Na Oleandrach zapada zmierzch. Ostatnie promienie gorącego letniego słońca oświetlają dachy drewnianych budynków stylizowanych na polskie dworki. Postawiono je niespełna dwa lata wcześniej na potrzeby krakowskiej wystawy architektury i wnętrz. Długo stały puste, ale pod koniec lipca 1914 r. wypełnił je tłum rozentuzjazmowanych, w większości młodych, ludzi – to tutaj władze austriackie wyznaczyły miejsce zbiórki drużyn strzeleckich z Galicji. Początkowo dzień 3 sierpnia niczym nie różni się od poprzednich, wypełnionych rozmowami o zbliżającej się wojnie, ćwiczeniami, musztrą, ale nim słońce skryje się za horyzontem, przychodzi rozkaz, aby wszyscy stawili się na placu. Nagle pojawia się komendant Piłsudski w towarzystwie szefa sztabu Kazimierza Sosnkowskiego. Ubrany w buty ze sztylpami, szarą kurtkę strzelecką i czapkę maciejówkę z orzełkiem bez korony. Wszyscy zamierają w wyczekiwaniu. Nagle pada krótki rozkaz i szef Sosnkowski zaczyna wyczytywać pseudonimy. Wywołani występują przed szereg. Kolejny rozkaz nakazuje 98 szczęśliwcom przemieszać się z członkami Polskich Drużyn Strzeleckich, przybyłymi na Oleandry kilka godzin wcześniej. – A my? – wyrywa się kilkorgu z tych, których nie wyczytano. Krótkie „Baczność!" urywa dalsze dyskusje. Na każdego przyjdzie kolej.