Koniec w czterech aktach. Scenariusz pożegnania PRL

Na zmianę pamiętającej czasy stalinowskie konstytucji Sejm kontraktowy potrzebował jednego dnia.

Aktualizacja: 29.12.2014 08:35 Publikacja: 29.12.2014 00:01

Szybka zmiana w konstytucji, szybkie domalowywanie korony do PRL-owskiego orła

Szybka zmiana w konstytucji, szybkie domalowywanie korony do PRL-owskiego orła

Foto: PAP, Ireneusz Sobieszczuk Ireneusz Sobieszczuk, Jan Bogacz jan Bogacz

Szybko i po cichu, dokładnie ćwierć wieku temu, Polska Rzeczpospolita Ludowa stała się III RP, a PZPR i ZSRR straciły decydującą rolę w państwie. To był językowy koniec komunizmu.

Didaskalia

Miejsce: Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej swej ostatniej, X kadencji.

Czas: 29 grudnia, kilkadziesiąt godzin do końca historycznego roku 1989.

Bohaterowie rozpoznawalni: Hanna Suchocka, Bronisław Geremek, Jan Rokita, Adam Michnik, Józef Oleksy, Henryk Wujec, Ireneusz Sekuła, Andrzej Kern i Juliusz Braun. Jako mistrz ceremonii występuje Tadeusz Fiszbach. Szczególną rolę duchową odgrywa prymas Józef Glemp.

Bohaterowie drugoplanowi: posłowie zwycięskiej „Solidarności", posłowie upadającej PZPR, posłowie chłopskiej komunistycznej partii ZSL, którzy przepoczwarzają się właśnie w niepodległościowych ludowców z PSL, oraz inni parlamentarzyści z ugrupowań, o których słuch zaginął.

Akt 1. Poranek

Jest parę minut po 10, gdy na trybunę sejmową wchodzi Hanna Suchocka. Wtedy jest nieznaną posłanką „Solidarności", za dwa i pół roku zostanie premierem.

Suchocka jest sprawozdawcą przygotowanego przez sejmową Komisję Ustawodawczą projektu zmian w Konstytucji PRL. Zmiany są fundamentalne. Chodzi o to, by prawo nadgoniło rzeczywistość. Mówi Suchocka: – Należy wprowadzić takie rozwiązania, które mają prawnie usankcjonować istniejący już stan polityczny, a zatem doprowadzić do zgodności rzeczywistości normatywnej z rzeczywistością polityczno-społeczną.

Rzeczywistość polityczna jest taka, że po Okrągłym Stole i wyborach w czerwcu 1989 r. komunizm upada. Tyle że wedle rzeczywistości normatywnej wciąż obowiązuje stalinowska konstytucja z 22 lipca 1952 r., wedle której Polska to PRL, a partia komunistyczna ma przewodnią rolę w państwie. I dlatego Suchocka wchodzi na mównicę, żeby rozpocząć całodniową debatę nad zmianą konstytucji. Proponuje skreślenie całego wstępu do Konstytucji PRL, półgębkiem argumentując, że jego forma i treść nie przystają do rzeczywistości.

Zaiste, gdy Europa Środkowo-Wschodnia wybija się na niepodległość, w polskiej konstytucji padają zdania o tym, że „rola kierownicza należy do klasy robotniczej jako przodującej klasy społeczeństwa, opierającej się na rewolucyjnym dorobku polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, na historycznych doświadczeniach zwycięskiego budownictwa socjalistycznego w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich", a „władza ludowa – dzięki ofiarnym i twórczym wysiłkom polskiego ludu pracującego, w walce z zaciekłym oporem rozbitków starego ustroju kapitalistyczno-obszarniczego – dokonała wielkich przeobrażeń społecznych".

Z wyrzuceniem inwokacji do ZSRR i klasy robotniczej Suchocka, dawna posłanka na Sejm PRL, nie ma problemu. Problem ma ze zmianą nazwy państwa na Rzeczpospolita Polska. Chodzi nawet nie o ustanowienie nowej RP – chodzi o moment, w którym można tego dokonać. Może lepiej poczekać na całkowicie nową ustawę zasadniczą?

