaskini zbójców kupiec. Kanclerz skończył w Dachau, a Hitler zajął Austrię (1938). Jego przeciwnicy, jak np. profesorowie wiedeńskiego uniwersytetu, musieli czyścić ulice gołymi rękami. Tylko interwencja Mussoliniego i prezydenta Roosevelta oraz okup w wysokości 350 tys. szylingów uratowały Zygmunta Freuda, któremu zezwolono na wyjazd za ocean. Jego cztery wiekowe siostry postanowiły zostać. Wszystkie zginęły w komorze gazowej.

Czytaj więcej

Wyparty anszlus
Reklama
Reklama

USA i Francja zaakceptowały aneksję Austrii, Anglia wystosowała papierowy protest. Na jedyny znaczący, skierowany do Ligi Narodów, zdobył się Meksyk, o czym do dziś w Wiedniu przypomina Plac Meksykański. W Belgradzie bardziej niż Hitlera obawiano się powrotu do Wiednia Habsburgów. Rząd w Warszawie natomiast zaniepokoił się tylko w aspekcie groźby masowego powrotu żydowskich mieszkańców Austrii do Polski, w której wcześniej mieszkali, a którzy nie uzyskali austriackich paszportów. By odciąć im powrót, przygotowano ustawę odbierającą polskie obywatelstwo tym wszystkim, którzy dłużej niż 5 lat przebywali za granicą.

Największe obawy Anschluss wywołał w Pradze. I słusznie. Pół roku później Francja i Anglia ani nie drgnęły w obronie integralności Czechosłowacji. Na konferencji w Monachium oddały Hitlerowi Sudety zamieszkałe przez mniejszość niemiecką. „Broniąc pokoju”, skapitulowały przed agresywnością Hitlera. Monachium, gdzie Hitler pertraktował z angielskim i francuskim premierem, mając u boku Mussoliniego, okazało się ostatnim aktem metody mediacji, zarazem triumfem siły. Widząc opuszczone przez zachodnie demokracje Czechy, mniejsze państwa gwałtownie szukały obrony lub jak szakale same przystąpiły do uczty. Węgry otrzymały smakowity kąsek czeskiego trupa, rządy państw bałkańskich i środkowo-europejskich biły Hitlerowi pokłony. Polska, w Monachium nieobecna, dzięki „normalizacji” z Niemcami mogła siłowo zagarnąć Zaolzie (1938), na które miała chrapkę od 1919 r. Owszem, jeśli nie Polska, to Zaolzie zajęłaby III Rzesza. Ale „normalizacja” z Niemcami nie tłumaczy do końca polskiego kroku. W Warszawie dominowała niewiara w szanse na utrzymanie się Czechosłowacji i celowość szukania z nią porozumienia. Od dawna godzono się z możliwością zaboru Czech przez Węgry lub Niemcy. W tym drugim przypadku dostrzegano nadzieję na przedłużenie pokoju z Hitlerem.

Pakt Ribbentrop-Mołotow

Po Monachium Hitler nie triumfował, był posępny. Nie chciał wszak pokoju, a wojny. Zajęcie reszty Czechosłowacji i Kłajpedy (1939) pozbawiło Francję i Anglię ostatnich złudzeń co do planów gangstera z Berlina. I odsłoniło pułapkę polskiej „normalizacji” z Niemcami. Polska została przez III Rzeszę i jej sojuszników okrążona. Proniemieckie Węgry zajęły Ruś Zakarpacką, a Słowacja utworzyła satelickie państwo Hitlera. Mimo to jego ofertę przystąpienia do paktu antykominternowskiego trzymający się testamentu Piłsudskiego Beck odrzucił, aby formalnie zachować równą odległość do Berlina i Moskwy. Odrzucił też niemiecką propozycję podziału Ukrainy w przypadku ataku Niemiec na Rosję oraz zabezpieczenie Niemiec przed Rosją przy ich ataku na Francję. W obydwu wariantach Hitler musiał wytrącić Polskę z gry, skoro paraliżowała mu inwazyjne plany.

Józef Stalin i Joachim von Ribbentrop na Kremlu. 23 sierpnia 1939 r. ZSRR i III Rzesza podpisały umo

Józef Stalin i Joachim von Ribbentrop na Kremlu. 23 sierpnia 1939 r. ZSRR i III Rzesza podpisały umowę o nieagresji, zwaną dziś powszechnie paktem Ribbentrop–Mołotow

Foto: Wikimedia Commons

Rząd polski, romantycznie oceniający własne siły militarne, od marca 1939 r. liczył się z napaścią Hitlera, ale tylko wtedy, jeśli ten uzna, że Polska nie ma sprzymierzeńców. Beck zapobiegł jednak śmiertelnej izolacji. W ręku trzymał dwie mocne karty: sojusz z Francją i uzyskane ad hoc gwarancje brytyjskie. Za pewnik zakładał, że Stalin zgodnie z paktem o nieagresji pozostanie neutralny. Te kalkulacje wzięły w łeb. Mając już upatrzoną polską ofiarę, przywrócił Hitler do życia zbrodniczy syndykat z tępiącym „międzynarodowy faszyzm” moralnym potworem, ale w polityce cierpliwym i przebiegłym Stalinem. Nie bacząc na różniące ich ideologie, jadowitą nienawiść do komunizmu i eschatologiczną rozprawę z żydo-bolszewizmem, zawarł Hitler, jak sam określał, „pakt z szatanem dla wypędzenia diabła”. Na razie, w celu podziału łupów. Oprócz rozbioru Polski Hitler dawał Stalinowi wolną rękę w Finlandii, państwach bałtyckich i Rumunii. Kremlowski satrapa, przekonany, że wojna jest nieuchronna, uznał, że samemu należy trzymać się z dala od zawieruchy z Niemcami. Dokonał wolty i do syndykatu przystąpił. Okazja zgarnięcia połowy Europy Wschodniej i uniknięcie wojny na dwa fronty – Japończycy atakowali Rosję na Dalekim Wschodzie – dały mu dodatkowy bodziec.

