Był 10 lutego 1996 r., godzina 12. Warszawa, ulica Spacerowa. Normalnie nigdy tego nie robiłem, jednak tym razem zatrzymałem ekipę telewizyjną przed drzwiami mieszkania. – Panowie – mówię – będziemy za chwilę nagrywali Wiktora Herera, ubeckiego pułkownika. Dzisiaj jest już profesorem Wyższej Szkoły Handlowej i zasłużonym działaczem Solidarności. Ale to on w 1948 r. aresztował Janka Rodowicza „Anodę" i to on go zabił, bez względu na to, jak naprawdę zginął „Anoda". Dlatego proszę, panowie, żadnych komentarzy, żadnych gestów, żadnych nieprzyjaznych manifestacji. Jeżeli będzie chciał się przywitać i podać rękę, to podajemy rękę jakby nigdy nic, bez spluwania przy tym na podłogę. No dobra. To tyle, dzwonimy...