Od samych pierwocin nauka o starożytnościach borykała się z fundamentalnym problemem ustalenia dokładnego datowania. Począwszy od systemu trzech epok: kamienia, brązu i żelaza. I ten w istocie elementarny system bywał długo kwestionowany. Gdy wreszcie uporano się z tym podstawowym zagadnieniem, przyszedł z pomocą darwinowski ewolucjonizm. Pomógł uporządkować odkopywane zabytki od form prostych do złożonych i ulepszonych, zmieniających się na przestrzeni stuleci. Za przykład może służyć fibula, czyli starożytna agrafa. Powstała ona z ewolucji ozdobnej szpili z brązu, służącej do spinania szat na przełomie epoki brązu i żelaza. Taka szpila dobrze służyła, pod warunkiem że nie wysuwała się sama z szaty. Chęć zapobieżenia temu doprowadziła do powstania antycznej agrafy, która z czasem bywała zgodnie z panującą modą zdobiona tak, by ukryć samą szpilę i udawać broszę. Fibule rozmaitych form, dekoracji i rozmiarów służyły wiernie ludziom przez stulecia. Zmienność ich jako ozdób stroju bywała pomocą w datowaniu towarzyszących im zabytków. W okresie wpływów rzymskich na terenie barbaricum europejskiego pomagało to datować niektóre znaleziska z dokładnością do pięciu lat, aż do VII wieku n.e. Wtedy to ozdobne guzy przy szatach ludzi zamożnych i drewniane lub kościane haftki zaczęły służyć do zapinania odzieży i szybko wyparły kosztowne fibule. Pozostały one nieco dłużej, służąc li tylko do przypinania kosztownych brosz, wykonywanych ze złota lub srebra i wysadzanych szlachetnymi kamieniami (lub ich imitacjami). O fibulach nieomal zapomniano. Pamięć o ich pożytecznej funkcji w życiu codziennym przypomniał w 1849 r. Anglik Walter Hunt, zapalony wielbiciel starożytności. Przywrócił on do życia podstawową, prostą formę fibuli, czyli dzisiejszą agrafkę. Okazała się tak pożyteczną formą zapięcia bielizny lub odzieży, gdyż była zbawienna, gdy urwał się guzik. Do niedawna była niezbędnym przedmiotem nieomal w każdym domu.
Co mówią zabytki?
Archeologia stanowi ważną dziedzinę nauk humanistycznych, gdy pamiętamy, iż zabytki archeologiczne były wytworami myśli i rąk ludzkich. Niestety, nadal zdarza się, że ten elementarny paradygmat jest zapominany. Sprawy technik wykopaliskowych, dokładności określania chronologii znalezisk, ich typologii i klasyfikacji przesłaniają podstawową prawdę, że archeologia jest jedyną nauką, która pomaga nam odsłonić tajemnice egzystencji naszych pradawnych przodków i ich kulturę. Niestety, ciągle jeszcze istnieją duże kraje, gdzie archeologia odgrywa poważną rolę, lecz tam uważa się, że nie powinna zajmować się najdawniejszą sztuką, która winna być domeną historyków sztuki. A tymczasem prehistoria sztuki w skali światowej stanowi dziś najszybciej rozwijającą się dziedzinę archeologii. Bywają kraje, gdzie archeologia ma dobre warunki rozwoju, gdzie uważana jest za historię poprzedzającą pismo i tu za wzór można wskazać Stany Zjednoczone lub polskie badania kultur pradziejowych Ameryki Południowej.
Jednym z najważniejszych zadań archeologii było datowanie odnajdowanych zabytków i całych osad lub cmentarzysk. Wielką pomocą okazała się dendrochronologia – tam, gdzie zachowały się resztki drewna o wyrazistych słojach corocznych przyrostów. W niektórych przypadkach można było określić precyzyjnie nie tylko rok ścięcia drzewa, ale nawet porę roku. Dendrochronologia dokonała poważnych korekt w chronologiach ustalonych wcześniejszymi metodami. Niestety, nie wszędzie można znaleźć konstrukcje lub inne zabytki drewniane, odpowiadające właściwym warunkom, umożliwiającym dokładne datowanie. W Stanach Zjednoczonych rosną na zachodzie sekwoje, których wiek sięga 3000 lat. Zachowane konstrukcje z użyciem drewna sekwoi w dawnych budynkach na południowym zachodzie umożliwiły poważną korektę wcześniejszych datowań lub zgoła jakiekolwiek datowanie. Równolegle z tymi osiągnięciami rozwinęła się metoda datowania na podstawie analizy stopnia połówkowego rozkładu radioaktywnego węgla C14. Metoda ta ma także swoje ograniczenia. Można nią datować przedmioty, które zawierają taki węgiel, a więc pochodzenia organicznego. Nie mogą one być bardzo stare, gdyż ubytek węgla jest zbyt znaczny. Nie mogą też być późniejsze niż średniowieczne, bo ubytek węgla jest zbyt mały dla pomiaru. Obie te metody dokonały rewolucji w datowaniu zabytków, a co za tym idzie – całych kultur archeologicznych. W znacznym stopniu uwolniły archeologów od podstawowego trudu, jakim było określanie chronologii i skupianie się głównie na tym zadaniu. Co w zamian? Wcale nie tak wiele i nie wszędzie.
W amerykańskiej archeologii uwzględniono w poważnym stopniu oddziaływanie przemian klimatycznych i temperatur na zachowanie wielu ludów w pradziejach. Okazało się, iż miały one potężny wpływ nie tylko na rolnictwo czy myślistwo, ale także na wędrówki całych ludów, a więc również na sprawy wojny i pokoju. Gdy piszę te słowa, Europa przeżywa kataklizm masowych migracji dwojakiego typu: z powodu wojen na Bliskim Wschodzie oraz z powodu nadmiernej suszy w północnej Afryce wskutek ocieplania się klimatu. Można przypuszczać, że żadne zakazy nie ograniczą tej drugiej przyczyny. W czasach, gdy Imperium Rzymskie władało północną Afryką, była to kraina mlekiem i miodem płynąca. Były tam winnice i gaje oliwne. Tam osiedlano weteranów legionów w nagrodę za wierną służbę. Stamtąd sprowadzano pszenicę, by ją rozdawać obywatelom Rzymu. A jeszcze wcześniej płynęły tam wartkie rzeki, w jeziorach pluskały się hipopotamy i rosły bujne lasy. Dziś jest to piaszczysta pustynia, która ma tendencje do rozszerzania się ku południu. Dziś płyną stamtąd setki tysięcy ludzi ku bogatej i sytej Europie i wątpię, by jakiekolwiek zakazy czy ograniczenia powstrzymały ich zalew. I będzie to miało poważne konsekwencje demograficzne i kulturowe.
Prehistoria obok współczesności
Archeologia amerykańska ma też inny szczególny przywilej. W tym najbogatszym i najbardziej nowoczesnym kraju żyją całe plemiona ludów, które po przybyciu Europejczyków nie zmieniły swych obyczajów, często też religii, języka i kultury. O ile w Europie i większości krajów Azji prehistoria jest zamkniętą księgą, którą z trudem odczytują archeologowie, o tyle na południowym zachodzie USA mamy niewiele zmienioną prehistorię u boku najwyższej współczesnej cywilizacji. Dlaczego tak się stało? Ludy te żyją w środowisku pustynnym, które nauczyły się nawadniać i ręcznie uprawiać od wielu wieków. Tylko Indianie potrafili użyźniać pustynię i uczynić ją ziemią nadającą się do uprawy. Europejczycy nie byli zdolni pójść w ich ślady i dlatego tamtejsi Indianie ocaleli od wywłaszczeń. Co nie znaczy, że Hiszpanie zostawili ich w spokoju. Dokonywali tu pokazu nieludzkich okrucieństw, które po stuleciach nadal tkwią w pamięci wielu miejscowych ludów.