Pakt Ribbentrop–Mołotow zawierał tajny protokół, który wyznaczał ZSRR i III Rzeszy strefy wpływów w 

Pakt Ribbentrop–Mołotow zawierał tajny protokół, który wyznaczał ZSRR i III Rzeszy strefy wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej, w tym rozbiór Polski. Umowa ta usankcjonowała agresję Niemiec na Polskę 1 września 1939 r., a następnie agresję ZSRR 17 września 1939 r.

Foto: ThoralfSchade Wikimedia Commons

Cała ta dyplomatyczna wolta nie trwała nawet trzech dni. W nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 r. odbyła się na Kremlu upiorna uczta. Czerwoną flagę nazistowską ze swastyką pospiesznie musiano sprowadzić na Kreml z teatru. Po podpisaniu tajnego protokołu przez ministrów spraw zagranicznych, Ribbentropa i Mołotowa, ujawnionego dopiero po wojnie, Stalin wznosił toasty na cześć Hitlera i naigrywał się z paktu antykominternowskiego. Pijani zbrodniarze snuli się po kremlowskich pokojach, niezdarnie padali sobie w ramiona. Przypominali bandę konkurujących ze sobą gangsterów, którzy, jadąc na jednym wózku, na chwilę zaprzestali okładania się nawzajem.

Czarny scenariusz, który od 1918 r. wisiał nad Polską jak miecz Damoklesa, ziścił się. 1 września 1939 r., by zdążyć przed jesiennymi deszczami, Hitler zaatakował Polskę. Bohaterską, ale nie tak silną militarnie, jak się jej zdawało. Chytry Stalin, z armią słaniającą się po jego masowych czystkach, odczekał, aż sojusznik dotrze do granicy podziału wpływów – prawobrzeżnej Wisły. I dopiero 17 września ruszył w jej kierunku. Zgodnie z intencją Hitlera Polska samotnie stawiała czoło furii jego uderzenia. Francuski sojusznik nie chciał wojny i powtórki klęski z Niemcami z 1870 r. Wbrew umowie wojskowej z Polską lotnictwo francuskie nie zaatakowało Niemców w chwili ich agresji na Polskę. A w ciągu 16 dni Francja nie zrealizowała postanowienia przewidującego ofensywę lądową. Skryła się bezczynnie za defensywną Linią Maginota. Pasywność Francji skłoniła Londyn do analogicznej postawy, choć parł on pierwotnie do wspólnej walki z Niemcami na froncie francuskim, gdzie Niemcy we wrześniu 1939 r. posiadali zaledwie 11 dywizji w niepełnym składzie. Ale na odstąpienie od zbrojnej akcji oprócz braku militarnej strategii, jak powstrzymać Hitlera, wpływ na Anglię i Francję wywarło przekonanie o rzeczonej „normalizacji” między Polską i III Rzeszą, które same skoczyły sobie do oczu.

Czy alternatywa istniała? Owszem, choć dla Polski nie do przyjęcia. I tylko w okresie słabości Niemiec, po Rapallo, by oddalić dzień opisywany przez gen. Hansa von Seeckta: „Jak tylko odzyskamy siły, naturalnie, odbierzemy wszystko, co straciliśmy”. Alternatywa rysowała się tylko wtedy, jeśli Francja i Wielka Brytania udaremniłyby złowieszczy sojusz niemiecko-radziecki, porozumiewając się albo z Niemcami, albo z Rosją. Minimalną ceną za takie porozumienie musiałaby być korekta polskich granic z lat 1918-1921: w przypadku Niemiec zlikwidowanie „polskiego korytarza”, w przypadku Sowietów – cofnięcie granicy na linię Curzona. Reszta pozostaje historyczną spekulacją.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie znaczenie miała Bitwa Warszawska i traktat ryski dla Polski?
  • Jakie były konsekwencje traktatów wersalskiego i ryskiego dla II Rzeczypospolitej?
  • Dlaczego układ w Rapallo stanowił zagrożenie dla Polski?
  • Czym skutkowały traktaty lokareńskie dla porządku wersalskiego?
  • W jaki sposób polityka appeasementu wpłynęła na relacje międzynarodowe przed II wojną światową?
  • Co doprowadziło do zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow?
Pozostało jeszcze 99% artykułu

Pojawienie się Polski na mapach Europy (1918), w granicach szablą wyrąbanych osłabionym sąsiadom (1918-1921), takich, na które się oni nie zgadzali, zdeterminowało położenie odrodzonej Polski. W ten sposób zaostrzyła historyczny antagonizm jej dwóch odwiecznych wrogów. I rozpoczęła dramatyczną walkę o utrzymanie bytu i granic. Jeśli powstanie Polski leżący na łopatkach po I wojnie światowej Niemcy i Rosja traktowali jako klęskę polityczną, to przez następne dwie dekady dokładali starań, by rozdzielający ich kraj zlikwidować. 

Pozostało jeszcze 98% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Historia świata
Sala Kryzysowa, 11 września 2001 r. „Właśnie tutaj walczymy”
Historia świata
Dzień, w którym Hitler został nazistą
Historia świata
Inni niż my, ale też ludzie
Historia świata
„Winston powrócił!”. Jak Churchill odrodził się z politycznego niebytu
Historia świata
Paweł Łepkowski: Ribbentrop – „zły duch Berghofu”
Reklama
Reklama