Reklama

59 gniewnych ludzi

„List 59”, którego 50. rocznica przypada 5 grudnia br., był kluczowym wydarzeniem dla kształtującej się nie tylko w Polsce, ale także całym tzw. bloku wschodnim opozycji demokratycznej.

Publikacja: 05.12.2025 07:00

Jacek Kuroń (1934–2004), w 1975 r. współautor i sygnatariusz „Listu 59”, na spacerniaku więziennym p

Jacek Kuroń (1934–2004), w 1975 r. współautor i sygnatariusz „Listu 59”, na spacerniaku więziennym podczas internowania w 1982 r. Zdjęcie z albumu „Internowani Białołęka’82”. Od lewej: Jan Rulewski, Jacek Kuroń, Janusz Onyszkiewicz. Zdjęcie zostało przekazane do zasobu Archiwum IPN przez p. Teresę Miłosz, b. Przewodniczącą Komitetu Zakładowego NSZZ „Solidarność” przy Przedsiębiorstwie Geologicznym w Warszawie

Foto: fot. z zasobu IPN

Ten „List” z jednej strony stanowił kamień węgielny na drodze do powstania Komitetu Obrony Robotników (KOR), a następnie – zduszonego stanem wojennym – „karnawału” pierwszej Solidarności. Z drugiej – uzmysłowił ówczesnej władzy, że bez udziału społeczeństwa coraz trudniej będzie rządzić.

Lata 70. XX w. były w PRL czasem względnej stabilizacji. Po burzliwych wydarzeniach Grudnia ’70 ze stanowiska I sekretarza KC PZPR ustąpił sprawujący swój urząd od 1956 r. Władysław Gomułka. Zastąpił go uważany za przedstawiciela nurtu technokratycznego, zmierzającego do modernizacji ówczesnego systemu, wywodzący się ze Śląska Edward Gierek, mający w swojej biografii epizod życia i pracy we Francji oraz Belgii.

Peerelowski prezydent

Nowy I sekretarz obiecywał budowę „drugiej Polski”, kraju nowoczesnego, uprzemysłowionego i dostatniego. Nowy szef partii i peerelowskiego państwa nie określał, w jaki sposób ma ta wizja być realizowana. Okazało się, że jedynym pomysłem nowej ekipy są wysokooprocentowane kredyty i pożyczki w zagranicznych instytucjach finansowych. W rezultacie w „dekadzie Gierka” znacząco, co prawda, rozwinęły się inwestycje w przemysł, na półkach sklepowych pojawiły się importowane z Zachodu, wcześniej niewidziane produkty, ale zadłużenie kraju rosło w nieznanym dotąd tempie (w 1970 r. było minimalne, pod koniec 1971 r. wyniosło 1,2 mld dol., w 1975 – 8,4, w 1977 – 14,9, aby w 1979 r. przekroczyć 23,8 mld dol.).

Czytaj więcej

Od Listu 59 do „Solidarności”

Jednocześnie po tragicznych wydarzeniach Grudnia ’70 w kręgach peerelowskiego establishmentu rozpoczęła się dyskusja nad kwestią związanej z kierowaniem państwem odpowiedzialności. Przedmiotem refleksji był fakt, że I sekretarz KC PZPR podejmuje decyzje mające zasadniczy wpływ na losy kraju, takie jak wydanie rozkazu użycia broni, jednak prerogatywa ta nie ma formalnego umocowania w prawie. W związku z tym szef partii nie ponosi też za takie decyzje żadnej formalnej odpowiedzialności.

Reklama
Reklama

Jak wspominał Andrzej Werblan (ówczesny wicemarszałek sejmu), w kręgach władzy rozważano pomysł, aby do systemu prawnego wprowadzić instytucję prezydenta Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, co zresztą na VI Zjeździe PZPR zapowiedział Gierek. Propozycja ta jednak spotkała się wówczas ze sprzeciwem Henryka Jabłońskiego, przewodniczącego Rady Państwa – zespołu pełniącego de facto rolę czegoś na kształt kolegialnej głowy państwa. Wobec tego Gierek wycofał się z pomysłu. Prace jednak były już na tyle zaawansowane, że nie dało się ich zatrzymać.

Nadzieja z Helsinek

1 sierpnia 1975 r. 35 państw (w tym PRL) podpisało Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Helsinkach. Polskie władze zobowiązały się tym samym do poszanowania praw człowieka, wolności myśli, sumienia, religii i przekonań, uznania prawa narodów do samostanowienia oraz wolnego „przepływu” opinii i myśli między krajami.

Jak w swoich wspomnieniach przekonuje Jan Józef Lipski – historyk literatury, późniejszy współzałożyciel KOR-u – środowiska wrogie ówczesnemu reżimowi „bały się Helsinek”. Uważano, że rezultatem podpisania dokumentu będzie tylko potwierdzenie podziału Starego Kontynentu na polityczno-społeczno-gospodarcze sfery wpływów. „Szybko jednak dostrzeżono […] szansę powoływania się na dokument końcowy – pisał Lipski. – Swobody, które według postanowień helsińskich miały się stać odtąd zagwarantowane międzynarodową umową, były już »przyznane« obywatelom PRL w konstytucji, co zintensyfikowało i ułatwiło powoływanie się na nią. W ten sposób zaczął rosnąć swoisty autorytet konstytucji jako dokumentu co prawda niehonorowanego przez władze państwowe, ale przynajmniej pozwalającego buntującym się obywatelom mieć poczucie, że prawo jest po ich stronie. Postulat przestrzegania konstytucji stał się hasłem antyrządowym, wywrotowym”.

Widmo feudalizmu

W tym samym czasie władze PRL kontynuowały prace nad zmianą konstytucji. W postulatach poprzedzającego VII Zjazd PZPR XVIII plenum, najwyższego organu władzy w PRL pomiędzy Zjazdami, znalazły się propozycje, by w nowym akcie podstawowym były zapisy potwierdzające „historyczny fakt, że PRL jest państwem socjalistycznym, w którym władza należy do ludu pracującego miast i wsi, a kierowniczą siłą jest PZPR”. „Do podstawowych kierunków pracy ideologiczno-wychowawczej powinno nadal należeć utrwalanie i pogłębienie w świadomości społecznej przekonania, że realizacja wszystkich dążeń narodu polskiego związana jest nierozerwalnie z socjalizmem, z braterskim sojuszem Polski i Związku Radzieckiego, z przynależnością naszego kraju do socjalistycznej wspólnoty”.

Zdaniem Lipskiego propozycje sformułowane w trakcie plenum wywołały w społeczeństwie wzburzenie. „Mimo że nie zmieniają stanu faktycznego, są niekorzystne dla społeczeństwa” – oceniał. „W szczególności sprawa wprowadzenia do konstytucji sojuszu z ZSRR została przyjęta jako zniewaga. Znaczna część społeczeństwa była pogodzona ze stanem faktycznym w tej dziedzinie i panowało dość powszechne przekonanie o śmiertelnym ryzyku w wypadku zakwestionowania przez Polskę uczestnictwa w Układzie Warszawskim. W tych warunkach odpowiednia poprawka konstytucyjna miała znaczenie wyłącznie moralne: mogła być tylko nowym upokorzeniem i policzkiem. […] Również kierownicza rola partii […] [miała] charakter bezinteresownie wymierzonej obelgi, budzącej frustracje i agresję” – wspomina Jan Józef Lipski.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Mirek Chojecki – pionier wolnego słowa
Reklama
Reklama

Według Andrzeja Werblana przez długi czas zapisu dotyczącego Związku Radzieckiego w propozycjach zmian konstytucji nie było. „W pewnym momencie ten zapis się pojawił. Przyszło to w materiale rozesłanym przez Henryka Jabłońskiego. Ale to nie znaczy, że od niego pochodziło. […] Mogło pochodzić albo z jego aparatu, albo z Wydziału Organizacyjnego KC, bo oni w tym też uczestniczyli i kontaktowali się z Radą Państwa” – przekonywał Werblan w opublikowanej w 2017 r. rozmowie z prof. Karolem Modzelewskim i Robertem Walenciakiem, dziennikarzem.

