Cedynia, dzień św. Jana Chrzciciela
Zwycięstwo nad Wichmanem nie zamknęło jednak sporu o Pomorze i ujście Odry, wręcz go nasiliło. Choć szczegóły dalszych kroków polityczno-wojskowych księcia Polan nie są znane, Mieszko zapewne umacniał stopniowo swoją władzę nad Pomorzem Zachodnim, być może wkraczając nawet na tym odcinku na lewy brzeg Odry. Tymczasem margrabia Hodo, pilnujący wówczas interesów niemieckich na Łużycach, mocno zapewne dawał się Mieszkowi we znaki, nie szczędząc mu przy tym osobistych upokorzeń podczas osobistych spotkań, do których zapewne na dworze cesarskim lub przy innych okazjach dochodziło. Jak relacjonował bowiem później kronikarz Thietmar z Merseburga, „za życia znakomitego Hodona […] Mieszko nie odważył się nigdy wejść w kożuchu do domu, w którym wiedział, że znajduje się Hodo, ani siedzieć, gdy on się podniósł z miejsca”. Trudno się dziwić, że rywalizacja ich obu w obszarze polityki nabierała z czasem wymiaru personalnej wrogości. Konflikt zapewne narastał, a jego rozstrzygnięcie w boju pozostawało kwestią czasu.
Do przesilenia doszło wreszcie w 972 r., kiedy to Hodo, jak wynika z relacji kronikarskiej, bez wiedzy cesarza ruszył na Mieszka z wyprawą wojenną, zakończoną słynną w późniejszych wiekach bitwą pod Cedynią. Szczegóły tej kampanii są jednak owiane mgiełką tajemnicy, częściowo rozwiewaną przez kronikarza Thietmara z Merseburga tylko dzięki temu, że ważnym uczestnikiem wyprawy był po stronie niemieckiej ojciec kronikarza, graf Zygfryd von Waldeck: „Tymczasem dostojny margrabia Hodo, zebrawszy wojsko, napadł z nim na Mieszka […]. Na pomoc margrabiemu pośpieszył wraz ze swoimi tylko mój ojciec, graf Zygfryd, podówczas młodzieniec i jeszcze nieżonaty. Kiedy w dzień św. Jana Chrzciciela (24 czerwca) starli się z Mieszkiem, odnieśli zrazu zwycięstwo, lecz potem w miejscowości zwanej Cidini brat jego Czcibor zadał im klęskę, kładąc trupem wszystkich najlepszych rycerzy z wyjątkiem wspomnianych grafów”.
Na marginesie tej relacji chciałoby się wręcz rzec: całe szczęście, że ów Zygfryd ocalał z bitwy, inaczej bowiem nie mógłby spłodzić Thietmara, któremu historiografia zawdzięcza jedyną konkretną o niej wiadomość. Nieco wcześniejsza informacja o tej kampanii w ujęciu autora „Drugiego żywota św. Wojciecha” Brunona z Kwerfurtu, sporządzona według relacji polskich uczestników, wygląda bowiem jeszcze bardziej zdawkowo: „Prowadzono wojnę z Polanami. Książę ich, Mieszko, zwyciężył podstępem. Upokorzona wielkość Teutonów liże ziemię, a wojowniczy margrabia Hodo z poszarpanymi sztandarami rzucił się do ucieczki”. I to właściwie wszystko, co na temat tej batalii wiadomo ze współczesnych przekazów. Czy informacje te wystarczą do odtworzenia przyczyn i przebiegu wojny oraz kończącej ją bitwy?
Tak naprawdę, bazując wyłącznie na nich, niemal niczego nie można być pewnym, od marszruty obu wojsk poczynając, przez lokację owej Cidini, na przyjętej taktyce Mieszka i przebiegu bitwy kończąc. Nic dziwnego zatem, że zajmujący się od XVIII w. tym tematem badacze wskazywali na różne rozwiązania tego dylematu. Pamiętać należy, że na początku lokalizowano pole bitwy aż w okolicach Szczecina. W następnym stuleciu proponowano już inne miejsca bardziej na południe od ujścia Odry, czy to na lewym jej brzegu, w sąsiedztwie miejscowości Zehdenick lub Zeuthen (obie w okolicach Berlina) czy nawet nad dolną Wartą, nie wahając się nawet w tym celu odpowiednio „poprawiać” przekaz Thietmara. Żadna z tych koncepcji nie zyskała jednak powszechnego uznania. Ostatecznie najwięcej „punktów” w tym akademickim sporze zyskała Cydzyna (niem. Zehden, dziś Cedynia w pow. gryfińskim na Pomorzu Zachodnim). Tam też najczęściej umieszcza się obecnie miejsce bitwy.
Lokalizacja ta wskazuje na potencjalny przebieg zdarzeń. Mieszko z bratem Czciborem i swoją drużyną posuwał się zapewne prawym brzegiem Odry w kierunku ujścia rzeki, co wskazuje na marsz na Wolin. Zamiarem margrabiego Hodona było natomiast prawdopodobnie przecięcie wojskom Mieszka drogi i niedopuszczenie ich do terenów Wolinian. Można się oczywiście zastanawiać, co skłoniło margrabiego do zapuszczenia się tak daleko od swojej domeny i wkroczenia na tereny podlegające margrabiemu Marchii Północnej Teodorykowi z Haldensleben, który na dodatek nie udzielił swojemu koledze pomocy zbrojnej (prawdopodobnie nie popierał wybryku Hodona, nawet jeśli nie pozostawał z nim w konflikcie). Ciekawostką w ogólnym obrazie układu sił oraz powiązań personalnych w tym regionie jest fakt, że Teodoryk został kilka lat później… teściem Mieszka I, wydawszy zań swoją córkę Odę, którą specjalnie w tym celu zabrano nawet z klasztoru. Pozwala to zatem wysnuć ostrożną tezę, że i wówczas Teodoryk miał z Mieszkiem dobrosąsiedzkie, jeśli nie przyjazne stosunki, co przełożyło się także na brak poparcia tego margrabiego dla awanturniczych działań Hodona.