Po dyskusjach w Komisji Ustawodawczej Suchocka przedstawia jednak zmianę zaproponowaną przez jej dawnych kolegów ze Stronnictwa Demokratycznego, partii satelickiej PZPR, aby RP zastąpiła PRL. – Kierujemy się przedstawionymi przez posłów opiniami społeczeństwa, przywiązanego do tradycyjnej nazwy – tłumaczy.

Tyle że to pudrowanie rozpadającego się trupa. Drugi rozdział dotyczący ustroju gospodarczego („podstawę ustroju społeczno-gospodarczego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej stanowi socjalistyczny system gospodarczy, oparty na uspołecznionych środkach produkcji") też trzeba wyrzucić, bo Sejm dzień wcześniej przyjął pakiet ustaw wprowadzających wolność ekonomiczną. Suchocka daje do zrozumienia, że czuje się jak krawcowa sztukująca rozchodzący się na szwach materiał. Proponuje, żeby nowa RP określona została jako demokratyczne państwo prawa, które chroni każdą własność. Po prostu.

Posłowie „Solidarności" zrzeszeni w Obywatelskim Klubie Parlamentarnym obawiają się kruczków prawnych ze strony PZPR mających na celu opóźnienie zmian. Poseł Edward Rzepka otwiera szeroko ramiona na przedstawicieli dawnej władzy. – Lubimy być razem dla dobra społeczeństwa – mówi. – Nieważne w tej chwili, który klub ma większe zasługi w promowaniu zmian w konstytucji. Ogromne są zasługi Klubu Poselskiego PZPR, który – jakże wielkodusznie – zainicjował zmianę zapisu o kierowniczej roli partii. (Oklaski).

Poseł Ignacy Czeżyk z OKP chwali tempo zmian, cytując Ernesta Brylla. – Ten marsz wcale nie jest wolny, choć nie na skrzydłach, bo – jak brzmią słowa pieśni – te skrzydła poranione, ciągle jeszcze poranione – niemal śpiewa. A Juliusz Braun przekonuje, że ekspresowe tempo prac może świadczyć o braku legislacyjnej elegancji, ale chodzi o to, by nadgonić czas stracony po wyborach 4 czerwca. – Przykłady innych krajów wskazują, że tam, gdzie zbyt długo zwlekano z wykreślaniem słów, dochodziło do wydarzeń, które powinny stanowić dla nas ostrzeżenie – mówi. W Sejmie żywe są bowiem obrazy z egzekucji dyktatora Rumunii Nicolae Ceauşescu sprzed czterech dni.

Ale poseł Ireneusz Sekuła z PZPR kręci nosem: – Zazdroszczę tym kolegom, którzy w stosunku do tekstu dzisiaj rano rozdanego nie mają żadnych wątpliwości. Mnie, niestety, nie staje ani wiedzy, ani talentu, ani inteligencji, żeby tak szybko się do tego tekstu odnieść – mówi kokieteryjnie jeden z bardziej łebskich nomenklaturowych biznesmenów na lewicy.

Ale widać, że PZPR – mimo takich wystąpień – opóźniać debaty nie będzie, tyle że zamierza walczyć o kilka kwestii kluczowych. Chodzi głównie o uzyskanie gwarancji, że konstytucja nie zablokuje stworzenia na gruzach PZPR nowych ugrupowań politycznych.

Problemy są za to w samym OKP. Szef solidarnościowego klubu Bronisław Geremek co rusz musi wchodzić na mównicę, by odcinać się od własnych posłów, którzy swymi wnioskami mogą zablokować ekspresowe przyjęcie konstytucji. Wiadomo, to polityczni nowicjusze, którzy nie do końca orientują się w meandrach sejmowych procedur. A Geremek prze do przyjęcia konstytucji jeszcze tego samego dnia.