Krytycznie wobec propozycji plenum wypowiedział się na łamach oficjalnej peerelowskiej prasy Władysław Bieńkowski (socjolog, wcześniej działacz państwowy, a po 1976 r. współpracownik KOR-u). W polemice wysłanej w połowie października 1975 r. do „Trybuny Ludu” i „Życia Warszawy” stwierdził, że „nadanie przez konstytucję określonej organizacji społecznej najwyższego uprzywilejowania: prawa do sprawowania władzy, byłoby nawrotem do przeddemokratycznych feudalnych tradycji, byłoby cofnięciem się do epoki sprzed Konstytucji 3 Maja 1791, której niezrealizowaną intencją było ograniczenie uprawnień warstwy szlacheckiej do sprawowania kierowniczej roli w narodzie. [...] W konsekwencji zmianie musiałyby ulec wszystkie artykuły konstytucji wynikające z uznania suwerennych praw społeczeństwa, skoro nie mogłyby wywrzeć wpływu na niezależny od tej woli czynnik sprawujący władzę na mocy konstytucyjnych uprawnień”.

Obawy Lipskiego, emocje Michnika

Z meldunków operacyjnych zajmującego się inwigilacją ówczesnej opozycji Wydziału II Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, że z inicjatywą stworzenia dokumentu wyrażającego krytyczny stosunek do proponowanych zmian w konstytucji w połowie 1975 r. wystąpił prawnik Jan Olszewski w rozmowie z Anielą Steinsbergową – również prawniczką i obrończynią w procesach politycznych. Szybko do grona omawiającego te kwestie dołączyli Jacek Kuroń oraz Jan Józef Lipski.

„Byłem świeżo po lekturze »Wytycznych« [na VII Zjazd PZPR] […], gdzie między innymi zapowiadano zmianę konstytucji, która miała iść w kierunku wprowadzenia do dawnej konstytucji stalinowskiej zasady kierowniczej roli partii – wspominał w 1997 r. Olszewski w rozmowie z dziennikarką Ewą Polak-Pałkiewicz. – Uważałem, że tym bardziej powinna być podjęta akcja protestu przeciwko tej zmianie. Paradoks polegał na tym, że trudno przecież prześladować ludzi, którzy bronią obowiązującej konstytucji”.

Czytaj więcej

Polski sierpień 1980 roku

Pierwotny projekt listu protestacyjnego został zredagowany przez Jacka Kuronia oraz socjologa Jakuba Karpińskiego. Tekst „stanowił […], zgodnie z sugestiami naszych rozmówców, nie tylko protest przeciwko konstytucyjnym gwarancjom kierowniczej roli partii, ale przede wszystkim deklarację ideowo-polityczną na rzecz demokracji parlamentarnej i jej podstawowych wolności: sumienia, zrzeszeń, pracy, słowa, nauki – pisał Kuroń w książce „Wina i wiara. Do i od komunizmu” (Warszawa 1989). – Każdą z tych wolności charakteryzowaliśmy negatywnie przez wskazanie praktyki panującej w PRL, a następnie pozytywnie – przez postulowanie właściwych rozwiązań ustrojowych”.

Reklama
Reklama

Po zaaprobowaniu tekstu przez Olszewskiego i Anielę Steinsbergową ruszyła akcja zbierania pod nim podpisów. Poza Olszewskim najbardziej zaangażowali się w nią Jan Józef Lipski, mec. Władysław Siła-Nowicki (dawny stalinowski więzień polityczny, później obrońca w procesach politycznych), Wojciech Ziembiński (dziennikarz, działacz katolicki, potem jeden ze współzałożycieli KOR-u i Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela), Jakub Karpiński, a ze środowiska dawnych „komandosów” – przede wszystkim Jacek Kuroń i Adam Michnik.

