Przed rozbiorami na morzach widywano trzy rodzaje polskiej bandery. Okręty Rzeczypospolitej, czyli królewskie, miały piastowskiego orła białego na czerwonym polu. Bandera miast pruskich (na przykład Gdańska, Torunia, Elbląga) miała białe ramię dzierżące miecz uniesiony do ciosu, też na czerwonym polu. Bandera kupców polskich przedstawiała białe pole z ukośnym krzyżem ramionami celującymi w jej trzy rogi, w czwartym lewym górnym rogu widniał czerwony kwadrat z białym orłem.
Przed rozbiorami Polska miała porty morskie w Pucku, Władysławowie, Gdańsku, Piławie, Królewcu, i jeszcze kilka innych, „miała znakomite drewno na okręty, ale nie była narodem żeglarskim, handlowym, przedsiębiorczym, walczyła na koniu, więc z jej sosen i dębów budowała swoje okręty Anglja, Portugalja i Hiszpanja, na których kulę ziemską dla cywilizacyi zdobywał zachód Europy” (Zygmunt Gloger, „Encyklopedia staropolska”, hasło: „Marynarka polska”).
Przed rozbiorami polski potencjał morski nie został wykorzystany. Marcin Bielski, w dziele wydanym w Krakowie w roku 1569, traktującym o naszej historii wojskowości, przyznaje otwarcie: „Sprawę wodną natenczas opuszczam, gdyż się my z nią nie obieramy”. Jaki był tego skutek, podaje Stanisław Sarnicki w 1575 r.: „...u nas okazyjej nie masz do takiej wojny, wyjąwszy by duńskiego krolia, o którem gdańszczanie tę wieść puszczają, że sobie dominium maris przywłaszcza i powiadać by miał te przypowieść, że Krol polski nie ma morza, jeno brzeg póki koń webrnie napawając go” („Księgi hetmańskie”, „O zwyczaju morskiej bitwy”).
A jak było po rozbiorach? Nakładem Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku ukazała się książka „Zaślubiny – i co dalej?”. Zawiera ona esej dr Elżbiety Wróblewskiej „Barwy narodowe w początkach II Rzeczypospolitej na przykładzie wybranej ikonografii i najstarszej bandery handlowej ze zbiorów Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku”. Tytuł jest przydługi, ale lektura pasjonująca. Atmosfera i okoliczności, w jakich odradzała się Rzeczpospolita, bliskie były chaosowi organizacyjnemu. Zanim w tym tyglu zapanował jako taki ład, dobre chęci i entuzjazm owocowały pojawianiem się różnych wzorów flagi państwowej, polskiej bandery. Spontanicznie pojawiały się projekty, które cechowała pełna dowolność. Na przykład grupa byłych oficerów carskiej marynarki wojennej zaproponowała polską banderę nawiązującą do… rosyjskiej (najwyraźniej zabrakło im wyobraźni i wyczucia chwili).
„Niekiedy stosowano flagi o odwróconym porządku kolorów, a zamiast barwy czerwonej występował amarant. Niekonsekwencja była wynikiem braku tradycji używania tych barw. Nie wiedziano po prostu, jak powinny wyglądać tak długo zakazane symbole” – pisze na swej stronie internetowej Narodowe Muzeum Morskie.