Kwestia działań Służby Bezpieczeństwa wobec NSZZ „Solidarność” należy z pewnością do najciekawszych, ale też najbardziej drażliwych tematów z najnowszej historii naszego kraju. Niektórzy bohaterowie lat 80. obawiają się wręcz, iż badania tej problematyki zniszczą mit „Solidarności”. Jeszcze inni formułują opinie, że związek był w znacznej mierze kontrolowany, a niekiedy wręcz sterowany przez SB. Twierdzą nawet, że strajki z lata 1980 roku były inspirowane przez bezpiekę. Jak było w rzeczywistości? Czy wiedza z esbeckich teczek każe nam pisać historię „Solidarności” na nowo?
Nasza wiedza na temat powstania związku, poprzedzających go strajków stale się powiększa. Nadal jednak jest ona nader niepełna. Pierwsze „przerwy w pracy”, jak je określały ówczesne władze, miały miejsce już 1 lipca 1980 roku, czyli w dniu podniesienia cen „niektórych gatunków wędlin i mięsa”. Ile osób dzisiaj wie, że np. protesty rozpoczęły się nie na Lubelszczyźnie, a w Mielcu i Poznaniu?
Robotnicy domagali się m.in. likwidacji przywilejów aparatu partyjnego, walki z korupcją czy wprowadzenia rzeczywistej wolności słowa. Jednym z najciekawszych aspektów tych protestów była próba zorganizowania międzyzakładowego komitetu strajkowego w Lublinie w połowie lipca.Inicjatorem jego utworzenia był Zdzisław Szpakowski, kolejarz związany z Komitetem Obrony Robotników. Jednak lubelska SB okazała się czujna i przeprowadziła kombinację operacyjną, w wyniku której udało się pokrzyżować jego plany. Po prostu Szpakowski zamiast trafić na organizowane przez siebie spotkanie powędrował... do szpitala z objawami zawału serca. Być może uda się w przyszłości wyjaśnić kulisy jego tajemniczego zasłabnięcia, ale zapewne już nigdy nie dowiemy się, czy „Solidarność” miała szansę powstać miesiąc wcześniej oraz jak wyglądałaby historia naszego kraju, gdyby do tego doszło.
Pierwsze „przerwy w pracy” miały miejsce już 1 lipca 1980 roku
Po grudniu 1970 roku w MSW stworzono „koncepcję operacyjnego przygotowania na konflikt w szerszej skali”. Polegała ona na wcześniejszym przygotowaniu i przeszkoleniu tajnych współpracowników resortu do „przejęcia w razie strajków roli przywódczej, a następnie kierowania spokojnym ich przebiegiem i niedopuszczenia do skierowania ruchu strajkowego na niebezpieczne politycznie tory”. Nie udało się jej jednak na szczęście w pełni zrealizować w sierpniu 1980 roku. Zapewne zaważyły na tym błędy popełnione w drugiej połowie lat 70. w działaniach wobec tworzącej się wówczas opozycji. 6 września 1980 roku Władysław Ciastoń, dyrektor Departamentu III „A” MSW, podsumowując działania resortu spraw wewnętrznych w sierpniu, stwierdzał: „jeszcze za wcześnie na dokonanie analizy i oceny naszej działalności, niemniej możemy już dzisiaj, towarzysze, stwierdzić, że w sytuacji masowej solidarności, a szczególnie strajków typu okupacyjnego, nasze pozytywne profilaktyczne oddziaływania są bardzo ograniczone, nieskuteczne, a przeciwdziałania wręcz niemożliwe”.