Akcji protestu towarzyszył lęk przed konsekwencjami, jakie może on wywołać w społeczeństwie. Największe obawy, jak pisał Kuroń, wyrażał Jan Józef Lipski. „Podpisał tekst bez zastrzeżeń, powiedział, że zrobił tak, jak poszedł do powstania. Był przeciw, ale wszyscy szli, więc poszedł […]. Wydusiłem wreszcie z niego, że przekonany był, iż jeżeli głośno powiemy, co jest w liście, lud natychmiast ruszy i mogą być z tego straszne rzeczy. Pytał: »Co ty chcesz przez to osiągnąć?«. Ja mówiłem: »Jeśli zapolemizuje z nami ‘Trybuna Ludu’ i Polskie Radio, a może nawet telewizja, to już będzie dużo. Na więcej nie można liczyć«. Patrzył na mnie jak na wariata. Zdawało mu się, że to pójdzie dużo, dużo dalej”.

Adam Michnik z kolei przypomina, że w tym czasie odbyło się spotkanie osób zaangażowanych w protest w mieszkaniu Seweryna Blumsztajna, w trakcie którego dyskutowano nad tekstem rezolucji. „Odbyła się wtedy wielogodzinna awantura – wspomina Michnik. – Ja po prostu szalałem, kurwy latały w powietrzu, a Janek [Lipski] powtarzał w kółko: »powstanie«, »powstanie«”.

Demon polityki

Pierwszą osobą, do której zwrócono się o podpisanie protestu był poeta Antoni Słonimski, który – jak wspomina Kuroń – przeczytał tekst, zaaprobował, ale uznał, że wolność zrzeszeń trzeba skreślić, bo „wezmą nas za wariatów – że my tu chcemy ustrój zmienić. Jakby nie zauważył, że cały list był o zmianie ustroju. Zgodziliśmy się bez namysłu i Antoni zadeklarował, że podpisze. Rozpoczęły się wędrówki, stukanie do różnych drzwi i rozmowy”.

Z prośbą o rozważenie złożenia podpisu pod petycją Jan Józef Lipski zwrócił się do przebywającego na emigracji w Wielkiej Brytanii filozofa Leszka Kołakowskiego. „Przygotowujemy w kraju wystąpienie, będące pierwszym chyba jawnym i bez przyłbicy wystąpieniem opozycji – pisał Lipski. – Wystąpienie ma zawierać sprzeciw wobec wprowadzenia konstytucyjnej zasady nierówności obywateli, żądanie wolności słowa, sumienia, ale również swobód religijnych, z krótkimi uzasadnieniami tyczącymi stanu faktycznego – i stwierdzeniem w podsumowaniu o zagrożeniu w ten sposób nie tylko faktycznym, jak dotąd, lecz i prawnym zasad istotnych dla warunków zachowania naszej tożsamości narodowej w związku z tradycjami i dążeniami nadal aktualnymi narodu polskiego. Nie sposób zapewne decydować na ślepo, ale pełny tekst będę miał dopiero 20 listopada, przywieziony w czyjejś głowie. Wyślę Panu natychmiast wraz z informacjami o faktycznym stanie akcji zbierania podpisów. Chcielibyśmy mieć ich (orientacyjnie) około czterdzieści z przekrojem przez różne pokolenia i środowiska. Głównymi nazwiskami będą zapewne nazwiska Słonimskiego i [ekonomisty prof. Edwarda] Lipińskiego. […] Wachlarz projektowany – szeroki (włącznie z duchownymi). Przewidujemy paru sygnatariuszy zagranicznych, jeśli mają polskie paszporty w kieszeni, a Pan chyba ma, stąd prośba. Proszę o zastanowienie się, a po nadesłaniu tekstu o telegraficzną decyzję (wystarczy »oui« lub »non«)” – pisał w liście do prof. Leszka Kołakowskiego Jan Józef Lipski.

