W niesamowitej fizjonomii tego tiumeńskiego samozwańczego mnicha kryła się kwintesencja charakteru rosyjskiego chłopa. Niczym święty z ikony był wysokim, szczupłym mężczyzną o gładko przyczesanych długich tłustych włosach. Broda nadawała mu ascetyczny wygląd eremity, a niemal płonące spojrzenie elektryzowało hipnotycznym blaskiem. Kiedy bardzo niskim, choć nieco chrapliwym głosem wygłaszał płomienne kazania, wpadał w religijną ekstazę.
Rasputin nie był pierwszym odmieńcem religijnym, który wniknął do carskiej rodziny. Wcześniej rolę tę pełnił mnich Iliodor, opat klasztoru w Carycynie i przez pewien czas spowiednik carycy Aleksandry. Zanim Rasputin zbliżył się do Romanowów, Iliodor był najbardziej wpływowym człowiekiem w rosyjskiej Cerkwi. Aby wzmocnić przekonanie carycy o swojej świętości, nie cofał się przed niczym, nawet przed wprowadzeniem na dwór umysłowo chorego Mitii Kolaby, który bełkotał z pianą na ustach. Iliodor przekonywał carycę, że Mitia jest cudotwórcą obdarzonym mocą Ducha Świętego. „Szaleńcy boży istnieją tylko w tym kraju – tłumaczył carycy Iliodor dziwne zachowanie biednego epileptyka. – Udają szalonych, oddają się niekiedy rozpuście, wałęsają w łachmanach, czasem wręcz nago, ażeby wykpić ten żałosny świat rzeczy widzialnych i znosić ludzkie obelgi. Musimy poszukiwać słowa Bożego w ich niejasnej mowie. Oni posiadają bowiem dar prorokowania i czynienia cudów".
Na początku XX wieku Rosja Mikołaja II tkwiła pomiędzy kulturą Zachodu, do którego drzwi rozpaczliwie pukała oświecona warstwa społeczeństwa, a ciemnym, niemal średniowiecznym ludem. Wiara w gusła, czary i wróżby była mocno zakorzeniona we wszystkich warstwach narodu. Na niezmierzonych obszarach tego kraju powstawały liczne sekty religijne kierowane przez owych „bożych szaleńców", dowolnie interpretujących Biblię i narzucających wyznawcom ceremoniały niemające nic wspólnego z liturgią i tradycją prawosławia. Do ich tajemniczych obrzędów przenikały animistyczne wierzenia azjatyckich plemion Syberii. Samozwańczy prorocy brutalnie konkurowali ze sobą, zabiegając o względy ludu i swoich arystokratycznych opiekunów. Odtrącony przez carycę Aleksandrę intrygant Iliodor mścił się na Rasputinie, roznosząc plotki o jego przynależności do sekty chłystów, praktykujących kuriozalne i kończące się orgiami seksualnymi misteria. Zapewne część czarnej legendy Rasputina została także spreparowana przez tajną policję carską i hierarchów, coraz bardziej zaniepokojonych rosnącymi wpływami tajemniczego chłopa z Tiumeni.
Sekta chłystów była surowo tępiona przez władze Cerkwi prawosławnej. Jej założycielem był niejaki Daniel Filipowicz, nawiedzony obłąkaniec, który w połowie XVII wieku ogłosił się nowym wcieleniem Boga i proklamował 12 własnych przykazań. Nie była to „tylko" herezja, ale całkowita kontestacja wiary prawosławnej. Po wsiach Imperium Rosyjskiego krążyły opowieści, że Filipowicza urodziła w cudowny sposób bezpłodna stuletnia kobieta, a on sam został ukrzyżowany na Kremlu z rozkazu patriarchy Nikona. Chłystowie wierzyli, że Filipowicz zmartwychwstał na oczach odzianych w biel dziewic. W rzeczywistości ten dezerter z carskiego wojska umarł we własnym łożu, i to zapewne z przepicia. Jednak jego legenda, podobnie jak kilku innych samozwańczych proroków, rozpalała umysły Rosjan jeszcze na początku XX wieku.
Rasputin wpisywał się w ten wielkoruski wizerunek tajemniczego wysłannika niebios, który uzdrawiał samą modlitwą, i to często na ogromną odległość. Należy przy tym podkreślić, że niektóre jego „cudowne uzdrowienia" do dzisiaj rzeczywiście nie znajdują wytłumaczenia naukowego. Zadziwia także jego niezwykła zdolność do przewidywania przyszłości. Podobno miał przepowiedzieć carycy, że straci koronę i zostanie w haniebny sposób zamordowana wraz z mężem i dziećmi. Ostrzegał, że „Rosja pogrąży się w ciemnościach i wpadnie w szpony diabła", a on sam umrze w straszliwej męce. Nie mylił się. Półtora roku po jego śmierci ostatni cesarz Rosji, jego żona i dzieci zostali zamordowani przez bolszewików w domu Nikołaja Ipatiewa w Jekaterynburgu. Na ścianie w piwnicy tego domu ktoś napisał ołówkiem jakże znamienny dwuwiersz z Heinego: „Baltazar został tej nocy przez sługi swe zabity".