Krzysztof Kowalski: Amerykańska automata do wiązania krawata

Przeminęła już epoka kamienia, brązu, żelaza, był wiek pary i elektryczności. Teraz mamy kulturę natychmiastowej satysfakcji.

Aktualizacja: 14.01.2021 17:12 Publikacja: 14.01.2021 16:14

Krzysztof Kowalski: Amerykańska automata do wiązania krawata

Foto: AdobeStock

Rozwój społeczny osiągnął fazę on-demand, panuje poczucie stopklatki – nie ma naturalnego porządku dnia i nocy, można oglądać filmy czy zamawiać jedzenie o dowolnej godzinie. Od spełnienia pragnienia czy zachcianki dzieli jedno kliknięcie, naciśnięcie guzika w automatycznym dystrybutorze. Cukierki, czipsy, prezerwatywy – automat nie waha się ani chwili, nie pyta o wiek. Co prawda można dostać jasnej cholery, gdy po wrzuceniu monety nie wyskakuje czekoladowy batonik, ale z drugiej strony jest bardzo przyjemnie, gdy zamiast jednego automat wypluwa trzy.

Zaczęło się niewinnie: Heron z Aleksandrii (10–70 n.e.), genialny inżynier starożytności, skonstruował automatyczny dystrybutor wody dla spragnionych pielgrzymów odwiedzających świątynię. Wrzucali monetę, a w zamian otrzymywali porcję wody – tym większą, im więcej ważyła moneta; toczyła się ona po pochylni, naciskała dźwignię, a ta odblokowywała zastawkę w zbiorniku; gdy moneta spadała z pochylni, dźwignia zamykała zastawkę i woda przestawała lecieć.

Od tamtej pory minęły dwa tysiąclecia, przez ten czas dokonał się gigantyczny postęp technologiczny, ale automatyczne dystrybutory wszelkiego rodzaju dóbr w gruncie rzeczy działają wciąż na tej samej zasadzie. Pokazuje to Kerry Segrave w książce „Vending Machines: An American Social History".

Ludzkość sięgnęła z rozmachem po wynalazek Herona dopiero w XIX stuleciu. W 1822 r. angielski księgarz Richard Carlile zbudował automatyczny dystrybutor gazet, sprzedający także zakazane książki, np. „Wiek rozumu" Thomasa Paine'a wydany w 1794 r. Jeśli to kogoś dziwi – „zakazane książki, w Anglii, w dobie rewolucji przemysłowej?" – proszę bardzo, cytat z tego dzieła: „Gdy czytamy o obscenicznych historiach i niecnych uczynkach, okrutnych i poprzedzonych torturami egzekucjach, nieustającej chęci zemsty, którą wypełniona jest ponad połowa Biblii, dochodzimy do wniosku, że należałoby ją raczej nazwać słowem demona niż słowem bożym. Służyła ona korupcji i brutalizacji rodzaju ludzkiego". Za swoje poglądy Thomas Paine trafił – przejściowo – do więzienia. Jego automatu nikt nie aresztował.

W 1883 r. Percival Everitt zbudował automatyczny dystrybutor kart pocztowych cieszący się wzięciem na stacjach kolejowych Londynu i okolic. Pięć lat później Amerykanie sięgnęli po „angielski" wynalazek – automaty Adams Gum Company wydawały gumę do żucia.

Przez następne pół wieku rosła popularność automatycznych dystrybutorów, umożliwiały one bowiem natychmiastowe, bez zbędnych słów, wejście w posiadanie cukierków, znaczków pocztowych, orzeszków, napojów zimnych i ciepłych. Ale równocześnie pojawił się problem, którego nie przewidzieli fabrykanci automatów: im większą zyskiwały popularność, tym częściej oszukiwano „metalowych sprzedawców". Ludzie przyzwyczajeni do robienia zakupów twarzą w twarz z innym człowiekiem mieli problem z traktowaniem serio, a zatem uczciwie, automatycznego subiekta. „Już w tym wczesnym stadium historii automatycznych dystrybutorów ludzie zaczęli traktować niemych sprzedawców jak gry, w których chodzi o to, aby zwyciężyć" – tak określa tę sytuację w swojej książce Kerry Segrave.

Automaty nie odróżniały prawdziwych monet od przedmiotów przypominających je kształtem i wagą – guzików, podkładek pod śruby, drewnianych i metalowych żetonów, a nawet krążków lodu. Zabawne było to, że te przedmioty dawały „wygraną".

Technologia ukróciła te zabawy, automaty zaś doszły w latach 80. i 90. XX w. do szczytu potęgi, opanowały dworce, stacje benzynowe, biurowce, kina, galerie handlowe. Szacuje się, że aktualnie rynek automatycznych dystrybutorów wart jest rocznie 30 miliardów dolarów. W Chinach automaty wydają żywe kraby, w Stanach Zjednoczonych art-o-maty sprzedają oryginalne (czy wartościowe, to inna rzecz) działa sztuki. Automaty smażą frytki i podają je z wybranym sosem.

Profesor Bradley M. Appelhans z Rush University Medical Center w Chicago uważa, że pojawienie się automatycznych dystrybutorów było nieuniknione, ponieważ „istoty ludzkie, tak jak wszystkie kręgowce, zdecydowanie preferują natychmiastową gratyfikację". Tego zdania byli sprzedawcy na placu Kercelego w przedwojennej Warszawie, którzy zachwalali swój towar, opierając się na psychologicznym mechanizmie „natychmiastowej gratyfikacji":

„Co się namęczym, co się natrudzim,

krawat pognieciem, kołnierz pobrudzim,

amerykańska automata

do wiązania krawata!".

Wprawdzie tego rodzaju automaty się nie przyjęły, ale krawaty na gumkę – w PRL – jak najbardziej.

Rozwój społeczny osiągnął fazę on-demand, panuje poczucie stopklatki – nie ma naturalnego porządku dnia i nocy, można oglądać filmy czy zamawiać jedzenie o dowolnej godzinie. Od spełnienia pragnienia czy zachcianki dzieli jedno kliknięcie, naciśnięcie guzika w automatycznym dystrybutorze. Cukierki, czipsy, prezerwatywy – automat nie waha się ani chwili, nie pyta o wiek. Co prawda można dostać jasnej cholery, gdy po wrzuceniu monety nie wyskakuje czekoladowy batonik, ale z drugiej strony jest bardzo przyjemnie, gdy zamiast jednego automat wypluwa trzy.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście