Holokaust homoseksualistów?

Dla mordów dokonanych przez hitlerowców na homoseksualistach nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ale w kategoriach historycznych nie można postawić znaku równości między losem homoseksualistów a Żydów podczas II wojny światowej. Nazizm nie był ze swej istoty ideologią homofobiczną.

Aktualizacja: 21.06.2008 01:50 Publikacja: 21.06.2008 01:23

Holokaust homoseksualistów?

Foto: AP

Niedawno w Berlinie nieopodal pomnika żydowskich ofiar Holokaustu wzniesiono monument ku czci zamordowanych przez Trzecią Rzeszę homoseksualistów. Oba obiekty są do siebie podobne i zbudowane z tego samego materiału. Twórcy nowego pomnika twierdzą, że chcieli w ten sposób „podkreślić, iż nie ma żadnych różnic między ofiarami i nie może być mowy o hierarchii ofiar”.

Inicjatywa spotkała się jednak z protestami wielu środowisk żydowskich. Profesor Israel Gutman z instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, który sam był więźniem hitlerowskich obozów, nie ukrywa swego wzburzenia. Budowę nowego monumentu nazywa skandalem. Uważa, że pomordowanym homoseksualistom należy się pomnik, ale forma i miejsce, jakie do tego wybrano, są niedopuszczalne. W ten sposób stawia się bowiem znak równości między próbą zagłady całego narodu a cierpieniami niewielkiej grupy o określonych preferencjach seksualnych. Tymczasem – zdaniem Gutmana – skala obu wydarzeń była zupełnie nieporównywalna.

Propagowana przez lobby gejowskie teza o „holokauście homoseksualistów” budziła już wielokrotnie sprzeciwy ze strony żydowskiej. Na przykład Howard L. Hurwitz stwierdził, że „homoseksualiści nigdy nie byli zamykani w gettach ani nie byli przedmiotem eksterminacji”. Eugen Zuckerman, który przeszedł przez wiele niemieckich obozów koncentracyjnych, stwierdził z kolei, że homoseksualiści, których tam spotkał, byli nazistami i członkami SA. Potwierdza to Israel Gutman, który mówi: „Wielu spośród homoseksualistów osadzonych w obozach było narodowymi socjalistami, którzy trafili tam z powodów politycznych rozgrywek wewnątrz NSDAP. Nie byli automatycznie skazani na zagładę”.

Amerykańska badaczka żydowskiego pochodzenia Judith Reisman, która swego czasu zasłynęła tym, że zdemaskowała fałszerstwa raportów Kinseya, postanowiła niedawno odpowiedzieć na pytanie, czy zasadne jest porównywanie prześladowań homoseksualistów podczas II wojny światowej z zagładą Żydów. W efekcie doszła do wniosku, że jest to teza nieuprawniona, a homoseksualiści znajdowali się zarówno po stronie ofiar, jak i nazistów. Żeby lepiej zrozumieć losy homoseksualistów w Trzeciej Rzeszy, należy cofnąć się do II połowy XIX wieku, gdy rodził się nowoczesny niemiecki ruch nacjonalistyczny. Ruch ten od samego początku podkreślał swoją fascynację starożytną Grecją i niechęć do wszystkiego, co żydowskie. To wówczas w całych Niemczech zaczęły powstawać związki męskie, tzw. Männerbundy. Ich założyciele nie ukrywali, że inspirację czerpią z wzorców greckich, przywołując takie twory, jak akademia platońska, hufiec spartański czy legion tebański.

Główni ideologowie tego ruchu, jak Hans Blüher, Karl Heinrich Ulrichs, Benedikt Friedlander czy Kurt Hildebrandt, twierdzili, że zbiorowość mężczyzn jest jedyną dźwignią cywilizacyjną i jedynym prawdziwie twórczym środowiskiem. O ile bowiem człowiek żonaty musi martwić się o rodzinę i dzieci, o tyle mężczyzna oddający się męskiej przyjaźni może skoncentrować się wyłącznie na pracy na rzecz narodu i cywilizacji. Dlatego też zdrowe państwo musi opierać się na męskich związkach, które dostarczać mu będą kadr przywódczych.

Nacjonalistyczni aktywiści utrzymywali, że rasa nordycka przejęła helleńskiego ducha i potrafiła w ciągu wieków tworzyć własne męskie stowarzyszenia – takie jak starogermański klan, łódź wikingów czy zakon krzyżacki – dzięki którym możliwy był postęp cywilizacyjny.

Sami też tworzyli związki męskie, z których najbardziej znanym był masowy ruch młodzieżowy Wandervögel (Wędrowne Ptaki). Propagował on powrót do natury – często w dosłownej formie jako naturyzm. Wspomniany już Hans Blüher, czołowy teoretyk tego ruchu, w pracy pt. „Wędrowne ptaki jako fenomen erotyczny” pisał wprost o idei „pedagogicznej pederastii”, która legła u podstaw owej organizacji. To właśnie od Wandervögel narodowi socjaliści przejmą zwyczaj pozdrawiania się wyciągniętą dłonią, a Baldur von Schirach będzie wzorował się na nich, tworząc Hitlerjugend.

W przypadku Blühera i innych prenazistowskich ideologów z afirmacją homoseksualizmu łączył się ściśle ich antysemityzm. Żydzi bowiem budowali swe życie społeczne na zasadzie przeciwnej związkom męskim, czyli na wspólnocie rodzinnej. To także judaizm jako pierwsza religia na świecie zdecydowanie potępił homoseksualizm. Poza Żydami – jak pisze David Greenberg w swej pracy „The Construction of Homosexuality” – „żadna z cywilizacji archaicznych nigdy nie zabroniła homoseksualizmu jako takiego”. Niemieccy homoseksualiści, którzy często angażowali się w narodowe ruchy neopogańskie, nienawidzili więc judaizmu za potępienie pederastii i wywyższenie rodziny kosztem męskich związków.

W tym kontekście warto przytoczyć świadectwo Jarosława Iwaszkiewicza, który podczas swych licznych podróży do Niemiec poznał wpływowe środowisko niemieckich artystów nacjonalistycznych, skupionych wokół poety Stefana George. Swoje wrażenia opisał w 1933 r. na łamach „Wiadomości Literackich”. Zauważał, że twórcy skupieni w „George-Kreis” głosili tezy o „sakralnym charakterze zgromadzenia mężczyzn” i oddawali cześć 15-letniemu poecie z tego kręgu Maximinowi Kronenbergowi.

Według skamandryty to właśnie z tego środowiska Hitler zaczerpnął swoją terminologię oraz symbolikę, np. słowo Führer, używane przez George’a na określenie Maximina, czy swastykę, która od 1891 r. zdobiła stronę tytułową literackiego czasopisma „Blätter für die Kunst”.

Podczas okupacji hitlerowskiej Jarosław Iwaszkiewicz wspomniał ów tekst z „Wiadomości Literackich”, gdy opisywał w swym dzienniku, „jaką rolę homoseksualizm odegrał w wybuchu wojny 1914 roku”. Poeta precyzował: „Trzeba by było wypatrzyć, jak (Niemcy) rozluźnione przez przyzwolenie sobie na homoseksualizm, przez uświęcenie go nawet (George) doprowadzają do pozwolenia sobie na sadyzm. Jeżeli wojna 1914 – 1918 była wojną pederastów, to obecna jest wojną sadystów. Taka jest droga nadludzi!”.

Z zapisków Iwaszkiewicza wynika, że istniała łączność między przesiąkniętymi homoerotyzmem niemieckimi związkami mężczyzn z przełomu XIX i XX wieku a późniejszym rozwojem narodowego socjalizmu. Potwierdzają to ustalenia historyków badających początki nazizmu. U źródeł NSDAP znajduje się okultystyczne Stowarzyszenie Thule, o którym pisał m.in. Nicholas Goodrick-Clarke w „Okultystycznych źródłach nazizmu”. Na czele owego bractwa stał rasista i ezoteryk, nazywany niekiedy „ojcem nazizmu”, Jorg Lanz von Liebenfels – homoseksualista wyrzucony z zakonu cystersów za niemoralne praktyki.

Z robotniczej przybudówki Thule wyłoniła się Deutsche Arbeiterpartei, późniejsza NSDAP, a jej pierwsze zebrania odbywały się w monachijskim barze dla homoseksualistów „Bratwurstglöckl”. To właśnie sformowane przez członków Thule korpusy ochotnicze (Freikorpsy) obaliły w 1919 r. Bawarską Republikę Rad. Z tych formacji wywodzić się będzie pierwsza kadra kierownicza Oddziałów Szturmowych (SA) – zbrojnego ramienia nazistów. Największy wpływ będą w niej mieć zaprawieni w ulicznych walkach bojówkarze, a zarazem zdeklarowani homoseksualiści: Ernst Röhm, Gerhard Rossbach i Edmund Heiness.

