Austriacy oddali pojmanym broń i puścili wolno, zezwalając na powrót do Polski. Internowania uniknął Pułaski i wrócił do kraju przez Zborów.
Ostrzał nie dał im wejść pod szaniec także nazajutrz; dopiero 4 sierpnia wykorzystali mgłę, by ruszyć szturmem na wał niższej fortecy. Obrońcy odparli atak, lecz wobec wyczerpania się prochu sami opuścili bastion i przeszli do wyższego obozu. Ten wszak był otwarty na Węgry – klęski konfederatów dopełnił austriacki oficer, oddając Rosjanom pole do szarży.
Trudno rzec, czy Austriak miał tajne rozkazy, czy Drewicz go kupił. Gdy na komendę kordon się cofnął, Kozacy galopem przeszli granicę na tyły konfederatów – tylko garstka huzarów Pułaskiego broniła drogi ucieczki, lecz nie na długo. Bitwa przeniosła się na otwarte pole, gdzie obrona konfederatów rozpadła się całkowicie, zmieniona w chaotyczną ucieczkę. Przy tym Rosjanie wpadli prawie na dno doliny, do wsi Cegiełka. Dopiero przed nią się zatrzymali, pozwalając Austriakom rozbroić i internować pobitą szlachtę. Wszelako nocą wciąż chcieli uderzyć na jeńców, co prawie skończyło się buntem, gdyż zebrana broń leżała opodal, jednak kordon powstrzymał Drewicza.
Izabela Czartoryska: Księżna, kochanka króla i nałożnica carskiego agenta
Gdyby ktoś chciał i potrafił zrobić film, który pokazywałby oryginalność polskiej historii w sposób atrakcyjny i zrozumiały dla Hollywood, powinien przyjrzeć się bliżej księżnej Izabeli Czartoryskiej – jednej z najbardziej fascynujących kobiet w dziejach naszego kraju. Jej biografia byłaby wyzwaniem dla oscarowych reżyserów i charyzmatycznych aktorek.
Mniej szczęścia mieli uciekający na północ od wsi, gdzie przeciw nim stał tłum rusińskich wieśniaków uzbrojonych, w co mieli pod ręką. Powalali, kogo zdołali, i dobijali rannych, rabując zmarłych.
Ślady redut sprzed 250 lat
W istocie pod Lackową zderzają się dwie czarne legendy. Jedna pamięta bestialstwo chłopów mordujących polskich szlachciców, druga wypomina konfederatom brutalne traktowanie ruskiej ludności, wtrącając w to Szubieniczny Wierch nad Izbami i spaloną cerkiew w Wysowej. Obie lubią pomijać kontekst historyczny, religijny i językowy, zanurzony w rzeczywistości partyzanckiej wojny domowej. Co równie ważne, równoległe narracje nabrały mocy dopiero 100 lat po wydarzeniach – jako broń polityczna.
Drewicz wycofał się z Węgier nazajutrz, zabierając swoich zabitych – zwykle poległych zostawiano, gdzie padli, lecz rosyjskie trupy w cesarstwie były zbyt niewygodne. Podobno było ich 179, a poległych konfederatów koło 40, w tym jeden oficer. Gdy Rosjanie oddalili się do Krakowa, Austriacy oddali pojmanym broń i puścili wolno, zezwalając na powrót do Polski. Internowania uniknął Pułaski i spod Cegiełki wrócił do kraju przez Zborów.
Wkrótce wojna przeszła w głąb kraju, jednak nie opuściła górskich obozów. Gdy nastał pierwszy etap rozbiorów, jeszcze w maju 1772 r., marszałek polny Esterházy musiał się fatygować z żądaniem opuszczenia szańca w Barwinku. Skończył się czas antyrosyjskiego porozumienia i beskidzkich bastionów. Po 250 latach mozolnej rekultywacji, zryciu tych samych miejsc przez transzeje w dwóch wojnach światowych i zalesianiu, szukanie dawnych redut jest żmudnym archeologicznym wysiłkiem. Czytelny relikt przetrwał w lesie nad Muszynką; znane były bastiony w Izbach, na miejscu wciąż zwanym „Basztą”, choć kamień z budowli jeszcze w XIX w. stał się plebanią. Zarośnięte czyżniami obwałowania wystawały nad łąkę do 1985 r., gdy miejscowy PGR odzyskał miejsce na wypas, równając nieproduktywny grzbiet buldożerem.
Co do Jawora: tylko na LIDAR-owej mapie można domyślić się okrągłego śladu po baszcie.