W niesamowitej fizjonomii tego tiumeńskiego samozwańczego mnicha kryła się kwintesencja charakteru rosyjskiego chłopa. Niczym święty z ikony był wysokim, szczupłym mężczyzną o gładko przyczesanych długich tłustych włosach. Broda nadawała mu ascetyczny wygląd eremity, a niemal płonące spojrzenie elektryzowało hipnotycznym blaskiem. Kiedy bardzo niskim, choć nieco chrapliwym głosem wygłaszał płomienne kazania, wpadał w religijną ekstazę.
Rasputin nie był pierwszym odmieńcem religijnym, który wniknął do carskiej rodziny. Wcześniej rolę tę pełnił mnich Iliodor, opat klasztoru w Carycynie i przez pewien czas spowiednik carycy Aleksandry. Zanim Rasputin zbliżył się do Romanowów, Iliodor był najbardziej wpływowym człowiekiem w rosyjskiej Cerkwi. Aby wzmocnić przekonanie carycy o swojej świętości, nie cofał się przed niczym, nawet przed wprowadzeniem na dwór umysłowo chorego Mitii Kolaby, który bełkotał z pianą na ustach. Iliodor przekonywał carycę, że Mitia jest cudotwórcą obdarzonym mocą Ducha Świętego. „Szaleńcy boży istnieją tylko w tym kraju – tłumaczył carycy Iliodor dziwne zachowanie biednego epileptyka. – Udają szalonych, oddają się niekiedy rozpuście, wałęsają w łachmanach, czasem wręcz nago, ażeby wykpić ten żałosny świat rzeczy widzialnych i znosić ludzkie obelgi. Musimy poszukiwać słowa Bożego w ich niejasnej mowie. Oni posiadają bowiem dar prorokowania i czynienia cudów".