Homoseksualizm staje się wręcz znakiem firmowym SA – przybocznej gwardii Adolfa Hitlera. Jest najpewniejszą drogą awansu wewnątrz tej zmaskulinizowanej struktury. Dochodzi do tego, że gdy prasa komunistyczna lub socjaldemokratyczna chce skrytykować nazistów, to wytyka jawny homoseksualizm przywódców SA. Marksistowski psychoanalityk Wilhelm Reich w swej „Psychologii masowej faszyzmu” z 1933 r. pisze, że Trzecia Rzesza to „wyłącznie państwo męskie, zorganizowane na bazie homoseksualnej”. W maju 1934 r. Maksym Gorki na łamach „Prawdy” w gniewnym ataku na Trzecią Rzeszę utożsamia nazizm z pederastią. Swój tekst kończy słowami: Warto skonfrontować z tym głosy wybitnych badaczy XX-wiecznych ideologii. W „Korzeniach totalitaryzmu” Hannah Arendt pisze, że homoseksualizm był często spotykany w kręgach nazistów, zaś George L. Mosse w „Kryzysie ideologii niemieckiej” pokazuje, że narodowi socjaliści traktowali na początku homoseksualizm jako pozytywną siłę społeczną. O tym, jak wielu pederastów zaangażowało się po stronie Hitlera, pisali też tacy historycy, jak William L. Shirer w „Rozkwicie i upadku Trzeciej Rzeszy” czy Andrew Mollo w „Historii SS 1923 – 1945”. Przełomowym momentem okazała się noc długich noży 30 czerwca 1934 r., kiedy to Hitler kazał wymordować całe kierownictwo SA z Ernstem Röhmem na czele. Życie straciło wówczas wielu homoseksualistów, a nazistowska propaganda z lubością eksponowała wątek ich pederastii. Biuro prasowe Rzeszy podało komunikat, że „z powodu ‘nieszczęśliwych skłonności” Röhma Führer wydał rozkaz bezwzględnej eliminacji tego wrzodu”. W istocie jednak chodziło o walkę o władzę, a homoseksualizm był tylko sposobem na zdyskredytowanie wroga w oczach opinii publicznej.

Po tych wydarzeniach dochodzi do zaostrzenia kursu niemieckich władz wobec homoseksualistów.

1 września 1935 r. znowelizowany zostaje paragraf 175 kodeksu karnego z 1871 r. Do tej pory karane było tylko przyłapanie na stosunku homoseksualnym, odtąd natomiast kryminalizowane są wszelkie zachowania o inklinacjach homoseksualnych. Aż do upadku Trzeciej Rzeszy za naruszenie tego paragrafu sądzonych było ok. 50 tysięcy osób. Nie wszyscy z nich byli jednak homoseksualistami. Amerykański historyk James D. Steakley podkreśla, że paragrafu tego używano często wobec przeciwników politycznych, zwłaszcza zaś duchowieństwa katolickiego.

Według danych Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, w hitlerowskich obozach koncentracyjnych mogło być osadzonych od 5 do 15 tysięcy homoseksualistów, którzy na pasiakach musieli nosić różowy trójkąt. Oblicza się, że ponad połowa z nich straciła życie, zazwyczaj na skutek niedożywienia, różnych chorób, wycieńczenia organizmu czy znęcania się przez strażników obozowych. Zachowało się wiele świadectw, które mówią o prześladowaniu homoseksualistów przez załogi kacetów, np. Pierre Seel z Mühlhausen widział, jak jego 18-letni przyjaciel rozszarpany został przez zgłodniałe psy spuszczone przez esesmanów.

Zachowały się też inne relacje. Steven Ross, założyciel Muzeum Holokaustu w Nowej Anglii, twierdzi, że „20 proc. kapo w obozach koncentracyjnych to byli homoseksualiści”. Twierdzenia o tym, że liczba homoseksualistów wśród kapo była znacząca, znaleźć można zarówno w pracach historyków (np. żydowskiego profesora Raula Hilberga), jak i wspomnieniach więźniów (m. in. ks. Stefana Biskupskiego).

Historycy podkreślają odmienne położenie Żydów i homoseksualistów w Trzeciej Rzeszy. O ile Żyd był skazany na zagładę tylko za to, że był Żydem, o tyle homoseksualista nie był karany za to, że jest homoseksualistą, ale za przyłapanie w miejscu publicznym na praktykowaniu swej odmienności (choć za praktykę taką uznawano już pocałunek czy zaloty między mężczyznami). Co charakterystyczne, za pederastię karani byli niemal wyłącznie Niemcy i Austriacy, a nie przedstawiciele podbitych narodów.

