Wyparty anszlus

Wprawdzie „polityka historyczna” jest pojęciem dość nowym, lecz służy do nazwania praktyki starszej niż piramidy. Nawet nasze poglądy na Ryszarda III pochodzą z polityki historycznej Tudorów, realizowanej przez sztuki Szekspira.

Publikacja: 05.03.2020 21:00

Wyparty anszlus

Foto: Bundesarchiv

Rzadko się jednak zdarza, by jakieś państwo swoją historię wymyśliło całkiem od nowa i to w najtrudniejszych warunkach, bo na oczach milionów świadków i uczestników wydarzeń. Przy tym wierzyć we własne kłamstwa, to jedno, lecz przekonać do nich nawet swoje ofiary, to majstersztyk godny szacunku. Bo i w Polsce każde dziecko pamięta ze szkoły, że schludna i piękna Austria padła łupem niemieckiej agresji.

Billy Wilder ujął to zgrabnie, nie kryjąc sarkastycznego podziwu dla Austriaków za przekonanie świata, że Beethoven był Austriakiem, za to Hitler – Niemcem. Reżyserowi można wierzyć bez domniemania ignorancji, ponieważ urodzony jako poddany Franciszka Józefa sporą część życia spędził zarówno w Wiedniu, jak i Berlinie.

Żonglowanie tożsamością nie zdumiewa w ojczyźnie Freuda, ale zmanipulować trzeba było samo pojęcie anszlusu. Używane zazwyczaj w oryginalnym brzmieniu, poza Austrią szybko zgubiło oryginalne znaczenia, za to nabrało demonicznego wydźwięku, związanego z aneksją – w domyśle narzuconą i jednostronnie wymuszoną przez Niemcy. Dla cudzoziemców – jak każde słowo wzięte z języka Goethego i Eichmanna – „anszlus” brzmi równie złowieszczo, jak wypowiedzenie wojny totalnej. Po wyrwaniu wydarzeń 1938 r. z historycznego kontekstu tylko krok dzielił Austrię od umoszczenia się w roli ofiary. Sprzyjało temu opowiadanie historii anszlusu od końca, co nie wyjaśniało niczego – a zwłaszcza radości, z jaką Wiedeń witał oddziały Wehrmachtu.

Utrata niepodległości kryła w sobie prosty paradoks, za którym stała przyczyna euforii, jaka opanowała tłum pod Hofburgiem. Jeżeli suwerenność uważano za wymuszoną, jej odrzucenie było aktem samostanowienia narodu – prawa, którego odmówiono Austrii 20 lat wcześniej.

To, że zjednoczenie Austrii z Niemcami jest najważniejszym celem rządu po upadku Habsburgów, stało się jasne, nim wystygł tron po ostatnim cesarzu. Nie przypadkiem nowe państwo nazwano Niemiecką Austrią, kładąc nacisk na narodową tożsamość. W istocie, po odrzuceniu habsburskiego dziedzictwa nic innego nie spajało starej Przedlitawii. W otoczeniu obcych nacjonalizmów Austria walczyła o przetrwanie na obszarach z niemiecką większością etniczną, a i te były odkrawane – nawet przez Węgrów.

Szedł za tym zanik wiary, że niemiecki ogryzek imperium jest zdolny do samodzielnego istnienia, bez starych rynków zbytu, czeskiego przemysłu i kopalń, węgierskiej żywności oraz dostępu do morza. Wszelkie obawy potwierdził głód, jaki ogarnął Austrię po I wojnie, a zimą przybrał katastrofalne rozmiary.

Anszlus zdawał się ostatnią szansą na ocalenie, toteż już drugi punkt austriackiej proklamacji ogłaszał Niemiecką Austrię częścią Rzeszy Niemieckiej. Akt przyjęto w Zgromadzeniu Narodowym przez aklamację, zatwierdzając go burzą oklasków. Nie oczekiwano nawet odmiennego wyniku, bo już trzy dni wcześniej kanclerz Renner wysłał odnośny wniosek do rządu w Berlinie.

Dla porządku wypada zaznaczyć, że pierwszą republiką nie rządzili żadni protonaziści. Renner był przykładnym socjaldemokratą, a świadectwo moralności wystawiło mu objęcie urzędu prezydenta po II wojnie światowej, natomiast Otto Bauer – jego minister spraw zagranicznych – był jeszcze radykalniejszym marksistą.

Z końcem lutego 1919 r. zgodę na połączenie wyraził także tymczasowy parlament i konstytuanta republikańskiej Rzeszy, umieszczając jedność Austrii z Niemcami w projekcie konstytucji. Bauer przez tydzień negocjował z Brockdorff-Rantzauem, z czego 2 marca wynikł poufny protokół uznający Austrię za niezależne państwo członkowskie Rzeszy.

Post factum łatwo orzec, że projekt nie miał szans powodzenia. Ale wojna nie była jeszcze formalnie skończona, gdy już brzmiała uwertura nowego koncertu mocarstw. Brytyjczycy zaczęli grę na wzmocnienie Niemiec, by nie pozwolić Francji urosnąć zanadto, więc anszlusu był jej bardzo na rękę, zaś Paryż i jej czeskie dominium za wszelką cenę nie chciały do tego dopuścić. Wilson hamletyzował, czy samostanowienie dotyczy też Niemców, więc postanowił pomyśleć o tym po konferencji wersalskiej. Dzięki temu anszlusu zablokowano, nawet z nazwy Austrii usuwając słowo „niemiecka”.

Świat bardziej oburzyło złamanie traktatów niż pozbawienie Austrii niepodległości, ale przełamanie dyktatu, wobec którego demokracja była bezsilna, przysporzyło jeszcze większego poparcia nazistom. Rzecz jasna, polityka historyczna Austrii niewiele by wskórała bez pomocy aliantów, ale to już całkiem inna historia.

Rzadko się jednak zdarza, by jakieś państwo swoją historię wymyśliło całkiem od nowa i to w najtrudniejszych warunkach, bo na oczach milionów świadków i uczestników wydarzeń. Przy tym wierzyć we własne kłamstwa, to jedno, lecz przekonać do nich nawet swoje ofiary, to majstersztyk godny szacunku. Bo i w Polsce każde dziecko pamięta ze szkoły, że schludna i piękna Austria padła łupem niemieckiej agresji.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy
Historia
NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. Centralnego Przystanku Historia IPN