Od ponad trzech wieków wiktoria spod Wiednia jest czczona przez uroczyste obchody rocznic, upamiętniana na pomnikach, opisywana przez historyków i publicystów. Już setna rocznica bitwy stała się okazją do wystawnych obchodów, choć ponad dekadę wcześniej doszło do I rozbioru Polski, którego wespół z Rosją dokonały Niemcy (Prusy) i Austria – nasz sojusznik spod Wiednia. Na zorganizowanie uroczystości król Stanisław August wyasygnował 100 tys. złotych. Wykpiono ten gest w złośliwym wierszyku: „sto tysięcy karuzel ja bym trzykroć złożył, by Stanisław skamieniał, a Jan III ożył". W 1795 r., po III rozbiorze, Polska na 123 lata zniknęła z map świata, wiktoria wiedeńska stała się więc inspiracją dla kolejnych pokoleń malarzy. Ich prace nie tylko podnosiły rangę samego wydarzenia, ale też przyczyniły się do rozpropagowania legendy niezwyciężonego króla i jego wojsk, zwłaszcza husarii. Przebieg zdarzeń znamy z kronik i historycznych opracowań, ale wyobraźnię i serca narodu rozpalały obrazy, m.in. Jana Krzysztofa Damela, Józefa Brandta, Artura Grottgera i Jana Matejki.
Nim doszło do bitwy
O tym, czy Jan III Sobieski słusznie uczynił, ruszając na odsiecz Wiedniowi zagrożonemu przez Osmanów, niezwykle ciekawie pisał Piotr Bożejewicz w artykule „Zbawca z konieczności" („Uważam Rze Historia", 9/2014). Podkreślał m.in., że „pod Wiedniem Sobieski miał jeszcze szansę zmierzyć się z Turcją, dysponując połączonymi siłami Austrii, Rzeszy i Polski, w dodatku choć w części za pieniądze Habsburgów i papieża. Gdyby zaniechał udziału w odsieczy, to raczej prędzej niż później stanąłby wobec Turcji całkiem sam, ze swoimi 20 tys. wojska i bez gotówki. (...) W grę wchodziły też inne możliwe koszty zaniechania, poza tym, że następna odsłona wojny toczyłaby się w Polsce. (...) Zbyt pochopnie oskarżając Sobieskiego o brak realizmu w sprawie ocalenia Habsburgów, trzeba pamiętać o Rosji, która także się w tym aliansie znalazła. Jeżeli więc dziś bezdyskusyjnie uznajemy warunki rozejmu andruszowskiego i późniejszego traktatu Grzymułtowskiego z 1686 r. (zawartego wszak już po Wiedniu) za stworzenie warunków do rozbiorów sto lat później, to warto pomyśleć, na jakie ultimatum Moskwy trzeba by było się zgodzić, mając na szyi turecką szablę?".
Pamiętajmy bowiem, że imperium osmańskie od chwili swojego powstania opierało się na podbojach. Przez wieki kolejne państwa były najeżdżane i zdobywane przez sułtanat turecki. W połowie XIV w. Turcy zajęli Bizancjum, Bułgarię, Albanię i Serbię. W roku 1541 interweniowali na Węgrzech w czasie wojny między Habsburgami a Zapolyami, wspierając najpierw Węgrów, a następnie odbierając im stolicę i środkową część kraju. Jednocześnie Osmanowie zmusili do uznania swojej zwierzchności księstwa naddunajskie – Wołoszczyznę i Mołdawię. Po kilkunastoletniej wojnie (1645–1669) odebrali Wenecji Kretę. Zwierzchnictwo Turcji uznał kozacki hetman Petro Doroszenko, podporządkowując jej część Ukrainy Prawobrzeżnej. Na tym tle wybuchła wojna turecko-rosyjska (1677–1681). W 1678 r. Osmanowie zdobyli Czehryń, a w 1681 r. podpisano pokój w Bachczysaraju.
Ale do tego czasu Turkom nie udało się pokonać Habsburgów i opanować pozostałej części Węgier. W 1682 r. w należącej do Austrii części Węgier (obecnej Słowacji) wybuchło powstanie antyhabsburskie. Na jego czele stanął Emeryk Thököly. Po oddaniu się Thökölyego w zależność lenną od imperium osmańskiego Porta podjęła przygotowania do ostatecznej rozprawy z Habsburgami. Zagrożony najazdem cesarz Leopold I zwrócił się do króla Polski z propozycją zawarcia przymierza przeciw Osmanom.
Tu warto nadmienić, że już w 1672 r. Turcy uderzyli na Polskę osłabioną wojnami ze Szwecją, Rosją i Kozakami – zdobyli wtedy Kamieniec Podolski i opanowali Podole. Po „haniebnym pokoju w Buczaczu" (październik 1672 r.), de facto czyniącym z Rzeczypospolitej państwo zależne od imperium osmańskiego, warunków podpisanego traktatu nie uznał polski Sejm. W 1673 r. armia Rzeczypospolitej pod wodzą ówczesnego hetmana Jana Sobieskiego pokonała Osmanów pod Chocimiem. Wojna skończyła się rozejmem, ale obie strony szykowały się do kolejnej konfrontacji.