Myszki i ludzie

20 lat temu zlikwidowano w Polsce cenzurę. Ludzie dobiegający obecnie emerytury pracowali w jej zasięgu przynajmniej przez poprzednie 20-lecie

Aktualizacja: 08.04.2010 12:52 Publikacja: 07.04.2010 10:12

Myszki i ludzie

Foto: ROL

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/458123.html" "target=_blank]Dodatek "Ingerencja i prewencja"[/link] [/b][/wyimek]

Dziennikarzom, pisarzom i satyrykom cięto teksty, plastykom odrzucano projekty, reżyserom wyrywano sceny, a miliony czytelników i widzów pozbawiano wolnego słowa. Z kolei ludzie młodzi, a nawet 40-latki, cenzury nie doświadczyli w ogóle. Naszym dodatkiem chcemy dziś jednym przypomnieć, a drugich powiadomić, czym przez 45 lat tak zwanej Polski Ludowej były u nas INGERENCJA i PREWENCJA.

Ingerencja oznaczała usunięcie przez cenzora całości lub części utworu. Prewencja zaś to działanie wyprzedzające moment rozpowszechnienia utworu, a więc uniemożliwiające jego społeczny odbiór. Tym właśnie zajmował się Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Poza tym autor i redaktor często otrzymywali reprymendę od władzy politycznej, czyli Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, za samą próbę nieprawomyślnego przekazu, a jeśli się to powtarzało – byli karani zakazem pisania i odwoływaniem ze stanowiska.

A więc prewencji towarzyszyła represja. W krajach ościennych – ZSRR, NRD i Czechosłowacji – w ciągu wielu lat nie stosowano cenzury prewencyjnej, a jednak kaganiec założony tam twórcom zamykał im usta bez porównania bardziej niż w PRL. Ów pozorny paradoks wynikał z niebywałej ostrości represji. U sąsiadów po prostu każdy redaktor i – co gorsza – niemal każdy autor stawał się ze strachu własnym cenzorem.

U nas jednak wiele rzeczy przemycano, omijając sprytnie zapisy cenzorskie oraz pisząc aluzyjnie. Stąd właśnie znane powiedzenie o PRL jako najweselszym baraku obozu socjalistycznego. Autorzy nauczyli się pisać między wierszami, a czytelnicy – między nimi czytać. Cała szkoła polskiego felietonu opierała się na tej umiejętności. Cenzorzy okazywali się bezradni albo przymykali oczy. Niezmiernie rzadko, ale zdarzało się też, że sam cenzor radził, jak ominąć jakiś głupi zapis. U schyłku PRL, jak w epoce upadku monarchii habsburskiej, zwykli ludzie, nawet niektórzy cenzorzy, nie wierzyli już w celowość utrzymywania fikcji...

Ale wcześniej każdemu w miarę przyzwoitemu człowiekowi zajmującemu się pisaniem cenzura niejeden raz musiała dopiec. Publikujemy dalej przykłady przypomniane przez kilku znanych twórców. Ze swych skromnych doświadczeń w „Tygodniku Demokratycznym” najbardziej pamiętam walkę o sformułowanie „Powstanie warszawskie – ostatnie ogniwo wielkich polskich powstań narodowych”. W 1979 roku dla cenzora takie określenie było niedopuszczalne. Rok później nie chciano mi puścić całego reportażu ze Stoczni Gdańskiej. Widziałem pierwszy dzień wolnej Polski i taką oceną chciałem się podzielić z czytelnikiem. O dziewięć lat za wcześnie... Dopiero śp. redaktor Krzysztof Boruń poradził mi, żebym zamiast własnych ocen napisał godzina po godzinie, co widziałem. Same fakty. Ze smutkiem patrzyłem na wykastrowany materiał w druku, aż tu dzwoni kolega i powiada: – Dobrze napisałeś! Ale że ci puścili?...

W 1987 roku w relacji z papieskiej mszy świętej na Zaspie napisałem, że przyszło ludzi „milion... może dwa miliony”. – Nikt tego nie liczył; nie podajemy! – upierał się cenzor. W sprawozdaniu ze spotkania z Ojcem Świętym na placu Defilad zauważyłem harcerzy roznoszących wodę wśród pielgrzymów. Słyszę: – Nie było tam harcerzy! – Jak to, sam ich widziałem! – Byli to członkowie nielegalnego ZHR; mam kategoryczny zapis! Zdaje się, że wywalczyłem zamiast „harcerzy” – „chłopców w harcerskich mundurkach”.

Takie to były zabawy z myszkami, jak nazywał cenzorów Stefan Kisielewski, nawiązując do adresu centrali GUKPPiW w Warszawie: Mysia 2. Wszyscy moi koledzy rówieśnicy znali ten adres. Dobrze, że myszki się stamtąd wyprowadziły i od 20 lat nie gryzą...

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/458123.html" "target=_blank]Dodatek "Ingerencja i prewencja"[/link] [/b][/wyimek]

Dziennikarzom, pisarzom i satyrykom cięto teksty, plastykom odrzucano projekty, reżyserom wyrywano sceny, a miliony czytelników i widzów pozbawiano wolnego słowa. Z kolei ludzie młodzi, a nawet 40-latki, cenzury nie doświadczyli w ogóle. Naszym dodatkiem chcemy dziś jednym przypomnieć, a drugich powiadomić, czym przez 45 lat tak zwanej Polski Ludowej były u nas INGERENCJA i PREWENCJA.

Pozostało 87% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska