30 lat temu, 4 czerwca 1989 r. odbyły się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej częściowo wolne wybory parlamentarne. Jednak dla wielu Polaków ta data nie jest równoznaczna z końcem PRL. Dlaczego?
W gruncie rzeczy od 30 lat odtwarzamy rytualny spór ściśle związany z bieżącą polityką. Aktorzy ówczesnych wydarzeń, a może i wcześniejszych, bo sięgających początków ruchów opozycyjnych z lat 70., a nawet 60., to są często aktywni aktorzy dzisiejszego życia politycznego. Warto pamiętać, że są to także roczniki Polaków, traktujące historię śmiertelnie poważnie. Dlatego, niezależnie od szlachetnych nierzadko intencji, dla uczestników życia politycznego nieustanne zajmowanie się interpretacją historii najnowszej oznacza równocześnie zmagania o zapisanie się w podręcznikach. Oprócz tego w tle mamy do czynienia z procesem wychodzenia z polskiej kultury podległości. Czyli sytuacji, w której cała nasza kultura nakierowana była na przetrwanie w trudnych warunkach, bez państwa lub w państwie zależnym od innych, czego PRL podległa ZSRR była w końcu ostatnim ogniwem. Dlatego w Polsce poza legitymizacją wyborczą niezmiernie ważna jest jeszcze legitymizacja historyczna. I to, że ktoś ma wielkie zasługi historyczne, nie jest bez znaczenia dla jego pozycji publicznej. Zachowanie statusu historycznego może być nawet ważniejsze od decyzji wyborczych obywateli. Rozstrzyga się to zarówno na poziomie symbolicznym, jak i czysto politycznym. Ta „walka o uznanie" bywa niesłychanie brutalna i gwałtowna. Tym bardziej że niekiedy dotyczy ona osób, które się osobiście znają, a w przeszłości często były przyjaciółmi czy znajomymi.
Kiedy zatem skończył się ten długi proces wychodzenia z komunizmu, skoro nie był to 4 czerwca 1989 roku?
W książce „Koniec pokoleń podległości" proponuję datę, która wydała mi się o wiele mniej kontrowersyjna i jest przyjęta przez wiele stron politycznego sporu. To 17 września 1993 roku. Moment, kiedy ostatni oficerowie wojsk, wówczas już rosyjskich, opuścili z Dworca Wschodniego Warszawę, a tym samym także terytorium Polski. To wtedy dopiął się cykl wpływania przez rosyjskie wojsko na polską politykę, który z pewnymi przerwami sięgał przecież czasów saskich. Trzeba zatem nabrać dystansu do bieżących sporów międzypartyjnych i spojrzeć na to z perspektywy blisko 200 lat. Dopiero wtedy będzie możliwe uzmysłowienie sobie pełnego znaczenia roku 1989.
Jak zatem należy traktować 4 czerwca 1989 roku?