Śmierć Marian Scott wiosną 2025 r. pozostawiła w żałobie nie tylko najbliższych i społeczność rezerwatu Wind River w Wyoming, ale również całe grono językoznawców, którym los zagrożonych języków nie jest obojętny. Scott była jedną z zaledwie kilkudziesięciu osób na świecie, posługujących się językiem arapaho, dziedzictwem indiańskiego plemienia o tej samej nazwie, które z każdym takim odejściem zbliża się do wyginięcia. Młodzi ludzie wyjeżdżają do miast i coraz rzadziej chcą kultywować tradycje przodków, dlatego lingwiści dwoją się i troją, by uratować, co się da. Niestety, to walka z czasem, bo lista językowych nekrologów w ostatnich latach zaczęła się niebezpiecznie wydłużać.
W zeszłym roku świat pożegnał w Peru Amadeo Garcíę Garcíę, ostatniego rodzimego użytkownika języka Taushiro, który przez setki lat kształtował myśli i kulturę niewielkiej społeczności w amazońskiej dżungli. Niewiele wcześniej zmarł Aruka, ostatni przedstawiciel małego amazońskiego plemienia, posługującego się językiem juma. Na przeciwległym krańcu globu w wieku 90 lat odeszła z tego świata Wiera Tymoszenko, ostatnia użytkowniczka języka bering, odmiany dialektu aleuckiego, któremu również grozi wymarcie. Tego typu pożegnania za każdym razem przypominają nam o cichym, lecz alarmującym procesie, który rozgrywa się na naszych oczach: wymierania języków.
Czytaj więcej
We wtorek w Sejmie ruszą prace nad nadaniem statusu języka regionalnego językowi wilamowskiemu, k...
Według danych organizacji SIL International, zajmującej się dokumentacją języków świata, jedna piąta z blisko 7000 języków zniknie wraz z końcem tego stulecia. Najbardziej pesymistyczny scenariusz przewiduje wyginięcie 90 proc. z nich.
– Większość języków, które obecnie istnieją, prawie na pewno zniknie w ciągu tego stulecia. To jak pożar lasu, który trawi kolejne drzewa – ostrzega John McWhorter, lingwista z Columbia University i autor książki „The Power of Babel: A Natural History of Language”.