Reklama
Reklama

Jacek Kuroń wspomina, że w trakcie zbierania podpisów pojawił się postulat, aby w akcji wzięli udział przedstawiciele różnych, nie tylko związanych z lewicowym nurtem niepodległościowym, środowisk. „Andrzej Czuma podpisał. Jeździłem do Łodzi po podpis [adwokata] Karola Głogowskiego. Po głębokim namyśle jednak odmówił”.

Nie był jedyny. Według Kuronia bardzo wiele osób po przeczytaniu zaproponowanego tekstu także odmawiało swojego podpisu. Najczęściej twierdzili, że nie mogą go złożyć, bo na pierwszym miejscu w zbiorze wolności, o które się upominano, była wolność wyznania, co nadawało całemu wystąpieniu charakter religijny. „Ale w tej sprawie zaparliśmy się – wspomina Kuroń. – Chodziło o jedność inteligencji polskiej i więcej – o to, by mówiła ona głosem narodu. A dla narodu jest to sprawa niesłychanej wagi”.

Przeciwko byli m.in. Jacek Bocheński (pisarz, działacz opozycji demokratycznej) i poeta Wiktor Woroszylski. Kuroń obawiał się, że pociągną za sobą całą formację dawnych tzw. pryszczatych, czyli młodych zwolenników socrealizmu. „Myślę, że tu nie strach odegrał zasadniczą rolę – ocenia Kuroń. – Wspominali tamten czas – jak powiedział [pisarz Adam] Ważyk – jakby się obudzili z koszmarnego snu. Mieli poczucie, że opętały ich wtedy demony, których wizja ich niewątpliwie prześladowała. I uważali, że te demony to politykierzy, którzy nimi zagrali. […] Słowo »polityka« kojarzyło im się jak najgorzej”.

Bibuła w ustępie

Powoli sytuacja zaczęła się jednak zmieniać. „List” podpisali młodzi poeci – Stanisław Barańczak i Ryszard Krynicki. Wtedy Adam Michnik przekonał Słonimskiego, który wcześniej zdążył wycofać swój podpis, że powinien jednak dać swoje nazwisko pod „Listem” jako parasol. Słonimski się zgodził.

Z kolei na prośbę aktorki Haliny Mikołajskiej pod listem podpisali się kolejni poeci Nowej Fali – Adam Zagajewski i Julian Kornhauser. Mikołajska udała się też do Wisławy Szymborskiej, która zaprosiła Stanisława Lema i Kornela Filipowicza. Szymborska z Filipowiczem podpisali, Lem podpisu nie złożył. Jan Józef Szczepański, który poparł petycję, choć uważał ją za zredagowaną „naiwnie i utopijnie”, tłumaczył, że – według Lema – zamiast pisać długi tekst, wystarczyłoby jedno zdanie: „Precz z komunizmem!”. „Jego opór wydaje mi się godnym szacunku przejawem samodzielności – nawet odwagi” – notował Jan Józef Szczepański w dzienniku. „Wcale nie jestem z siebie dumny [z powodu złożenia podpisu], mimo że z całą świadomością godzę się na ofiary. Trzeba pożegnać się z projektowaną dla mnie na przyszły rok nagrodą państwową, podróżą do Grecji, może z publikacjami książek przez jakiś czas. Trzeba przygotować się na różne szykany – pisał dalej Szczepański. – Ale rzecz nie sprowadza się do troski o własną opinię w tak zwanym środowisku. Nie wolno się dać uśpić pozorami sielanki. Sprzeciw musi być widoczny i musi kosztować. Nawet jeżeli nie ma sposobu nadania mu takiego kształtu, który wydawałby się i rozsądniejszy, i bardziej skuteczny”.

