Pod koniec pierwszego dnia walk położenie wojsk obu stron przedstawiało się w sposób następujący. Wojska rządowe zajmowały rejon Belwederu broniony przez Szkołę Podchorążych, Aleje Ujazdowskie w okolicy placu Na Rozdrożu obsadzone były przez OSP. Ulicę Koszykową i lotnisko na Mokotowie (dzisiejsze Pole Mokotowskie) broniły oddziały stanowiące tzw. Grupę Belwederską pod dowództwem gen. Mariana Kukiela. W tym czasie niejasna była sytuacja w rejonie mostu Kierbedzia i placu Zamkowego, gdzie operowały wyprowadzone z Cytadeli 30. Pułk Strzelców Kaniowskich i 21 pp.
Wojska Piłsudskiego kontrolowały Pragę. Najważniejsze obiekty przez nie zajmowane po lewej stronie Wisły to zespół budynków Ministerstwa Spraw Wojskowych przy ul. Nowowiejskiej, który bezskutecznie atakowała nocą Szkoła Podchorążych, oraz koszary 1. Pułku Szwoleżerów ze względu na bliskie położenie od Belwederu.
W późnych godzinach wieczornych 12 maja Piłsudski, chcąc zapobiec dalszemu rozlewowi krwi – było już kilkadziesiąt śmiertelnych ofiar – dwukrotnie usiłował negocjować rozejm z Wojciechowskim. W tym celu wysłał do niego najpierw Stanisława Mackiewicza i zaraz po tym gen. Żeligowskiego. Bez rezultatu.
W nocy z 12 na 13 na pomoc wojskom rządowym przybyły 10. pp. z Łowicza, 57. pp. i 58. pp. z Poznania oraz 71. pp. z Ostrowi Mazowieckiej pod dowództwem płk. Mieczysława Boruty Spiechowicza. Dwie kompanie 71. pp. przeszły na stronę Marszałka, a pozostałe po krótkim starciu z 36. Pułkiem – Legii Akademickiej wycofały się i powróciły do koszar. Pozostałe pułki przeszły w rejon Belwederu, gdzie wzmocniły grupę gen. Kukiela. Tej samej nocy na pomoc wojskom Marszałka przybył z Pułtuska 13. pp., który pozostał na Pradze.
Generałowie zachowali się różnie. Władysław Sikorski, dowodzący Okręgiem Korpusu we Lwowie, powstrzymał się od podległych mu oddziałów, twierdząc, że sytuacja na odcinku ukraińskim jest na tyle poważna, że wymaga obecności wojsk na miejscu. Podobnie niezdecydowany był gen. Stanisław Szeptycki w Krakowie. Także on zajął salomonowe stanowisko. Bardziej jednoznaczni byli otwarci na wpływy endecji generałowie stacjonujący w Wielkopolsce.
Właśnie stamtąd pochodziły uzupełnienia wysłane na pomoc do Warszawy. Kazimierz Sosnkowski postąpił honorowo. Nie mogąc rozstrzygnąć dylematu moralnego pomiędzy posłuszeństwem przysiędze i legalnej władzy a przywiązaniem do swego komendanta, próbował popełnić samobójstwo. Postrzelił się w klatkę piersiową i przez kilka tygodni nad jego życiem wisiało widmo śmierci. Udało mu się odzyskać zdrowie, ale do najbliższych współpracowników Piłsudskiego już po maju nie należał.
Wśród kadry oficerskiej objawiły się dwie postawy. Pierwsza – legalistyczna, była najzupełniej naturalna i przez Piłsudskiego honorowana, także po maju 1926 roku. Wspomniani wyżej Rzepecki i Porwit szybko awansowali, podobnie zresztą jak Władysław Anders, oficer służący w mateczniku endecji w jednym z elitarnych pułków kawalerii. Mało tego, był on w maju 1926. r szefem sztabu u gen. Rozwadowskiego. Po przewrocie szybko otrzymał szlify generalskie i w armii zajmował eksponowane miejsce. Inną odmianę legalizmu zaprezentował gen. Malczewski, który zrywał wziętym do niewoli stronnikom Piłsudskiego oficerskie szlify, rzucał na ziemię ich czapki.
[srodtytul]... nie oszczędzając ich życia[/srodtytul]
13 maja, o godzinie 4 nad ranem, walki wybuchły na nowo. W gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych pod dowództwem gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego przed ostrymi atakami broniła się znaczna grupa oficerów. Około godziny 11 gen. Rozwadowski wydał rozkaz dowódcy 30. Pułku Strzelców Kaniowskich płk. Izydorowi Modelskiemu: „... natrzeć bezwzględnie na tyły buntowników, którzy obsadzili pałac Małachowskich i głównie Komendę Miasta, i starać się dostać w swe ręce przywódców ruchu, nie oszczędzając ich życia...”.