Wśród zarzutów, jakie narodowi socjaliści stawiali homoseksualistom, nie było takich, które byłyby specyficzne dla ideologii nazistowskiej. Powtarzały one ten sam katalog przewinień, jakie obowiązywały w krajach demokratycznych, w których stosunki jednopłciowe były karalne. Czyny te określano jako niemoralne i niezgodne z naturą. Jedynym nowym zarzutem wobec homoseksualistów była pretensja, że nie przyczyniają się do rozmnażania germańskiej rasy.

Narodowi socjaliści mieli obsesję na punkcie czystości krwi. Dlatego uważali, że Żydów można jedynie zabić, gdyż nie da się „uszlachetnić” ich rasy. Homoseksualiści z kolei mieli „czystą krew”, więc istniała dla nich szansa poprawy. Ową szansę egzekwowano bezwzględnie. Wielu homoseksualistów w obozach koncentracyjnych zostało przymusowo wykastrowanych (jak np. monarchista Friedrich-Paul von Groszheim), a na wielu przeprowadzano eksperymenty medyczne, np. wstrzykując im do jąder męski hormon – testosteron (zasłynął z tego zwłaszcza w Buchenwaldzie duński lekarz, członek SS, dr Carl Vaernet).

Na pewną dwuznaczność, jaka panowała w stosunku narodowych socjalistów do homoseksualizmu, wskazuje działacz antyfaszystowski i badacz nazizmu Aleksander Fajn z Petersburga. W wywiadzie dla rosyjskiego czasopisma gejowskiego „Queer” mówi: „Hitler nie był homofobem. Zawsze był niepewny i rozdwojony w sprawie decyzji o zakazie homoseksualizmu”. O ile „Mein Kampf” aż kipi z nienawiści do Żydów i pełne jest pogardy dla Słowian, o tyle homoseksualistom nie poświęca ani słowa. Jeszcze w 1932 r., a więc dwa lata przed zamordowaniem Röhma, Hitler mówił, że orientacja płciowa szefa SA to jego prywatna sprawa.

Być może chwiejność Führera w tej sprawie miała wpływ na politykę prowadzoną w Trzeciej Rzeszy. Represje wobec homoseksualistów miały bowiem charakter wybiórczy i ograniczony – nieporównywalny z prześladowaniami Żydów, Romów czy Słowian. Niektórzy z nich, niekryjący się ze swą orientacją płciową, robili nawet wielkie kariery, jak np. aktor Gustaf Gründgens, mianowany przez Hermana Göringa dyrektorem Państwowego Teatru Rzeszy, czy choreograf Hanns Niedecken-Gebhard, organizator gigantycznych festiwali z okazji igrzysk olimpijskich w 1936 r. i 700-lecia Berlina w 1937 r.

Także wśród przywódców Trzeciej Rzeszy nie brakowało homoseksualistów, takich jak m.in. Rudolf Hess – prawa ręka Hitlera, znany w światku gejowskim jako „Fräulein Anna” lub „Czarna Emma” czy Baldur von Schirach – przywódca Hitlerjugend, nazywanej niekiedy potocznie przez niemiecki lud Homojugend. W organizacji tej – jak twierdzi Aleksander Fajn – „obrzędy nazistowskie podobne były do homoerotycznych inicjacji chłopców w archaicznych społecznościach męskich”.

Niemieckie środowisko homoseksualistów podlegało takim samym procesom, jak reszta społeczeństwa. W czasach Republiki Weimarskiej, gdy scena polityczna coraz bardziej polaryzowała się, a radykalne skrzydła ciążyły ku komunistom i narodowym socjalistom, podobny rozkład sympatii panował wśród homoseksualistów.

Ku marksizmowi skłaniała się grupa skupiona wokół Magnusa Hirschfelda i jego Instytutu Badań Seksualnych w Berlinie, ku nazizmowi zaś Wspólnota Swoistych pod przywództwem Adolfa Branda – założyciela pierwszego na świecie (w 1896 r.) czasopisma dla homoseksualistów „Der Eigene”.

Oba środowiska różniły się nie tylko politycznie. Dzieliło je przede wszystkim rozumienie natury homoseksualizmu. O ile zwolennicy Hirschfelda uznawali się za kobiety uwięzione w ciałach mężczyzn, o tyle sympatycy Branda, zwani również maskulinistami, uważali się za typy najbardziej męskie z męskich.

