2 maja 1945 r. w miejscowości Oberammergau w Górnej Bawarii do szeregowca z 44. Dywizji Piechoty Armii USA podjechał na rowerze cywil, wołając łamanym angielskim: „Nazywam się Magnus von Braun. Mój brat wymyślił rakiety V-2. Chcemy się poddać". Poddając się Amerykanom i oddając im bezcenną dokumentację techniczną z Peenemünde, Wernher von Braun i jego koledzy ocalili swoje życie. SS miało bowiem rozkaz zlikwidowania wszystkich naukowców, gdyby chcieli poddać się armii USA.
Baron Wernher Magnus Maximilian von Braun urodził się 23 marca 1912 r. w arystokratycznej rodzinie luterańskiej w miejscowości Wirsitz. W 1919 r. uczestnicy konferencji wersalskiej przyznali to miasto nowo odrodzonej Polsce. Dzięki temu niemieckie Wirsitz stało się na powrót Wyrzyskiem w województwie wielkopolskim.
Ojciec Wernhera, baron Magnus von Braun, był założycielem Niemieckiego Banku Oszczędnościowego, a w czasach Republiki Weimarskiej ministrem rolnictwa. Korzenie rodzinne matki Wernhera, Emmy von Braun z domu von Quistorp, prowadziły do średniowiecznych rodów królewskich Francji, Danii, Szkocji i Anglii. Emma miała wykształcenie muzyczne i wielkie zamiłowanie do astronomii. Te dwie cechy odziedziczył po niej Wernher. Uczył się gry na wiolonczeli i fortepianie, a nawet skomponował kilka utworów.
Przełom w jego zainteresowaniach nastąpił, kiedy matka z okazji konfirmacji luterańskiej podarowała mu teleskop. Od tego momentu wszechświat zawładnął umysłem młodego człowieka, i to w szczególny sposób. Rakiety, ich budowa, a zwłaszcza napęd i prędkości pozwalające przezwyciężyć siłę ziemskiej grawitacji stały się pasją młodego Wernhera von Brauna.
Zaczął marzyć, jak z pomocą rakiety polecieć na Księżyc. Inspiracją dla 12-letniego von Brauna były rekordy prędkości ustanawiane z pomocą silników rakietowych przez ówczesnych konstruktorów Maxa Valiera i Fritza von Opla. Pewnego dnia 1924 r., w parku berlińskiej dzielnicy Tiergarten, dokonał „odpalenia" swej pierwszej rakiety, którą był wózek do zabaw obwieszony fajerwerkami. Eksperyment się udał i wózek gnany odrzutem ogni sztucznych pędził, wywołując zachwyt Wernhera. „Rakieta" zakończyła swój bieg, uderzając w drzewo, a młody konstruktor trafił do aresztu. Uwolniono go za wstawiennictwem ojca, federalnego ministra rolnictwa w Republice Weimarskiej. Popłoch, jaki wzbudził wśród przechodniów wózek tryskający ogniami sztucznymi, miał w sobie coś złowieszczo proroczego. W latach 1943–1944 jego niosące śmierć rakiety V-1 i V-2 wzbudzały podobne przerażenie mieszkańców Londynu, Liege i Antwerpii.