W grudniu 1946 roku zmieniła nazwę na Morski Patrol, a sztab został przeniesiony do Phenianu. W latach 1949 – 1954 Rosja Sowiecka przekazała KRLD 68 małych jednostek bojowych i pomocniczych, w tym 37 kutrów torpedowych, dziewięć trałowców i osiem dozorowców. Większość została przekazana po zawieszeniu broni w 1953 roku. W 1963 roku reżim Kim Ir Sena kupił w ZSRR dwa podwodne okręty z napędem wysokoprężnym, w kolejnej dekadzie rozpoczął budowę fregat, okrętów podwodnych, desantowców i innych typów na podstawie chińskiej dokumentacji, która powstała jako kopia sowieckiej. W 1990 roku we flocie północnokoreańskiej było 30 dużych jednostek bojowych (w tym 24 okręty podwodne) i ponad 600 kutrów, w tym 39 rakietowych.
Dorobek powstał dzięki „bratniej pomocy" Rosji Sowieckiej i Chin. Kluczowym organem koordynującym gospodarki krajów satelickich ZSRS była Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, w której obserwatorem była Korea Północna. Przykład funkcjonowania RWPG podał we wspomnieniach Henryk Różański:
„Prawdopodobnie w 1960 roku Gomułka rozmawiał z Teodorem Żiwkowem z Komunistycznej Partii Bułgarii nt. współpracy stoczniowej. Nakazałna najbliższym posiedzeniu Polsko-Bułgarskiego Komitetu Współpracy Gospodarczej przedstawić stronie bułgarskiej konkretne propozycje długookresowej współpracy w przemyśle stoczniowym" – wspominał Różański. „Przewodniczący Komisji Planowania Stefan Jędrychowski domagał się od przedstawicieli stoczni propozycji dużego zamówienia, jakie mogliby umieścić w stoczniach bułgarskich. Przy wielkich oporach przedstawicieli stoczni i żeglugi wyciśnięto z nich pomysł, aby zamówić w Bułgarii serię 16 jednakowych statków typu „Lewant" o nośności 2700 – 3200 DWT, w zamian za co nasze stocznie miały otrzymać zamówienie na serię innych jednostek o większym tonażu. (...) Nasza propozycja podjęcia przez Bułgarię produkcji serii kilku jednakowych statków, którą uważaliśmy za wielki „prezent" dla strony bułgarskiej, została przez nią przyjęta bez entuzjazmu, a powiem więcej – z dużymi zastrzeżeniami i nieufnością. Wyczułem, że nasi bułgarscy partnerzy podejrzewają wręcz, że za tą propozycją kryją się jakieś ciemne interesy Polaków. (...) Wyjaśnienia nie przełamały nieufności Bułgarów. Wysunęli oni wiele żądań dotyczących nie tylko pomocy naukowo-technicznej i dostarczenia pełnej dokumentacji. Zażądali również dostaw blach okrętowych, silników napędowych i pomocniczych oraz praktycznie całego wyposażenia statków. Polska zapewniała te dostawy, ale negocjacje w sprawie cen trwały bardzo długo i ostateczne uzgodnienie wszystkich warunków kontraktu i cen zajęło kilka lat".
Eugeniusz A. Daszkowski we wspomnieniach o kpt. Danucie Kobylińskiej-Walas „Pierwsza po Bogu" pisał: „Bułgarzy nie mieli żadnego doświadczenia ani kadry do budowy statków pełnomorskich. Stocznia Dymitrowa w Warnie produkowała kiepskie barki śródlądowe, teraz miała przestawić się na budowę dłuższej serii statków dla Polski. Tymczasem w krajowych stoczniach budowano dobre i wysokokwalifikowane statki dla Związku Radzieckiego, do tego bogato wyposażone w sprzęt nawigacyjny, z najnowszymi radarami sprowadzonymi przez nas z Anglii. (...) Nie można było znaleźć gorszego wykonawcy. Liczono jednak, że stoczniowcy z Warny, w oparciu o przygotowane plany techniczne przez Centralne Biuro Konstrukcji Okrętowych w Gdańsku, dadzą sobie radę z budową niezbyt przecież skomplikowanego drobnicowca, jakim miał być trzytysięcznik „Kołobrzeg II".
Dyrektor techniczny PŻM sądził, że wyposażenie zwodowanego kadłuba zajmie trzy miesiące. Danuta Kobylińska-Walas wyjechała do Bułgarii w listopadzie 1965 toku. Bułgarscy stoczniowcy nie mieli żadnego wyobrażenia nie tylko o budowie, ale również o wyposażeniu statku. (...) Kobylińska-Walas biegała z metrówką w ręku i białą kredą. Rysowała na podłodze, w którym miejscu ma stanąć kolumna sterowa, kompas, żyrokompas i repetytory na skrzydłach oraz radziecki, toporny radar „Stwor", który swą jakością odpowiadał nazwie". Wyposażenie miało trwać trzy miesiące, a nie skończyło się nawet po sześciu. Statek został odebrany w maju 1966 roku na pisemne polecenie wiceministra Zenona Nowaka. W pierwszym miesiącu statek miał 57 awarii – po dwie dziennie.
Robert Przybylski, dziennikarz „Rzeczpospolitej", znawca historii gospodarczej i techniki r.przybylski@rp.pl