Nienawidziły go miliony Polaków. Gdy codziennie o 19.30 pojawiał się w„Dzienniku”, na wezwanie opozycji, Polacy całymi rodzinami wychodzili na spacery, by w ten sposób zademonstrować bojkot telewizji stanu wojennego. – Nie uważam jednak, że zaangażowanie w ówczesną telewizję to błąd mojego życia– mówi Marek Tumanowcz.
Wszystkie teksty czytane na wizji przygotowywane były w Urzędzie Rady Ministrów.Często zawierały odręczne poprawki generała Jaruzelskiego. W czasie stanu wojennego zdarzały się próby np. pokazania na wizji planszy z napisem„DTV łże jak łgał”. – Żadna z nich się nie powiodła, a winowajcy zostali zatrzymani – zdradza Tumanowicz.
[srodtytul]Dziennikarz spalił flagę, doniósł operator[/srodtytul]
– W redakcji, oprócz cenzora, panowała cenzura wewnętrzna. Wszystko po to, by materiały były po linii. Wiadomo było, że musimy wykonywać polecenia i robiliśmy to – mówi Tumanowicz. - Ale zdarzały się przypadki nadgorliwości– dodaje.
I przytacza historię, kiedy jeden z dziennikarzy został wysłany, by przygotować reportaż o przypadkach podpalenia flagi narodowej. Ponieważ nie znalazł żadnej zniszczonej flagi, postanowił na potrzeby materiału telewizyjnego osobiście podpalić symbol. Doniósł na niego operator kamery.