Ludowcy są za. Na trybunę w imieniu PSL wchodzi poseł Janusz Dobrosz. Ma ledwie 35 lat, a w kieszeni legitymacje większości organizacji młodzieżowych z czasów PRL – od ZHP przez Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej po Związek Młodzieży Wiejskiej. – Dziś będziemy mieli okazję zlikwidować ostatnie formalnoprawne relikty stalinizmu. Choć – jak przypuszczam – jego duchowi w praktyce życia społecznego nieraz jeszcze trzeba będzie odprawić egzorcyzmy – mówi bogobojnie. Przytomnie zauważa, że co najmniej od powołania rządu Mazowieckiego władza działa z naruszeniem konstytucji.

Zaraz, zaraz, ale są konkretne problemy ze zmianami zreferowanymi przez Suchocką. No bo gdzie orzeł ma koronę? Na trybunę wchodzi poseł Stanisław Rogowski z Unii Chrześcijańsko-Społecznej. Domaga się konkretnie orła białego z koroną w czerwono-białym polu. Wtóruje mu Jan Świtka z SD, dla którego korona to symbol suwerenności państwa. – Przywrócenie orła w koronie jest uzasadnione zarówno z punktu widzenia narodowego, jak też psychiczno-moralnego, a także politycznego – przekonuje. – Korona ta jako przedmiot sporu to tak mało, a jednocześnie tak bardzo dużo dla narodu polskiego.

PSL jest za, ale OKP zachowuje sceptycyzm. Chce się poradzić heraldyków i być może założyć orłowi koronę za pomocą ustawy.

To nie koniec kłopotów. Sporej części posłów nie podoba się pomysł podporządkowania gabinetowi Tadeusza Mazowieckiego prokuratury, która za PRL w teorii była od rządu niezależna, by w praktyce podlegać partii komunistycznej. Wielu posłów PZPR kręci nosem na przepisy dotyczące działania partii politycznych. Henryk Wujec z OKP dwoi się i troi, żeby przygotować taki zapis, który by ich usatysfakcjonował.

Z kolei posłanka Marianna Borowska (PZPR) obawia się wyprzedaży polskiej ziemi po zmianach w części gospodarczej konstytucji. – Być może dlatego, że ciągle jak bumerang wraca echem „Placówka", na której wszyscy się wychowaliśmy – mówi malowniczo, chyląc czoła przed chłopem Ślimakiem.

Andrzej Kern z OKP zarzuca posłom PZPR, że jako jedyni blokują zmiany w konstytucji. I rzuca w ich kierunku: – Włodzimierz Lenin napisał kiedyś artykuł pt. „Kto to są przyjaciele ludu". Wydaje mi się, że wynik głosowania da odpowiedź, kto to są przyjaciele ludu w dniu dzisiejszym

Na Józefa Oleksego, sekretarza PZPR średnio-młodszego pokolenia, Lenin działa jak płachta na byka. – W wystąpieniu pana posła Kerna odczytuję pewne potencjalne niebezpieczeństwo, które nazwałbym niepotrzebną i szkodliwą dezinformacją wzajemną grup posłów między sobą – mówi w swym charakterystycznym stylu.

Z trybuny 43-latek Oleksy zapewnia „obywateli posłów", że klub PZPR, wiedziony troską o losy kraju, uznaje zmiany za potrzebne. Tyle że nie chce pośpiechu. – W całym świecie zmiany w konstytucji to nawet pewna ogólnospołeczna celebra – tłumaczy Oleksy, któremu celebry po prostu brak.

Wybija 12.15, to koniec pierwszej części obrad. W kuluarach z opłatkiem czeka prymas Polski kardynał Józef Glemp. Wszak kilka dni temu były święta.

Akt 2. Popołudnie

Jest 14, gdy Sejm wznawia obrady. Po przeżyciach religijnych Kern postanawia wykonać rachunek sumienia: – Podczas opłatka z księdzem prymasem wiele koleżanek i kolegów z klubu PZPR oświadczyło mi, że swym posądzeniem zrobiłem wam przykrość. Chciałbym przeprosić.

Dostaje brawa, a emocje nieco słabną. Jerzy Pietkiewicz z OKP jako pierwszy zlicza Rzeczypospolite i oto, co mu wychodzi: – Jako historyk nie mogę uznać PRL za jakąś kontynuację państwa polskiego. To nie była III RP. Dopiero obecnie znajdujemy się w przedsionku do tego, by odbudować tym razem prawdziwe, nie malowane już państwo polskie, tę III Rzeczpospolitą, która wiąże się z tradycją I oraz II RP.

Przerwa o 15.50.

Akt 3. Wieczór

Obrady o 19.10 otwiera wicemarszałek Sejmu Tadeusz Fiszbach, legendarny I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, życzliwy „Solidarności" przeciwnik stanu wojennego.

Zgodnie z procedurą podczas przerwy zebrała się Komisja Ustawodawcza, żeby omówić propozycje poprawek do konstytucji zgłoszone podczas debaty. Suchocka relacjonuje, że zaakceptowane przez komisję zmiany są nieliczne, ale jednak będzie korona nad orłem. Jan Rokita z OKP się krzywi. – W kwestiach symbolicznych nie czuję się najlepiej – mówi bez ogródek. I przypomina w imieniu posłów „S": – Wnieśliśmy pierwotnie projekt dokonania w konstytucji zmian merytorycznych, tylko tych, które wydawały się mieć uzasadnienie z merytorycznego punktu widzenia. Najważniejsze: praworządna prokuratura, swoboda tworzenia partii politycznych, zniesienie monopolu w handlu zagranicznym, wyrównanie wszystkich form własności.

Rokita narzeka, że nowi koalicjanci z PSL i SD – którzy porzucili PZPR i związali się z „S" – nie dotrzymali koalicyjnych porozumień i zaczęli grzebać w symbolach. – Owszem, zniesienie przymiotnika „Ludowa" w nazwie państwa polskiego odzwierciedla pewną polityczną rzeczywistość. Ale korona nakładana jest dzisiaj polskiemu orłowi na wyrost – mówi, wymieniając oznaki ciągłego braku suwerenności: stacjonowanie wojsk ZSRR, kontrolę komunistów nad bezpieką, niedemokratycznie wybrany parlament.

Bronisław Geremek: – Rzeczywiście, pojawia się czasem irytacja wobec tego trochę neofickiego zapału w przywracaniu znaków.

Adam Michnik dorzuca: – Ja bym nie chciał, żeby ta korona, którą wkładamy dziś polskiemu orłowi na głowę, okazała się koroną cierniową.

Akt 4. Noc

Jest już prawie noc, gdy Fiszbach zarządza ostateczne głosowanie. Do tej na poły neofickiej koalicji „Solidarności" z PSL i SD przyłącza się nawet PZRP, tym aktem żegnając się z kierowanym przez 45 lat przez siebie państwem. W głosowaniu bierze udział 386 posłów, a symboliczną renowację konstytucji popiera aż 374. Słychać długie oklaski i hymn, którego wszak zmieniać nie trzeba było.

Polska Rzeczpospolita Ludowa umiera około 22.30 dnia 29 grudnia pamiętnego roku 1989 r.

Szybko i po cichu, dokładnie ćwierć wieku temu, Polska Rzeczpospolita Ludowa stała się III RP, a PZPR i ZSRR straciły decydującą rolę w państwie. To był językowy koniec komunizmu.

Didaskalia

Pozostało 98% artykułu
Historia
Królewska kamienica we Lwowie zostanie odnowiona
Historia
Przez Warszawę przejdzie marsz pamięci
Historia
Prezydentura – zawód najwyższego ryzyka
Historia
Czesław Lasik: zapomniany agent wywiadu
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Historia
Indyjscy „wyklęci” wracają do łask