Hitlerowskie represje dotknęły głównie tych pierwszych. Już w maju 1933 r. instytut Hirschfelda został zlikwidowany, a jego biblioteka spalona. Stowarzyszenie Branda natomiast, mimo swego jawnie homoerotycznego charakteru, działało bez przeszkód do 1940 r. Sam Brand ubolewał, że niemiecki nacjonalizm, prześladując pederastów, podcina podstawy swego bytu.

Każda zbrodnia domaga się potępienia. Dla mordów dokonanych przez hitlerowców na homoseksualistach nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ofiary mają prawo do uczczenia ich pamięci.

O ile w porządku moralnym zabici homoseksualiści byli takimi samymi ofiarami, jak zamordowani Żydzi, Romowie, Polacy, Rosjanie, komuniści, monarchiści, socjaldemokraci czy niepełnosprawni, o tyle w porządku historycznym nie sposób postawić znaku równości między losem homoseksualistów a Żydów podczas II wojny światowej.

Słowo Holokaust (oznaczające ofiarę całopalną) jest używane zamiennie z wyrazem Szoah (czyli całkowitą zagładą) na określenie zbrodni zmierzających do starcia z powierzchni ziemi całego narodu. W kontekście ostatniej wojny stosuje się je wobec Żydów, Romów i Sinti. Jeżeli przyjmiemy za prawdziwe twierdzenia Heinricha Himmlera, który podawał liczbę 2 mln homoseksualistów w Trzeciej Rzeszy, to kilka tysięcy zabitych stanowi odsetek niewielki. Zwłaszcza gdy porówna się to ze stratami Żydów na terytoriach okupowanych przez Niemców, które wyniosły 85 proc. populacji.

Życie dopisało do tej historii intrygujące postscriptum. Po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych homoseksualiści musieli jeszcze odsiedzieć w więzieniach czas brakujący im do końca odsiadki. Paragraf 175 w wersji z 1935 r. utrzymał się RFN do 1969 r., a za jego naruszenie skazano po wojnie ok. 50 tys. osób, a więc tyle samo, ile w czasach hitlerowskich.Druga wojna światowa ze swoimi zbrodniami nie zdołała wykopać nieprzekraczalnej przepaści między nazizmem a homoseksualistami. W RFN były oficer Bundeswehry i działacz gejowski Michael Kühnen założył Front Akcji Narodowych Socjalistów. Zanim zmarł w więzieniu na AIDS, zdążył napisać manifest o więzi pederastii z nazizmem.

Podobnie w Stanach Zjednoczonych założycielem Ligi Narodowych Socjalistów był Russell Veh, homoseksualista werbujący członków do swej organizacji przez ogłoszenia w gejowskim czasopiśmie „The Advocate”. W 1979 r. przywódca Amerykańskiej Partii Nazistowskiej Frank Collin został skazany na 7 lat więzienia za stosunki homoseksualne z chłopcami w wieku 10 – 14 lat.

W Internecie można znaleźć sporo wiadomości o dzisiejszych środowiskach nazi-gejów. Chwalą się paradami, jakie organizują, np. w szwedzkim mieście Lund, gdzie przemaszerowali ulicami, niosąc flagi z różowymi swastykami. Ciekawe byłoby poznać ich zdanie o „homoseksualnym holokauście”.

Autor jest publicystą, współzałożycielem i redaktorem naczelnym kwartalnika „Fronda”

Niedawno w Berlinie nieopodal pomnika żydowskich ofiar Holokaustu wzniesiono monument ku czci zamordowanych przez Trzecią Rzeszę homoseksualistów. Oba obiekty są do siebie podobne i zbudowane z tego samego materiału. Twórcy nowego pomnika twierdzą, że chcieli w ten sposób „podkreślić, iż nie ma żadnych różnic między ofiarami i nie może być mowy o hierarchii ofiar”.

Inicjatywa spotkała się jednak z protestami wielu środowisk żydowskich. Profesor Israel Gutman z instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, który sam był więźniem hitlerowskich obozów, nie ukrywa swego wzburzenia. Budowę nowego monumentu nazywa skandalem. Uważa, że pomordowanym homoseksualistom należy się pomnik, ale forma i miejsce, jakie do tego wybrano, są niedopuszczalne. W ten sposób stawia się bowiem znak równości między próbą zagłady całego narodu a cierpieniami niewielkiej grupy o określonych preferencjach seksualnych. Tymczasem – zdaniem Gutmana – skala obu wydarzeń była zupełnie nieporównywalna.

Pozostało 94% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje