Był to najdłuższy strajk Grudnia 1981 roku. Górnicy strajkowali bez przerwy dwa tygodnie, od 14 grudnia 1981 roku. Podobnie jak pracownicy wielu innych zakładów w tamtym czasie zbuntowali się przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku.
Górnicy strajkowali 650 metrów pod ziemią. Ci z pierwszej zmiany przerwali pracę, gdy dowiedzieli się o zatrzymaniu przez milicję i wojsko zastępcy przewodniczącego KZ NSZZ „S" Eugeniusza Szelągowskiego oraz przewodniczącego KZ NSZZ „S" Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z Mysłowic Stanisława Dziwaka.
Wieczorem zjechało do nich czterech członków prezydium KZ NSZZ „S", którzy na polecenie dyrektora kopalni mieli namówić załogę do wyjazdu na górę. Pozostali ze strajkującymi. Dołączyli do nich inni pracownicy. 15 grudnia w kopalni Piast strajkowało już ponad dwa tysiące osób.
Władze groziły im atakiem. Próbowały wpływać na stojące przed bramą rodziny, żeby telefonicznie przekonywały mężów czy ojców do wyjazdu na górę. Chciano też wykorzystać autorytet Kościoła. Jego przedstawicieli informowano, że strajk trwa tylko dlatego, że grupka „solidarnościowych ekstremistów" terrorem zmusza pozostałych górników do pozostawania na dole. Kiedy na prośbę władz w Wigilię Bożego Narodzenia bp Janusz Zimniak zjechał w podziemia Piasta, przekonał się, że niewiele ma to wspólnego z prawdą. Dlatego nie namawiał górników do przerwania strajku. Decyzję mieli rozważyć w swoim sumieniu. Postanowili zostać pod ziemią. – Najtrudniejsze były dla nas święta, bo każdy chce ten czas spędzić z rodziną – wspomina Młodzik i dodaje: – Nie życzę nikomu takiego Bożego Narodzenia.
Na powierzchnię wyjechali 28 grudnia 1981 roku. Jeszcze tego samego dnia rozpoczęły się aresztowania oraz internowania. Wielu górników zostało zwolnionych z pracy.