Aktualizacja: 14.01.2017 15:03 Publikacja: 12.01.2017 15:06
4 zdjęcia
ZobaczBystrolotow jako grecki kupiec Alexander S. Gallas...
Foto: AMF PLUS
Kiedy Emil Draitser rozglądał się po prospekcie Wiernadskiego w Moskwie, próbując odnaleźć adres, który widniał na trzymanej przez niego w dłoni kartce, nie przypuszczał, że trafił mu się temat życia. Draitser był dziennikarzem pisującym pod pseudonimem Emil Abramow do kilku stołecznych gazet i czasopism. Kiedy więc jego teść, krawiec zatrudniony w zakładzie szyjącym na potrzeby Ministerstwa Obrony, przekazał mu wiadomość, że jeden z jego klientów chciałby się z nim spotkać, nie był tym ani trochę zaskoczony. Jako szukający ciekawych tematów dziennikarz dość często odwiedzał nieznanych mu ludzi, aby wysłuchać, co mają do powiedzenia. Zwykle nie było to nic wartego uwagi, a tym bardziej opisania w gazecie. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. W drzwiach powitał go wysoki, barczysty, trochę przygarbiony mężczyzna po siedemdziesiątce, z charakterystyczną spiczastą bródką. Mimo wieku już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że przed laty był bardzo przystojnym mężczyzną. „Bystrolotow, Dmitrij Aleksandrowicz" – przedstawił się gospodarz. Po chwili, popijając herbatę, rozpoczął opowieść o swoim życiu, które, jak sam określił, było: „poplątane, pełne błędów, a jednak niezwykłe". Im dłużej Draitser słuchał tajemniczego staruszka, tym częściej zastanawiał się, czy Bystrolotow nie konfabuluje. To, co miał do przekazania, było bowiem fascynujące i absolutnie niezwykłe, szczególnie na tle bezbarwnej sowieckiej rzeczywistości. Tego dnia, 11 września 1973 r., ziarno zasiane przez Bystrolotowa padło na podatny grunt. Nie zakiełkowało od razu, ale zapuściło korzenie i nie dawało się wyplenić – już na emigracji Draitser napisał książkę, w której odtworzył kulisy sukcesu i upadku słynnego sowieckiego nielegała – Dmitrija Bystrolotowa.
Dążenie do dokonania czegoś przed innymi leży w ludzkiej naturze: jako pierwszy dotrzeć na biegun, do źródła Nilu, opłynąć pod żaglami samotnie glob ziemski bez zawijania do portu, przepłynąć wpław kanał La Manche, zjechać na nartach z Mount Everestu…
Kolaboracja jest słowem o wydźwięku wybitnie negatywnym. Kojarzona jest niemal wyłącznie ze zdradą. Jako wzór takiej haniebnej postawy stawia się państwo Vichy pod kierownictwem marszałka Philippe’a Pétaina i premiera Pierre’a Lavala.
Do trzech lat więzienia grozi mieszkańcowi Częstochowy, który zaprzeczał zbrodniom popełnionym przez Niemców w obozach koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau oraz na Majdanku.
Już opadł kurz po tegorocznej paraolimpiadzie w Paryżu, buchalterzy posegregowali medale według kolorów, obliczyli, jaki statystycznie nakład finansowy przypada na jeden medal, osłabło też zainteresowanie sekundami w wyścigach i centymetrami w rzutach. Można więc zachować się „niesportowo” i zadać pytanie: od jak dawna osoby niepełnosprawne traktowane są po ludzku?
Obecnie klienci mogą sprawdzić opony niczym smartfony, mając dostęp do wnikliwych testów opon, co pozwala im porównywać i analizować konkretne modele i ich parametry w różnych warunkach.
W 1939 r. granica między walką prowadzoną przez regularne Wojsko Polskie a partyzantką tworzoną przez żołnierzy z rozbitych, odciętych bądź „zabłąkanych” oddziałów była bardzo płynna. Wojnę szarpaną przeciwko Niemcom rozpoczął nie tylko major Henryk Dobrzański „Hubal”.
Zielone Orły „Rzeczpospolitej” to nagroda dla tych, którzy chcą dbać o czyste środowisko i zieloną transformację na różnych poziomach – na poziomie gospodarczym, samorządowym, organizacji pozarządowych – mówił Michał Szułdrzyński, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, podczas rozdania nagród dla najbardziej zasłużonych w obszarze ekologii osób, organizacji i firm.
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Januszowi W. Miał on nieprawdziwie podawać się za czynnego opozycjonistę i ofiarę represji po „Grudniu 1970”, w rzeczywistości będąc tajnym współpracownikiem milicji.
W szwedzkich muzeach znajdują się zabytki wywiezione z terenów Rzeczpospolitej w czasie potopu. Ministerstwo Kultury dokumentuje takie straty, ale czy trwają rozmowy z tamtejszymi muzeami, aby wróciły do Polski? Odpowiedź MSZ jest jednoznaczna.
Ponura maksyma głosi, że tłum jest tak mądry jak najgłupszy jego członek. Samosądy towarzyszą nam od samego początku naszych dziejów i nic nie wskazuje, by miały odejść w niebyt, nawet jeśli są już sporadyczne.
Kto przyjeżdża do Polski z okazji 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej? Ktoś w ogóle to wie? Ktoś to w ogóle zaplanował? Utknęłam jak Bill Murray w filmie „Dzień świstaka", bo znowu pytam, czy polska polityka historyczna jest na to wszystko przygotowana i czy ktokolwiek dziś widzi taką potrzebę.
Węgry na terenach dzisiejszej Słowacji wydobywały jedną trzecią światowego złota i zaspakajały blisko 80 procent europejskiego zapotrzebowania na ten kruszec. Miasta były tak bogate, że nawet dzisiejsze resztki ich świetności przytłaczają.
Choć tytuł artykułu brzmi prowokacyjnie, to nie ma nic wspólnego z postulatami kreacjonistów. Podkreśla jedynie, że Karol Darwin (1809–1882) nigdy nie twierdził, iż człowiek pochodzi od małpy, ale że ma z małpami wspólnego przodka.
Kiedy kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski zakładał w 1580 r. Zamość, żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, jak dotkliwie bieg historii potraktuje tę miejscowość. Prawdziwie apokaliptyczne dni przyniosła miastu i jego mieszkańcom II wojna światowa.
Dążenie do dokonania czegoś przed innymi leży w ludzkiej naturze: jako pierwszy dotrzeć na biegun, do źródła Nilu, opłynąć pod żaglami samotnie glob ziemski bez zawijania do portu, przepłynąć wpław kanał La Manche, zjechać na nartach z Mount Everestu…
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas