Kiedy w niedzielę w samo południe kilkaset osób ruszało z Placu Bohaterów Getta w Krakowie pod pomnik upamiętniający ofiary zabite w byłym niemieckim obozie w Płaszowie, antysemickie napisy, jakie odkryto na monumencie w sobotę, dokładnie już zmyto. Ale ślady incydentu pozostały. Część uczestników Marszu Pamięci wybrała się na niego również z powodu wstydu i złości po opisanym przez media zbezczeszczeniu pomnika.
Wśród nich byli młodzi franciszkanie, a także uczniowie XIII LO i gimnazjum nr 3 z krakowskiego Kazimierza razem ze swym nauczycielem historii Zbigniewem Rybą. Mieli polską flagę. Zbigniew Ryba, który w corocznym marszu brał udział już w czasach PRL zapewnia, że jego uczniowie chętnie pojawiają się na tej uroczystości. – Szkoda tylko, że nagłaśniane są głównie takie incydenty jak antyżydowskie napisy na pomniku, a nie rzeczy dobre, jakie się tu dzieją – mówi.
Bo o tym, że czerwoną farbą nieznani sprawcy wymalowali hasła: "Jude raus", "Hitler good" oraz gwiazdę Dawida na szubienicy, dowiedziała się nie tylko cała Polska. - Jest mi wstyd – mówił dziennikarzom Tadeusz Jakubowicz, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie, który sam był więźniem obozu w Płaszowie. - Przykro dożyć takiego dnia, kiedy się musi tego typu napisy oglądać.
Zwłaszcza, że do Krakowa na marsz przyjeżdżają goście m.in. z Ameryki i Izraela. Uczestniczący w uroczystości ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner mówił o tym, że trzeba pamiętać i o ofiarach zagłady, i o Polakach, którzy mimo grożącej im kary śmierci ratowali Żydów. - To wstyd dla imienia Żydów, ale i sprawiedliwych Polaków – powiedział.
- Czy oni mogą kogoś reprezentować, czy to są wariaci, nie wiem, ale trzeba pamiętać, edukować i z determinacją stale przychodzić tu w imię tych, którzy zginęli, i tych, którzy ratowali - mówił.