Małe miasto Wyborg położone między Sankt Petersburgiem a dzisiejszą granicą rosyjsko-fińską stało się wiosną 1918 r. miejscem kaźni kilkuset mieszkańców, w tym co najmniej 50 Polaków. Rankiem 29 kwietnia do Wyborga wkroczył oddział fińskich jegrów, czyli doskonale wyszkolonych żołnierzy, najczęściej absolwentów szkół wojskowych Imperium Rosyjskiego, w dodatku doświadczonych na frontach kończącej się wojny. Finowie rozpoczęli masowe aresztowania rosyjskojęzycznych mieszkańców miasta. Identyfikowano ich podczas rozmów. Każdemu, kogo napotkali żołnierze, zadawano kilka pytań w języku fińskim (w praktyce żaden cudzoziemiec się nim nie posługiwał). Kto nie potrafił w tym języku płynnie odpowiedzieć, tego pod strażą odprowadzano na dworzec kolejowy, gdzie zatrzymanych pilnowały fińskie straże. Stamtąd, w kolumnach, jeńców wyprowadzano za miasto w stronę miejskiego zamku (pochodzącego z XIII w.). Wcześniej teren ten odgrodziło wojsko, aby nikt nie przeszkadzał w egzekucji, a rodziny rozstrzeliwanych nie mogły być świadkami masakry. Tam zatrzymanych ustawiano w rzędy, za każdym rzędem stawał szereg żołnierzy, każdy przyporządkowany do jednego więźnia. Potem była komenda, palba i aresztanci osuwali się na ziemię. Fińscy żołnierze mieli jeszcze okazję, aby przeszukać ubrania nieboszczyków i zabrać im wszelkie cenne przedmioty, zwłaszcza pieniądze i biżuterię. Zwłoki pozostawiano niezakopane na placu w pobliżu zamku.