Rozkaz był potem przedmiotem kontrowersji, oznaczał bowiem, iż Rozwadowski polecał jego wykonanie także, a może przede wszystkim wobec Piłsudskiego. Należy dodać, że w przeddzień wydania tego rozkazu do budynku Komendy Miasta przeszli z koszar 36. Pułku Legii Akademickiej na Pradze Piłsudski i gen. Orlicz-Dreszer wraz ze swoim sztabem, organizując tu swoje stanowisko dowodzenia. W niedługim czasie po tym ruszyło natarcie wojsk rządowych. Najpierw zdobyte zostały koszary 1. Pułku Szwoleżerów bronione przez słabą obsadę. W następnej fazie natarcia wojska rządowe zdobyły cały gmach Ministerstwa Spraw Wojskowych, po czym wyszły na wysokość ul. Pięknej. Tam zatrzymał je rozkaz gen. Rozwadowskiego.
Tymczasem sytuacja uległa zmianie na korzyść wojsk Piłsudskiego. Na jego stronę przeszedł 21. pp., część 71. pp. i 30. Pułk Strzelców Kaniowskich. Na ulicach Warszawy kłębiły się tłumy warszawiaków manifestujące poparcie dla Marszałka i żądające broni do walki po jego stronie. W nocy z 13 na 14 maja na pomoc wojskom Marszałka przybyły pułki 1. Dywizji Legionowej i 3. Dywizji Piechoty. W wyniku tego wojska Marszałka zyskały znaczną przewagę liczebną nad wojskami rządowymi.
[srodtytul]Przesilenie dnia trzeciego[/srodtytul]
14 maja o 5 rano z pozycji w Al. Jerozolimskich ruszyło natarcie Piłsudskiego – równocześnie w dwu kierunkach. Główne uderzenie skierowane zostało na Mokotów i znajdujące się tam lotnisko. Z niego startowały samoloty, które na rozkaz szefa Wojskowego Departamentu Żeglugi Powietrznej gen. Włodzimierza Zagórskiego bombardowały nacierające nań 21. pp. i 37. pp. wzmocnione batalionami z 3. DP oraz częścią sił 1. Pułku Szwoleżerów. Straty wśród wojska były nikłe, natomiast wskutek nalotów ucierpiała ludność cywilna. Lotnisko i koszary 1. Pułku Lotniczego przy ul. Rakowieckiej bronione były przez 1. pułk artylerii przeciwlotniczej, Oficerską Szkołę Inżynierii i część innych oddziałów.
Tym razem wojska Marszałka odniosły sukces. Najpierw opanowane zostały gmachy Wyższej Szkoły Wojennej i Politechniki, które blokowały drogę natarcia na lotnisko, po czym walki przeniosły się na jego teren. Tam do nacierających wojsk dołączyły walczące już na lotnisku pododdziały 1. Pułku Szwoleżerów. Drugie natarcie skierowane zostało wzdłuż ul. Wiejskiej w kierunku na Sejm RP. Następnie natarcie przeszło ul. Czerniakowską w kierunku koszar 1. Pułku Szwoleżerów, a po ich zdobyciu i uwolnieniu grupy szwoleżerów w nich przetrzymywanych, ulicami Szwoleżerów, Agrykolą i Al. Ujazdowskimi ruszyło w kierunku na Belweder.
Około godziny 16 zdobyte zostało lotnisko, w wyniku czego pozycje wojsk rządowych osłaniających naczelne organa władzy w Belwederze, zostały poważnie zagrożone od strony zachodniej. Od południa natomiast, w kierunku Belwederu, nacierały wojska biorące udział w zwycięskiej walce o koszary szwoleżerów. W tej sytuacji prezydent, marszałek Sejmu i rząd oraz osłaniająca ich „Grupa Belwederska” gen. Kukiela, wycofali się do Wilanowa. Tam Stanisław Wojciechowski złożył rezygnację z urzędu prezydenta na ręce marszałka Sejmu Rataja, a Witos podał swój gabinet do dymisji. Wojska Piłsudskiego bez walki opanowały Belweder i na jego rozkaz zaniechały ścigania wycofujących się wojsk rządowych.
[srodtytul]Krew przelana i zasypanie różnic[/srodtytul]
15 maja do Warszawy przybyły posiłki dla wojsk rządowych. Spóźnienie spowodowane było dezorganizowaniem transportów przez kolejarzy, w swej większości sympatyków PPS, a już na pewno Piłsudskiego. W sensie militarnym walki zostały zakończone. Politycznie dojrzałe kroki prezydenta o dymisji skróciły walki i przyczyniły się do zmniejszenia liczby zabitych, rannych i poszkodowanych. Trzeba przy tym zaznaczyć, że poważną część z nich stanowili cywile. Po prostu trudno było usunąć ich z ulic, bo najzwyczajniej w świecie kibicowali Piłsudskiemu. W warunkach miejskich każda operacja militarna oznaczała liczne ofiary.
Pogrzeb za poległych oraz nabożeństwo żałobne w kościele garnizonowym przy ul. Długiej odbyło się 17 maja 1926 roku. W trakcie nabożeństwa dziekan DOK X Przemyśl ks. Józef Panaś wygłosił kolportowaną szeroko homilię, czyniąc Piłsudskiego winnym krwi przelanej, po czym rzucił swe ordery do stóp Orliczowi, mówiąc „palą mi piersi, zrywam je, gdyż te same ordery znajdują się na piersi gen. Dreszera, zwycięzcy w bratobójczej walce, […] ponieważ zostały zhańbione”. Dreszer w liście do marszałka pisanym miesiąc po zajściu (13 czerwca) prosił Piłsudskiego, by go nie karać, zostawiając to jego duchowemu zwierzchnikowi, ks. biskupowi Gallowi.
W wyniku walk około 900 osób odniosło rany, a 379 (w tym 164 cywili) straciło życie.
Piłsudski wydał po walkach rozkaz, w którym nakazał zasypanie różnic w imię sprawy, której wszyscy żołnierze pospołu służą. Niewątpliwie był to trudny moment, na rezultat pojednania trzeba było poczekać. Na szczęście ogólnospołeczna aprobata dla zmian oraz wyniki polityczne i gospodarcze osiągnięte po maju 1926 roku sprawiły, że i ten bolesny rozdział w naszych dziejach został odsunięty na margines.
[srodtytul]Konfederacja dla ratowania kraju przy Marszałku zawiązana[/srodtytul]
Czy przewrót był wynikiem skalkulowanej i do końca przemyślanej akcji. Wydaje się, że nie. Piłsudski sądził, że sama demonstracja wojskowa wywoła pożądaną refleksję wśród rządzących. Chodziło mu o respektowanie honoru wojska, o ukrócenie sejmokracji, wreszcie o interesy zewnętrzne państwa. Niedawno odnalezione dokumenty w archiwach moskiewskich nie dają pola do dwuznacznej interpretacji. W 1926 roku „swoją interwencją Józef Piłsudski już po raz drugi przekreślił rachuby bolszewickiego i międzynarodowego komunizmu, co tłumaczy czarną propagandę stosowaną do dzisiaj wobec niego oraz Polski okresu międzywojennego w kręgach lewicowo-postkomunistycznych na Zachodzie, w Rosji, a także w Polsce. Pozostaje istotne pytanie, czy w maju 1926 r. marszałek był świadom, że zniweczył nadzieje międzynarodowego i sowieckiego komunizmu na rozpad państwa polskiego. Jeśli tak, to mamy jeszcze jeden dowód na to, iż był on dalekowzrocznym mężem stanu o historycznym wręcz formacie. […] Dopiero na tak szerokim tle należy oceniać przewrót majowy – nie jako zamach na młodą demokrację, lecz próbę uratowania Polski przed wewnętrznym rozpadem i mającym po nim bez wątpienia nastąpić nowym rozbiorem”.
[i][Bogdan Musiał, „Przewrót majowy w rachubach Kremla”, „Rzeczpospolita”, „PlusMinus”, nr 108 (8313), 9 – 10 maja 2009.][/i]
W tej części Europy jedynie Czechosłowacja zachowała formy w pełni demokratyczne (i jako pierwsza upadła). Zamachy podobnie jak w Polsce miały miejsce na Węgrzech (1919), Litwie (1926), w Bułgarii (1923 i 1934), Estonii (1934), Jugosławii (1929), Grecji (1936). Przykład Mussoliniego animował naszych endeków do tego stopnia, że być może mielibyśmy w Polsce marsz na Warszawę i odmianę faszyzmu na modłę włoską. Piłsudski nam tego oszczędził. Najtrafniejsze wydaje się nazwanie maja 1926 roku rokoszem-konfederacją „przy Marszałku […] zawiązaną, aby ratować majestat Rzeczpospolitej przed zwolennikami absolutyzacji wolności i zaspokojenia interesów grupowych”.
[i][Przemysław Maj, Waldemar Paruch, „W obronie majestatu Rzeczpospolitej: piłsudczykowska interpretacja przewrotu majowego (1926 – 1939)” w: „Zamach stanu Józefa Piłsudskiego w interpretacjach polskiej myśli politycznej XX wieku”, Toruń 2008, s. 71.][/i]
Janusz Cisek, [link=http://www.januszcisek.pl]www.januszcisek.pl[/link] [mail=jcisek@muzeumwp.pl]jcisek@muzeumwp.pl[/mail] dyrektor Muzeum Wojska Polskiego. W latach 90. dyrektor Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Autor m.in. „Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego” (wspólnie z Wacławem Jędrzejewiczem) oraz albumu „Józef Piłsudski”. Profesor w Instytucie Europeistyki UJ