Reklama
Reklama

Krytyk literacki Jacek Trznadel wspomina, że na korytarzu Pałacu Staszica zagadnął go filozof Stefan Amsterdamski, czy interesowałoby go podpisanie listu protestacyjnego w sprawie polityki władz komunistycznych. Odpowiedział, że tak. „Wobec tego umówiliśmy się, że w najbliższym czasie spotkamy się u niego w domu – wspomina Trznadel. – Przyjechałem […], przeczytałem tekst listu, wydało mi się potrzebne zaostrzenie wielu twierdzeń. Ale Amsterdamski powiedział, że to niemożliwe, gdyż pod listem było już trochę podpisów. […] Stefan pragnął usunąć jedną z kopii sporządzonych na bibułce, więc zrobił z tego papierową kulkę i usiłował spuścić ją w ubikacji. Ale ona wciąż wypływała. Została więc wyłowiona i wrzucona do zsypu”.

Ostatecznie Jacek Trznadel także podpisał się pod „Listem”, który – z datą 5 grudnia 1975 r. – złożył w kancelarii sejmu prof. Edward Lipiński.

Więcej o wydarzeniach związanych z powstaniem „Listu 59” i jego konsekwencjami w najnowszym (124) numerze kwartalnika historycznego „Karta” – w montażu świadectw zebranych przez Małgorzatę Sopyło.

List otwarty 59 intelektualistów polskich, złożony w kancelarii sejmu przez prof. Edwarda Lipińskiego

„Wytyczne na VII Zjazd PZPR” zawierają za­powiedź zmiany Konstytucji. Po konferen­cji w Helsinkach, na której rząd polski wraz z 36 rządami innych państw potwierdził uroczy­ście Powszechną Deklarację Praw Człowieka, uważamy, że wprowadzenie tych podstawowych wolności stać się powinno nowym etapem w hi­storii narodu i w życiu jednostek. Powodowani troską obywatelską, uważamy, że Konstytucja i oparte na niej ustawodawstwo powinny za­gwarantować przede wszystkim następujące wolności obywatelskie:

– Wolność sumienia i praktyk religijnych. Wolności tych nie ma, gdy ludzie przyznający się do wierzeń religijnych lub ujawniający światopo­gląd odmienny od oficjalnie obowiązującego nie są dopuszczani do znacznej części kierowniczych stanowisk w urzędach i instytucjach publicznych, organizacjach społecznych i gospodarce narodo­wej. Dlatego należy zapewnić wszystkim oby­watelom, bez różnicy religii, światopoglądu lub przynależności partyjno-politycznej, jednakowe prawo do obejmowania stanowisk państwowych. Decydować powinny jedynie kwalifikacje, indywi­dualne zdolności i uczciwość obywatelska. Należy także umożliwić wszystkim grupom wyznanio­wym swobodne wykonywanie praktyk religijnych oraz budowę świątyń.

– Wolność pracy. Nie ma tej wolności, gdy państwo jest jedynym pracodawcą, a związki zawodowe są podporządkowane instancjom partyjnym, sprawującym w praktyce władzę państwową. W tych warunkach – jak wskazują doświadczenia lat 1956 i 1970 – próby obrony interesów robotniczych grożą rozlewem krwi i prowadzić mogą do poważnych zaburzeń. Dla­tego należy pracownikom zapewnić możliwość swobodnego wyboru własnej reprezentacji za­wodowej, niezależnej od organów państwowych lub partyjnych. Należy zagwarantować również prawo do strajku.

– Wolność słowa i informacji. Gdy nie ma wolności słowa – nie ma swobodnego rozwoju kul­tury narodowej. Gdy wszelkie publikacje przed ukazaniem się podlegają cenzurze państwowej, a wydawnictwa i środki masowego przekazu są kontrolowane przez państwo – obywatele nie mogą świadomie ustosunkować się do decyzji wła­dzy państwowej, ta zaś nie wie, jaki jest stosunek społeczeństwa do jej polityki. Szczególnie groźne następstwa państwowego monopolu publikacji oraz działania cenzury prewencyjnej występują w literaturze i sztuce, które nie pełnią swych społecznych doniosłych funkcji. Dlatego związkom pracowniczym, stowarzyszeniom twórczym, religijnym i innym należy umożliwić powołanie nie­zależnych od państwa wydawnictw i czasopism. Dlatego należy znieść cenzurę prewencyjną, a od­powiedzialność w wypadku naruszania ustawy prasowej egzekwować tylko w drodze postępo­wania sądowego.

