Sumienie Łodzi

Ojciec Stefan Miecznikowski i msza święta w lipcu 1984 roku

Publikacja: 11.02.2008 10:23

Sumienie Łodzi

Foto: Rzeczpospolita

Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi:

Na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia 1982 r. niespodziewanie rozległy się krzyki i huk metalowych kubków stukających o więzienne kraty. Rzuciłem się do okna, za którym zobaczyłem niewielką postać w płaszczu. Poznałem ojca Stefana Miecznikowskiego, który stał na drodze i ręką wykonywał znaki błogosławieństwa. Przyjechał do Hrubieszowa, chcąc wyjednać spotkanie z nami, działaczami „Solidarności”, którzy odbywali kary więzienia. Wraz z Andrzejem Słowikiem zostałem skazany na sześć lat za próbę zorganizowania strajku tuż po ogłoszeniu stanu wojennego.

Gdy przebywałem w więzieniu, ojciec Miecznikowski organizował w parafii oo. Jezuitów w Łodzi ośrodek pomocy represjonowanym. Kilkunastu adwokatów wspierało osoby, którym odmawiano powrotu do pracy lub które popadły w konflikt z prawem. Potrzebującym rozdawano paczki z darów zagranicznych, m.in. leki i niedostępne mleko w proszku dla niemowlaków. Ojciec Miecznikowski stworzył także duszpasterstwa środowisk twórczych, piłsudczyków, harcerzy i ludzi pracy, w którym aktywnie działałem po wyjściu z więzienia. Póki pełnił posługę kapłańską w Łodzi, zawsze stanowiliśmy najliczniejszą grupę pielgrzymów pod Jasną Górą.

Łódzkie środowisko było inne niż warszawskie, wrocławskie czy krakowskie, bo tam animatorzy niezależnej działalności społecznej trafiali pod opiekę życzliwego proboszcza czy parafii. W Łodzi to ojciec Miecznikowski był inicjatorem wszystkich działań. Urządzał spotkania, których znaczenia wówczas nie doceniano, ale które stały się wyzwaniem w wolnej Polsce. W Łodzi u jezuitów pierwszy raz powiedziano o oczekiwaniach i potrzebach mniejszości narodowych w Polsce: Białorusinów, Litwinów, Ukraińców, Łemków. Ojciec Miecznikowski tuż po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki wzniósł przed kościołem symboliczny grób kapelana „Solidarności”.

Być może zarówno ja, jak i Andrzej Słowik zawdzięczamy ojcu Miecznikowskiemu życie. Po pobycie w różnych więzieniach zostaliśmy przeniesieni do Barczewa, gdzie jako więźniowie upomnieliśmy się o swoje prawa. Z braku pozytywnej reakcji podjęliśmy głodówkę protestacyjną, żądając dostępu do książek, możliwości kontaktów między więźniami, wydłużenia spacerów itd. Ojciec Miecznikowski chciał nas odwiedzić, ale władze stanowczo odmawiały, więc za pośrednictwem mojej żony lub adwokatów przekazywał informacje, jak rozróżnić księdza przychodzącego z posługą duchowną od ubeka. Dowiedziałem się np., że prawdziwy ksiądz udzieli w więzieniu rozgrzeszenia warunkowego bez konieczności spowiedzi.

W końcowej fazie naszej głodówki, która trwała 56 dni, ksiądz Miecznikowski wezwał proboszczów w Łodzi, żeby w niedzielę o godz. 10 odprawili msze św. w naszej intencji. Nie wszyscy odpowiedzieli, ale akcja była wystarczająco głośna, żeby spowodować przełom. W efekcie władze centralne zdecydowały, żeby pójść na ustępstwa w stosunku do nas.

W poufnych rozmowach z naszymi adwokatami esbecy dawali wcześniej do zrozumienia, że Polska to nie Irlandia Północna, więc nie dadzą nam skonać w więzieniu, ale doprowadzą do tego, że wyjdziemy na wolność i za jakiś czas umrzemy w domach. Odwołanie do Irlandii Północnej wynikało z tego, że w 1981 r. w więzieniu Long Kesh zmarł na skutek śmierci głodowej członek IRA Bobby Sands. Tam prawa człowieka rozumiane były w ten sposób, że więzień miał prawo do odmowy przyjmowania jedzenia, a w Polsce stworzono instytucję przymusowego karmienia na takim poziomie, żeby więzień ani żył, ani umarł. Zaczęto ją stosować po 20 dniach naszej głodówki. Stawialiśmy opór, szczególnie Andrzej Słowik, wobec którego stosowano bardzo brutalne środki przymusu. Mimo dokarmiania przez esbeków po zakończeniu głodówki przy wzroście 179 cm ważyłem 57 kg. Po wyjściu z więzienia w lipcu 1984 r. zostaliśmy zaproszeni przez księdza Miecznikowskiego na mszę. Wcześniej poinformował łodzian, że będą mieli możliwość powitać wypuszczonych z więzień przywódców łódzkiej „Solidarności”. Prócz mnie i Andrzeja Słowika – również Grzegorza Palkę przetrzymywanego w więzieniu esbeckim w Warszawie. Przed kościołem czekały na nas tysiące łodzian, którzy po mszy wynieśli nas na rękach.

W 1989 r. ojciec Miecznikowski odegrał dużą rolę w łagodzeniu napięcia w „Solidarności” podzielonej na zwolenników i przeciwników Okrągłego Stołu i pomógł w przeprowadzeniu w Łodzi wspólnych wyborów do władz związku. W naszym środowisku dzięki jego mediacjom konflikt zamienił się w wewnętrzny spór.

Stefan Miecznikowski urodził się 25 sierpnia 1921 r. w Warszawie, zmarł 27 grudnia 2004 r. w Gdyni

spisał Mariusz Goss

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy