Kiedy Emil Draitser rozglądał się po prospekcie Wiernadskiego w Moskwie, próbując odnaleźć adres, który widniał na trzymanej przez niego w dłoni kartce, nie przypuszczał, że trafił mu się temat życia. Draitser był dziennikarzem pisującym pod pseudonimem Emil Abramow do kilku stołecznych gazet i czasopism. Kiedy więc jego teść, krawiec zatrudniony w zakładzie szyjącym na potrzeby Ministerstwa Obrony, przekazał mu wiadomość, że jeden z jego klientów chciałby się z nim spotkać, nie był tym ani trochę zaskoczony. Jako szukający ciekawych tematów dziennikarz dość często odwiedzał nieznanych mu ludzi, aby wysłuchać, co mają do powiedzenia. Zwykle nie było to nic wartego uwagi, a tym bardziej opisania w gazecie. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. W drzwiach powitał go wysoki, barczysty, trochę przygarbiony mężczyzna po siedemdziesiątce, z charakterystyczną spiczastą bródką. Mimo wieku już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że przed laty był bardzo przystojnym mężczyzną. „Bystrolotow, Dmitrij Aleksandrowicz" – przedstawił się gospodarz. Po chwili, popijając herbatę, rozpoczął opowieść o swoim życiu, które, jak sam określił, było: „poplątane, pełne błędów, a jednak niezwykłe". Im dłużej Draitser słuchał tajemniczego staruszka, tym częściej zastanawiał się, czy Bystrolotow nie konfabuluje. To, co miał do przekazania, było bowiem fascynujące i absolutnie niezwykłe, szczególnie na tle bezbarwnej sowieckiej rzeczywistości. Tego dnia, 11 września 1973 r., ziarno zasiane przez Bystrolotowa padło na podatny grunt. Nie zakiełkowało od razu, ale zapuściło korzenie i nie dawało się wyplenić – już na emigracji Draitser napisał książkę, w której odtworzył kulisy sukcesu i upadku słynnego sowieckiego nielegała – Dmitrija Bystrolotowa.
Owoc buntu
Urodził się 3 stycznia 1901 r. w krymskiej wiosce Akczora. Już samo jego poczęcie nie należało do zwyczajnych. A to za sprawą matki Kławdii, córki prowincjonalnego duchownego, która jako aktywna sufrażystka i kobieta wyzwolona postanowiła rzucić wyzwanie społecznym konwenansom, rodząc nieślubne dziecko. Jak postanowiła, tak zrobiła. Nie ma pewności, kto był ojcem Dmitrija, ale wiele faktów wskazuje, że najprawdopodobniej Kławdija miała romans z hrabią Aleksandrem Nikołajewiczem Tołstojem. Ciekawe było także pochodzenie oryginalnego nazwiska późniejszego superszpiega. Jego babka Nina, córka osetyjskiego księcia, poślubiła niejakiego Iwana Bystrowa, oficera kozackiego, który zmienił później nazwisko na Bystrolotow, czyli „ten, który szybko lata". Ów przydomek nadali mu koledzy w dowód uznania dla jego umiejętności jeździeckich. Kławdija zajmowała się synem tylko przez pierwsze trzy lata jego życia. Potem trafił do wdowy de Courval, która na prośbę Tołstojów miała wychować chłopca na arystokratę. Dmitrij, jak sam twierdzi, znalazł się w złotej klatce. Z rodzicami prawie się nie widywał. Rzadkie wizyty matki zostawiały na jego psychice raczej przykre ślady. Kławdija, zwolenniczka równouprawnienia i sprawiedliwości społecznej, traktowała go bardzo surowo i nieustannie poniżała w obecności ludzi z niższych warstw społecznych. Dmitrij nie cierpiał takiego zachowania matki, ale jednocześnie idea równości i kolektywizmu coraz intensywniej drążyła jego umysł. Dlatego w nieodległej przyszłości tak łatwo uległ złudnemu urokowi bolszewizmu.
Dmitrij dużo czytał. Największe wrażenie robiły na nim książki Dostojewskiego. Owładnięty ideą dominującej roli, jaką w życiu odgrywa wola, młody Bystrolotow postanowił przeprowadzić „eksperyment naukowy" polegający na zorganizowaniu napadu. Jako cele ataku wybrał siostrę matki Annę Bystrolotową oraz bogatego kupca. Oba niedorzeczne pomysły zakończyły się kompletną klapą, podczas drugiego napadu o mały włos nie został postrzelony. Nie miał jednak poczucia winy, co najwyżej zranione ego. Jego charakter wypaczał się i Dmitrij tracił świadomość popełnianego zła. W przyszłości było to dla niego zarówno przekleństwem, jak i cechą, która ułatwiała mu wykonywanie kolejnych misji szpiegowskich.
Jeszcze w czasie szkoły rozpoczął karierę marynarza, pływając na statkach kursujących wzdłuż kaukaskiego wybrzeża. Ponieważ znajdował się na terytorium kontrolowanym przez białych i groził mu pobór do wojska, postanowił uciec do Konstantynopola. Udało mu się dostać na statek handlowy, którego kapitan pokątnie zajmował się transportem uchodźców uciekających przed oddziałami tureckich nacjonalistów na wybrzeża Bułgarii i Grecji. Niestety, chętnych do ewakuacji zawsze było tak wielu, że kiedy szalupy były już przepełnione, pozostałych uciekinierów trzeba było siłą zawracać. W trakcie jednej z takich akcji zdarzyła się sytuacja, która do końca życia prześladowała Bystrolotowa: „[Wtedy] poza łodzią zostaje tylko jedna młoda kobieta z maleńkim dzieckiem... Widzę jej twarz; jest na wyciągnięcie ramion... Przerzuca dziecko nad burtą do łodzi i patrzy na nie, trzymając się rozkołysanej szalupy cienkimi palcami. Jeden z marynarzy miażdży je wiosłem. Kości pękają. Uśmiechając się do dziecka, kobieta tonie z wolna... wiosłuję i widzę jej włosy w czystej wodzie. Oplatają jej twarz jak węże... Uśmiecha się i patrzy na mnie spod powierzchni morza. Potem znika".
Podczas jednego z rejsów do Eupatorii Dmitrij po raz pierwszy zetknął się z Czeka: Wszechrosyjską Komisją Nadzwyczajną do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem. Młody marynarz niespecjalnie wiedział, czym ta organizacja się zajmuje, kiedy więc czekiści zapytali go, czy jest patriotą i czy chce służyć ojczyźnie, ochoczo im przytaknął, deklarując, że wykona ich wszelkie rozkazy.