– Wolność nauki. Nie ma wolności nauki wówczas, gdy kryteria doboru kadry naukowej i tematów badań określone są przez władzę państwową i mają charakter polityczny. Dlatego należy przywrócić autonomię wyższych uczelni i zapewnić samorządność środowiska naukowego. 

Zagwarantowanie tych podstawowych wol­ności nie da się pogodzić z przygotowywanym obecnie oficjalnie uznaniem kierowniczej roli jednej partii w systemie władzy państwowej. Tego rodzaju konstytucyjne stwierdzenie nadawałoby partii politycznej rolę organu władzy państwo­wej, nieodpowiedzialnego przed społeczeństwem, niekontrolowanego przez społeczeństwo. W tych warunkach Sejm nie może być traktowany jako najwyższy organ władzy ustawodawczej, rząd nie jest najwyższym organem wykonawczym, a sądy nie są niezawisłe. 

Należy zapewnić realizację prawa wszyst­kich obywateli do wysuwania i wybierania swych przedstawicieli w pięcioprzymiotnikowych wy­borach. Należy zapewnić niezawisłość sądów od władz wykonawczych, a Sejm uczynić rzeczywi­ście najwyższą władzą ustawodawczą. 

Uważamy, że nierespektowanie wolności obywatelskich może prowadzić do zniszczenia zaradności zbiorowej, do rozpadu więzi społecznych, do stopniowego pozbawienia społeczeństwa świadomości narodowej i do przerwania ciągłości narodowej tradycji. Jest to zagrożenie dla egzystencji narodu. 

Twierdzenia i postulaty, które przedstawiamy, są wyrazem przekonania, że odpowiedzialność za losy naszego społeczeństwa jest wspólna. 

Uznanie tych wolności, potwierdzone przez konferencję w Helsinkach, nabiera dziś wagi międzynarodowej, gdyż tam, gdzie nie ma wolności, nie ma ani pokoju, ani bezpieczeństwa.

Stefan Amsterdamski, Stanisław Barańczak, Ewa Bieńkowska, Jacek Bierezin, Irena Byrska, Tadeusz Byrski, Bohdan Chwedeńczuk, Ludwik Cohn, Andrzej Drawicz, Jerzy Ficowski, Kornel Filipowicz, Zbigniew Herbert, Ryszard Herczyński, Maryla Hopfinger, Zdzisław Jaroszewski, Anna Kamieńska, Jakub Karpiński, Wojciech Karpiński, Jan Kielanowski, Stefan Kisielewski, Jacek Kleyff, Leszek Kołakowski, Julian Kornhauser, Maria Korniłowicz, Marcin Król, Ryszard Krynicki, Jacek Kuroń, Stanisław Leśniewski, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Zdzisław Łapiński, ks. Stanisław Małkowski, Jerzy Markuszewski, Adam Mauersberger, Adam Michnik, Halina Mikołajska, Jan Nepomucen Miller, Ludwik Muzyczka, Zygmunt Mycielski, Jerzy Narbutt, Jan Olszewski, Antoni Pajdak, Krzysztof Pomian, Józef Rybicki, o. Jacek Salij, Władysław Siła-Nowicki, Stanisław Skalski, Antoni Słonimski, Aniela Steinsbergowa, Julian Stryjkowski, Jan Józef Szczepański, Adam Szczypiorski, Kazimierz Szelągowski, Wisława Szymborska, Jacek Trznadel, Maria Wosiek, Adam Zagajewski, Wacław Zawadzki, ks. Jan Zieja.

(Archiwum Ośrodka KARTA)


Historia Polski
Polski Bond wyciągnięty z cienia
Historia Polski
Raport z piekła. Misja Witolda Pileckiego
Historia Polski
Geografia pamięci
Historia Polski
Stanisław Grzmot-Skotnicki – żołnierz Niepodległej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia Polski
Elżbieta „Zo” Zawacka: jedyna kobieta wśród cichociemnych
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama