W latach 1962 – 1970 przebywał w Poznaniu, pełniąc funkcję promotora do spraw powołań i opiekując się młodszymi braćmi w zakonie. W latach 1970 – 1971 przebywał we Francji i w Rzymie, a po powrocie do Polski pracował jako katecheta w Tarnobrzegu i duszpasterz młodzieży szkół średnich w Krakowie. Utworzone przez niego krakowskie duszpasterstwo nazywało się Przystań.
W 1974 r. wrócił do Poznania, by zostać głównym duszpasterzem młodzieży studenckiej. Dał się wówczas poznać jako niezwykle dynamiczny, mający charyzmatyczną osobowość: zainicjował tzw. siódemki – msze o 7 rano, oraz dziewiątki – msze w niedziele o 9 rano. Prowadził Krąg Biblijny, wieczory z muzyką i poezją oraz organizował konferencje czwartkowe, podczas których dyskutowano o roli Kościoła we współczesnym świecie. Organizował spływy kajakowe łączące czynny wypoczynek z edukacją patriotyczną. Pisał wiersze i prowadził osobisty notatnik. W 1976 roku napisał: „od księdza wymaga się, żeby był oratorem na ambonie, wokalistą przy ołtarzu, psychologiem w konfesjonale, pedagogiem w salce katechetycznej – a może on ma być tylko pasterzem! Dobrym pasterzem, który oddaje życie za owce swoje”. Od 1978 roku redagował i wydawał niezależne pismo „Przystań”, w którym były zamieszczane artykuły o tematyce religijnej, społecznej i narodowej (łącznie ukazało się 25 numerów). Ojciec Honoriusz pisywał tam pod pseudonimami Artur Wiwlas, Wiwlasy, Artur W., A. W. W wierszu z 1979 roku pisał: „Nie bójcie się przyjaciół,/ bo mogą was tylko zdradzić,/ Nie bójcie się wrogów/ – bo mogą was tylko zabić,/ Bójcie się ludzi/ Obojętnych;/ Wprawdzie nie zdradzają,/ Ani nie zabijają,/ Ale za ich milczącą zgodą/ Dokonuje się/ – zabójstwo/ i zdrada („Przystań”, 1979, nr 6/7, s. 1).
Po wybuchu sierpniowych strajków na Wybrzeżu podpisał się pod listem intelektualistów poznańskich z 22 sierpnia 1980 roku skierowanym do MKS w Gdańsku, a po powstaniu NSZZ „Solidarność” aktywnie wspierał nowy ruch społeczny oraz rodzący się na uczelniach niezależny ruch studencki. Łamy redagowanej przez niego „Przystani” były otwarte na dyskusje światopoglądowe, społeczne, historyczne i narodowe. Stworzył też radiowy „Magazyn duszpasterstwa akademickiego”, który był transmitowany w studenckich radiowęzłach. Ojciec Honoriusz wspierał strajk lutowy studentów uczelni Poznania (1981) na rzecz rejestracji Niezależnego Zrzeszenia Studentów i listopadowo-grudniowy (1981) domagający się autonomii uczelni.
Na drugi dzień po wprowadzeniu stanu wojennego wespół z ojcem Aleksandrem Hauke-Ligowskim oraz z pomocą świeckich: Kazimierza Stukina i Łucji Łukaszewicz, zorganizował Ośrodek Pomocy Represjonowanym Politycznie działający przy klasztorze Dominikanów i niosący pomoc prawną, materialną, a także duchową internowanym i aresztowanym oraz ich rodzinom. Zbierał informacje o prześladowaniach. Pomoc była oferowana wszystkim represjonowanym niezależnie od ich zapatrywań światopoglądowych i politycznych. Z czasem objęto nią prześladowanych katolików w Armenii, a już później napromieniowane dzieci Białorusi i Ukrainy. Wykorzystując swoje kontakty z okresu pobytu we Francji, organizował dary, które rozdzielali poznańscy dominikanie. Wśród odzieży i żywności znajdował się również sprzęt i materiały drukarskie dla podziemia. Ojciec Honoriusz pomagał ukrywającym się działaczom „Solidarności”.
18 lutego 1982 roku odprawił mszę za zdymisjonowanych rektorów poznańskich uczelni. W stanie wojennym w kościele dominikańskim odbywały się comiesięczne msze za ojczyznę i upamiętniające rocznice narodowe 3 maja i 11 listopada. Duszpasterstwo akademickie organizowało wykłady, na które zapraszani byli niezależni intelektualiści i opozycjoniści. On sam był zafascynowany koncepcją biernego oporu i wygłaszał wykłady o życiu i działalności pastora Martina Luthera Kinga prowadzącego bez użycia przemocy walkę w obronie praw czarnych w Ameryce.
Klasztor Dominikanów stopniowo stał się najważniejszym centrum życia opozycyjnego w Poznaniu. Działalność ojca Honoriusza zwróciła uwagę SB, która operacyjnie rozpracowywała go i jego współpracowników. Funkcjonariusze SB poddawali ojca Honoriusza nachalnej obserwacji, zastraszali go, on sam odbierał wielokrotnie telefony z pogróżkami. Jego znajomi wspominają, że liczył się z możliwością utraty życia.